Reklama

"Kolejne 365 dni": Koordynatorka scen intymnych zdradza zakulisowe szczegóły

Dr Monika Staruch na planie produkcji "Kolejne 365 dni" pełniła funkcję koordynatorki intymności. W wywiadzie, którego ostatnio udzieliła, opowiedziała o swojej pracy przy powstawaniu erotycznych scen.

Dr Monika Staruch z wykształcenia i z zawodu jest seksuologiem. "Mam ogromne doświadczenie w rozmawianiu o sprawach intymnych, mam narzędzia służące do tego, żeby moje rozmówczynie czy rozmówcy nie krępowali się i nie wstydzili mówić o swoich potrzebach, oczekiwaniach czy problemach. To było bardzo przydatne podczas kręcenia tego filmu" - podkreśliła w rozmowie z WP Teleshow. 

"Kolejne 365 dni": Jak wyglądała praca na planie?

Dr Staruch zapytana przez Przemka Guldę o to, jak jej praca na planie wyglądała w praktyce, odpowiedziała: "To może zabrzmieć jak odkrywanie wielkiej tajemnicy czy prozaicznej prawdy - sceny intymne bardzo mocno opierają się na szczegółowo rozpisanej choreografii. Wszystko musi być w nich bardzo dokładnie zaplanowane". 

Reklama

Pani doktor przyznała również, że tym, co zaskoczyło ją na planie, były jej własne emocje. Choć zaznaczyła, że z ekipą bardzo się polubiła, to dodała, że pojawiały się także trudne momenty. "Wiązały się głównie z nerwami i sposobem rozładowywania napięcia. Miałam problem zwłaszcza z jednym aktorem. Nie chcę wchodzić w szczegóły, powiem więc może tylko, że nie jestem przyzwyczajona do tego, żeby ktoś na mnie krzyczał" - powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską. 

W tym samym wywiadzie seksuolożka oceniła, że jej zdaniem istnieje różnica w tej kwestii między kobietami i mężczyznami. "Odniosłam wrażenie, że mężczyźni mają o wiele mniejszy problem z nagością czy odgrywaniem scen seksu. Mają o wiele mniejszy poziom wstydu, niż aktorki. One potrzebowały zdecydowanie więcej pomocy"- podkreśliła. 

"Kolejne 365 dni": Film zmiażdżony przez krytyków

Autorzy ekranizacji książek Blanki Lipińskiej mogą po raz kolejny otwierać szampana. Ich najnowsze dzieło, film "Kolejne 365 dni", znalazło się wczoraj na trzecim miejscu listy najchętniej oglądanych produkcji platformy Netflix. Na obejrzenie trzeciej odsłony przygód Laury i Massimo widzowie z całego świata poświęcili ponad 39 milionów godzin.

"Tylko dla masochistów" - tak swoją recenzję filmu "Kolejne 365 dni" zatytułował dziennikarz magazynu "Variety". Nie był w tej opinii odosobniony - produkcja w reżyserii Barbary Białowąs Tomasza Mandesa, delikatnie mówiąc, nie przypadła do gustu krytykom filmowym.

Miażdżące recenzje nie odstraszyły jednak widzów. Według cotygodniowego zestawienia Netfliksa, film "Kolejne 365 dni" znalazł się na liście Top 10 w 92 krajach, a w 17 z nich zajął pierwsze miejsce.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama