Reklama

"Klecha": Ministerstwo "żąda wycięć i chce zatrzymać" film? Wicepremier Gliński odpowiada

Kolejne problemy z filmem "Klecha". Film, który został wyprodukowany w 2019 roku, wciąż nie doczekał się premiery. Niedawno "Gazeta Wyborcza" napisała, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego "żąda wycięć i chce zatrzymać" film o ks. Romanie Kotlarzu. Na te zarzuty odpowiada wicepremier, minister kultury Piotr Gliński.

Kolejne problemy z filmem "Klecha". Film, który został wyprodukowany w 2019 roku, wciąż nie doczekał się premiery. Niedawno "Gazeta Wyborcza" napisała, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego "żąda wycięć i chce zatrzymać" film o ks. Romanie Kotlarzu. Na te zarzuty odpowiada wicepremier, minister kultury Piotr Gliński.
Reżyser Jacek Gwizdała oraz biskup Henryk Tomasik na planie filmu "Klecha" / Niemiec /AKPA

"Klecha": Minister Gliński odpowiada na zarzuty "Gazety Wyborczej"

"Insynuacje 'Gazety Wyborczej' o tym, że MKiDN 'żąda wycięć i chce zatrzymać' film "Klecha" o ks. Romanie Kotlarzu, sfinansowany w ponad 90 proc. ze środków publicznych, to wierutne kłamstwo - oświadczył w piątek na Twitterze wicepremier, minister kultury Piotr Gliński.

"Gazeta Wyborcza" w tekście pt. "Klecha w drugim obiegu" podała, że film od dawna czeka na premierę kinową.

"Jacek Gwizdała był gościem niedzielnego pokazu w Pionkach. Widzom (...) mówił, że pod względem artystycznym film jest skończony, przeszedł pomyślnie kolaudację (prezentacja dla producentów, która jest obowiązkowa przed dopuszczeniem do dystrybucji), ale konieczne są jeszcze prace nad warstwą dźwiękową i koloryzowanie, czyli komputerowa poprawa jakości obrazu. Wyjaśnił też, że film nie może być wyświetlany w kinach, bo nie są spłacone długi producenta. Polski Instytut Sztuki Filmowej i Ministerstwo Kultury mają pieniądze, by te długi pokryć, ale Ministerstwo Kultury żąda poprawek i wycięć w filmie" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

Reklama

Odnosząc się do tego artykułu wicepremier Gliński napisał: "Na ogół nie reaguję już na ciągłe kłamstwa 'GW'. Ale tym razem, w związku z insynuacjami p. Gwizdały i ludzi z 'GW', że jakoby MKiDN 'żąda wycięć w filmie i chce film zatrzymać' film jeszcze raz informuję opinię publiczną (a mówiłem o tym już wielokrotnie, więc obecne publikacje są świadomym fałszerstwem), że jest to wierutne kłamstwo".

"Za fakt, że ten ważny i dobry (dzięki postprodukcji, montażowi, rewelacyjnej grze aktorskiej) film wciąż nie może być pokazywany w kinach w 100 proc. odpowiadają producent i reżyser, bo to oni odpowiadają za ponad 2 mln 'manko'. I niewypłacenie w związku z tym ponad 100 osobom (w tym wiodącym aktorom) należnych im honorariów. A obecnie uniemożliwiają PISF pokrycie długów" - podkreślił minister kultury.

"Klecha": Fabuła i obsada filmu

Film "Klecha" jest oparty na historii księdza Romana Kotlarza. Opowiada historię niezwykle brutalnych działań powstałej w 1973 roku tzw. "Grupy D" - ściśle tajnego oddziału specjalnego do walki z Kościołem w IV Departamencie MSW. Szefem spec oddziału zostaje pozbawiony skrupułów, manipulujący ludźmi "Mistrzo" (Piotr Fronczewski). Pobicia, uprowadzenia, podpalenia i prowokacje to sztandarowe metody pracy tajnej grupy, której jednym z ważniejszych zadań jest zastraszanie i próba pozyskania do współpracy niezłomnego księdza Romana (Mirosław Baka), proboszcza z podradomskiego Pelagowa, prześladowanego przez komunistyczne służby już od czasów studiów w Seminarium Duchownym w Krakowie w latach 50. XX wieku.

