Reklama

Kolejny antypolski film z Rosji?

Adaptacja powieści Gogola - "Taras Bulba" w reżyserii Władimira Bortko, której premiera odbyła się w Moskwie, może wywołać spore kontrowersje. Miał jednoczyć, może podzielić.

Już w samej książce Mikołaja Gogola o atamanie kozackim, który wznieca powstanie na Siczy i rusza przeciwko Polsce, Polacy nie są przedstawieni w najlepszym świetle. Jednak w filmie pojawiają się sceny, których nie ma w literackim pierwowzorze (scena torturowania w Warszawie syna ataman, Polacy zabijają też jego żonę). Oskarżenia o wątki antypolskie Bortko odpiera w dość przewrotny sposób:

"Jesteście tam piękni, mężni i ogoleni, tylko pozazdrościć. Jakie wątki antypolskie? To jest literatura, kino, sztuka".

U Gogola dostaje się również Kozakom, którzy dla Ukrainy są narodowym symbolem. Książka książką, a co z filmem?

Reklama

"Chcę przypomnieć - przy pomocy Gogola - o jedności Rosji i Ukrainy. To historia jednego narodu, którego korzenie są na Rusi Kijowskiej" - deklaruje reżyser filmu. - "Nie ma dwóch różnych narodów. Jest jeden, tylko jego część żyje teraz w innym państwie" - powiedział "Rzeczpospolitej".

Choć dostaje się Polakom (syna Tarasa do zdrady namawia piękna, choć próżna żona Polka, a Kozaków zwodzi Polska), to główny nacisk zostaje położony właśnie na Ukraińskich protoplastów. Główna idea, jaka przebija się przez tę historię daje się wyrazić w wezwaniu: "wszyscy wschodni prawosławni, w tym Kozacy, powinni zjednoczyć się pod carskim berłem".

I to niektórych oburzyło. Taras Bulba to na Ukrainie symbol walki wolność. Ciepłymi uczuciami darzy tę historyczną postać prezydent Wiktor Juszczenko.

Kontrowersje wzbudzał już sam przekład powieści Gogola na język ukraiński, gdzie Nikołaj Gogol jest Mykołą Gogolem, a Ruś zmieniana na Ukrainę.

"To idiotyzm" - stwierdził filozof i politolog Myrosław Popowycz. - "Gogol nie może służyć jako klucz do rozwiązania ukraińskich, polskich czy rosyjskich problemów. A książkę trzeba czytać w oryginale, po rosyjsku".

Problem w tym, że premiera filmu odbyła się w roku 200-lecia urodzin pisarza, a przy okazji jubileuszu odrodziły się spory o narodowość Gogola. Rosjanie uważają, że to ich pisarz, a Ukraina twierdzi inaczej. A film "Taras Bulba" tych sporów nie rozwiązuje. Jak zauważył jeden z rosyjskich krytyków filmowych, wbrew deklaracjom Bortko i jego zamierzeniom, "wyszedł mu film, który bardziej dzieli, niż łączy".

Nieustanne powtarzanie tezy o jedności narodu, według Jurij Gładilszczykow, krytyka filmowego, trąci ideologią i propagandą, a Polska z kolei ma wywoływać skojarzenia ze współczesną Europą. Kozacy, choć prości, są wielcy, bo stają w obronie wiary prawosławnej, a Polacy są źli i dumni.

Według krytyka film nie sprawi, by widzowie chcieli sięgnąć po książkę, a może wręcz spowodować, że Sicz Zaporoska będzie uważana za rosyjską ziemię.

Na samej Ukrainie opinie na temat filmu są podzielone. Jedni widzą w nim "zamach na ukraińską tożsamość", inni uważają, że "Taras Bulba" to szansa na lekcję historii. W tytułowej roli pojawił się Bohdan Stupka i to w nim niektórzy upatrują nadzieję, że film nie będzie miał aż tak złego oddźwięku ideologicznego:

"Myślę, że odtwórca głównej roli Bohdan Stupka nie pozwoliłby na to, by "Taras Bulba" stał się filmem antyukraińskim" - powiedział ukraiński poeta i scenarzysta Iwan Dracz.

A sam Stupka filmu jeszcze nie widział, więc na razie powstrzymuje się od komentarzy.

Rzeczpospolita
Dowiedz się więcej na temat: Bohdan Stupka | powieści | kontrowersje | Antypolski | taras bulba | film | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy