John Boyega porwał tłumy płomienną przemową na temat rasizmu
"Powiem wam, co leży mi na sercu. Nie wiem, czy po tym wszystkim będę miał jeszcze jakąkolwiek karierę, ale je... to!" - zwrócił się do tłumu zgromadzonego w londyńskim Hyde Parku gwiazdor ostatniej trylogii "Gwiezdnych wojen" John Boyega. Był to wstęp do jego przemowy o przejawach rasizmu. Dyskusja na ten temat rozgorzała na nowo po tym, jak policjant w trakcie brutalnej interwencji zabił czarnoskórego George'a Floyda.
"Czarne życia zawsze się liczyły. Zawsze byliśmy ważni, zawsze coś znaczyliśmy, zawsze odnosiliśmy sukcesy niezależnie od wszystkiego. A teraz, gdy nadszedł najwyższy czas, nie zamierzam milczeć" - krzyczał John Boyega w trakcie antyrasistowskiej demonstracji.
"Każda czarnoskóra osoba, która jest tu obecna, pamięta sytuacje, w których ktoś inny przypominał jej, że jest czarna. Chcę, żebyście zrozumieli, jak bolesne jest to gó... Chcę, żebyście zrozumieli, jak bolesne jest to, gdy każdego dnia ktoś ci o tym przypomina. Przypomina, że twoja rasa nic nie znaczy. Dość tego" - mówił aktor ze łzami w oczach. Dodał, że masowe protesty nie mają na celu upamiętnienie tylko i wyłącznie George'a Floyda, ale też inne czarnoskóre ofiary brutalnych policjantów. Poprosił tłum, aby zachowywał się pokojowo. "Chcą, żebyśmy narozrabiali, ale nie dzisiaj!" - powiedział.
Kilka godzin później okazało się, że Boyega nie musi się martwić o to, że tym wystąpieniem przekreślił swoją karierę. Przeciwnie, aktor otrzymał wsparcie od należącej do Disneya wytwórni Lucasfilm. "Lucasfilm stoi ramię w ramię z Johnem Boyegą i jego przesłaniem. Zło, jakim jest rasizm, musi zostać powstrzymane. Zrobimy wszystko, by stać się częścią tej zmiany, która powinna zostać dokonana dawno temu. Johnie Boyega, jesteś naszym bohaterem" - czytamy w tweecie opublikowanym na oficjalnym koncie "Gwiezdnych wojen".