Nękany nocnymi telefonami z pogróżkami i szantażowany ksiądz Roman nie ustaje jednak w działaniach wspierających strajkujących robotników z Radomia, co wywołuje furię "Mistrza" i popycha go do podjęcia coraz drastyczniejszych kroków. Nieudana próba zamachu na życie kapłana tylko zwiększa jego determinację w walce o prawa pokrzywdzonych.

Reżyserem filmu jest Jacek Gwizdała, który po raz pierwszy zetknął się z postacią ks. Kotlarza ponad 20 lat temu, realizując tryptyk o wydarzeniach 1976 roku w Radomiu "Miasto z wyrokiem". Potem powstał jeszcze poświęcony księdzu film dokumentalny "I cicho ciało spocznie w grobie".

W filmie, oprócz Baki i Fronczewskiego, wystąpili także: Artur ŻmijewskiDanuta StenkaJanusz ChabiorMarcin BosakRobert Gonera i Lech Dyblik.

"Klecha": Problemy z filmem. Kiedy premiera?

Początkowo film "Klecha" miał trafić na kinowe ekrany w marcu 2019 roku. Pisano, że produkcja TVP miała być odpowiedzią na głośny film Wojciecha Smarzowskiego "Kler". Jednak obraz wciąż czeka na premierę, tak samo jak występujący w produkcji aktorzy, którzy do dziś nie otrzymali pieniędzy za udział w produkcji.

"Gazeta Wyborcza" w maju 2022 roku donosiła, że Agencja Kreacji Filmu i Serialu TVP ingerowała w kształt filmu, domagając się m.in. usunięcia sceny, w której inni księża krytykują głównego bohatera. "Czy film ma oskarżać duchowieństwo, czy też ukazać heroiczną postawę księdza przy niedojrzałości jego braci w wierze?" - pytano reżysera w ujawnionej przez "Gazetę Wyborczą"  korespondencji mailowej z TVP. 

Kontrowersje wywołała także postać granego przez Janusza Chabiora księdza, będącego tajnym współpracownikiem SG. "Prezes TVP zapytał mnie: 'Czy postać księdza TW jest potrzebna w filmie?'. Kiedy odpowiedziałem, że to część historii, zapytał: 'Wiem, że tak było, ale po co o tym przypominać?'" - reżyser Jacek Gwizdała przypomniał rozmowę z Jackiem Kurskim.

W związku z konfliktem między producentami a Telewizją Polską producent Andrzej Stachecki rozwiązał umowę z TVP, a nowym koproducentem "Klechy" został Monolith Films. Kiedy szykowano się do pokazania filmu na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 2021 roku, okazało się, że producent zalega z zapłatą honorariów. Pieniędzy nie otrzymało ponad 100 osób zaangażowanych przy filmie, w tym odtwórcy głównych ról.

Radczyni prawna Anna Jarosińska-Kołakowska oszacowała w rozmowie z "Wyborczą", że producent Andrzej Stachecki zalega z wypłatami w wysokości 1,5 mln złotych. W związku z niedotrzymaniem zapisów umowy producent ma też 2 miliony długów wobec miasta Radom.

"PISF nie ma bezpośrednich narzędzi mogących sprawić, że producent spłaci ludzi, którzy nie dostali honorarium. Mamy pośredni wpływ. Możemy wypowiedzieć umowę producentowi i cofnąć dotację" - odpowiedział Śmigulski. Warto przypomnieć, że "Klecha" otrzymał od PISF-u 3-milionową dotację.

Wciąż nie wiadomo, jak zakończy się ta historia i kiedy film "Klecha" trafi na ekrany kin.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Klecha
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy