Janusz Olejniczak: To była jego jedyna kinowa rola
Obchodzący 70. urodziny pianista Janusz Olejniczak ma na koncie jedną kinową rolę. W głośnym filmie Andrzeja Żuawskiego "Błękitna nuta" (1991) wcielił się w postać Fryderyka Chopina.
Janusz Olejniczak urodził się 2 października 1952 r. we Wrocławiu. Naukę gry na fortepianie rozpoczął w wieku 6 lat. Po przeniesieniu do Warszawy ukończył podstawową i średnią szkołę muzyczną. W obu szkołach jego pedagogiem była Luiza Walewska. W latach 1967-1969 kształcił się pod kierunkiem Ryszarda Baksta i Zbigniewa Drzewieckiego.
W 1969 r. wystąpił na Międzynarodowej Trybunie Młodych Wykonawców w Paryżu. W 1970 r., w wieku 18 lat, stanął do rywalizacji jako najmłodszy uczestnik VIII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Został laureatem VI nagrody..
Potem wyjechał do Paryża, by studiować indywidualnie pianistykę u Konstantego Schmaelinga i Witolda Małcużyńskiego.
Po powrocie do kraju ukończył warszawską Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w klasie prof. Barbary Hesse-Bukowskiej. Studia podyplomowe odbył u Wiktora Mierżanowa w Warszawie i Paula Badury-Skody w Essen.
Olejniczak występował na całym świecie. Grał pod batutą m.in. Witolda Rowickiego, Jerzego Maksymiuka, Charlesa Dutoit, Jacka Kaspszyka, Kazimierza Korda, Grzegorza Nowaka, Marka Mosia.
W 1991 roku Olejniczak zagrał główną rolę w filmie Andrzeja Żuławskiego "Błękitna nuta".
Film ukazuje trzydzieści sześć godzin z życia Chopina, które kompozytor spędza w posiadłości George Sand w Nohant. W tym dniu miłość Chopina i George Sand kończy się, a wraz z nią kończy się twórczość kompozytora, który na parę lat przed śmiercią umieścił na papierze ostatnią nutę. Tę właśnie George Sand nazwała "La Note bleue".
- "Błękitnej nuty" nie byłoby, gdyby Żuławski mnie nie znalazł. Wymyślił sobie, że w filmie nie może grać udawany pianista, chciał mieć kogoś prawdziwego. Był też fortepian historyczny. Wszystko musiało być oryginalne i autentyczne, włącznie z aktorem, który będzie grającym pianistą. Już myślał, że nic z tego nie wyjdzie, gdy zobaczył kasetę z któregoś z moich japońskich koncertów. Dostałem telefon z zapytaniem, czy nie przyjechałbym do Paryża na trzy dni, bo jest kręcony film o Chopinie. Ale do głowy mi wówczas nie przyszło, że chodzi o komplet i o główną rolę, ponieważ wcześniej zdarzało mi się grywać w filmach, ale wyłącznie w scenach stricte pianistycznych - Olejniczak mówił w rozmowie z Katarzyną Drelich.
Sam Żuławski przyznawał, że "Błękitnej nuty" nie byłoby, gdyby nie rola Olejniczaka. "Nie zrobiłbym tego filmu, gdybyśmy nie dotarli do pana Janusza" - przyznał w książce "Żuławski. Przewodnik Krytyki Politycznej".
"Nie wiedziałem, że on istnieje, przecież to wszystko działo się w latach, kiedy ja w ogóle nie byłem w Polsce. Nie śledziłem losów festiwali chopinowskich, na których on zresztą nigdy nie zdobył głównej nagrody. Kaseta przyszła z Japonii, gdy myśmy już stali w rozkroku, żeby zaangażować Marthę Argerich, która jest rozszalałą, świetną chopinistką (...) I nagle przyszłą kaseta, i pomyślałem, że po prostu spadnę z krzesła, bo nie dość, że Olejniczak jest niebywale podobny, to jeszcze jest (...) świetnym muzykiem. Ale on nie chciał się wygłupiać przed kamerą. On chciał zrobić to, co potem zrobił do filmu Antczaka, nagrać muzykę. ale jego nie widać" - opowiadał Żuławski.
Reżyser dodał, że pianista miał opory przed... "strojeniem małpich min" przed kamerą.
"Powiedział mi; 'Będę małpie miny stroił"? Ja mu powiedziałem: 'A ty uważasz, że Chopin to nie jest tai, co stroi głupie miny'? (...) I on się zgodził na próby. 'Moja asystentka mnie wezwała i powiedziała: 'Możesz już przyjść'. Przyszedłem i zobaczyłem ,że Janusz Olejniczak, poważny polski pianista, (...) w absolutnym transie, zalany łzami, całuje fortepian, klęcząc przy jego nodze. Dosłownie, cmok, cmok, w szale takim. Powiedziałem: 'No dobra, jak widzisz, możesz grać" - wspominał Żuławski.
Po latach Olejniczak przyznał, że na planie "Błękitnej nuty" bywał zawstydzony.
- W filmie mogłem czuć się niezręcznie, może nawet bywałem upokorzony tymi kostiumami, charakteryzacją, tym, że muszę wykonywać zadania aktorskie. Nieraz najadłem się wstydu - mówił Katarzynie Drelich.
Żuławski dodał, że po tym, jak pianista zgodził się na występ w filmie, musiał przekonać go do jeszcze jednego ustępstwa.
"Jedyny moim kłopotem w tym filmie było przekonanie Janusza Olejniczaka, który grywał na perkusyjnych instrumentach zwanych dzisiaj fortepianami, żeby zagrał na na instrumentach, na których grał i koncertował Chopin. Koncerty Chopina polegały też i na tym, że ludzie się skarżyli, że jak siedzą w dziewiątym rzędzie, to nie słyszą, co on gra" - argumentował reżyser.
"Bardzo trudno było Olejniczaka przekonać. On powtarzał stale: 'Ty każesz grać na samochodzie syrena, a ja jestem przyzwyczajony do mercedesów'. Ale też się skapował i najlepszą płytą chopinowska, jaką znam, jest właśnie płyta z jego nagraniami do tego filmu" - podkreślił Żuławski.
Olejniczak był tak zestresowany swym ekranowym debiutem, że nie poszedł na premierę filmu.
- Na drugi dzień w Kinie Kultura, na prapremierze filmu Zanussiego, spotkałem też Żuławskiego. Rzucił tylko: 'Ty premiery chyba pomyliłeś', i obraził się na mnie na dwa lata. Jeszcze w tamtych czasach nie było przyjęte, że naturszczyków brało się do głównej roli w filmie. Himilsbach mógł grać, bo to była niezwykle barwna postać, ale ja? Polak, pianista, grający Chopina? Mający kolegów aktorów, szanujący ten zawód i wiedzący, ile trzeba pracy, żeby stać się aktorem? - zastanawiał się Olejniczak.
I przyznał, że "Błękitna nuta" nie miała we Francji najlepszej prasy.
- Siedemdziesiąt procent to były bardzo złe recenzje, dwadzieścia procent średnich i dziesięć od fanów i jego wielbicieli. Ale rzeczywiście, miałem we Francji dobre recenzje, nawet wśród tych, którzy zwykle krytykowali Żuławskiego - zauważył.
Najbardziej oryginalną cechą dzieła Żuławskiego (...) jest forma audiowizualna. Polski reżyser opowiada o Chopinie w tonacji komediowej, ocierając się niekiedy o burleskę. Postaci ze świty głównego bohatera wykonują swego rodzaju balet ruchów i gestów i niczym w screwball comedy wymieniają cięte riposty, a w tle pojawiają się niekiedy fantastyczne zjawy rodem z mitologii i folkloru. Żuławski bardzo mocno odchodzi od realizmu, a film ma w sobie coś scenicznego, choć teatralność jest przełamywana dynamicznymi ruchami kamery Andrzeja Jaroszewicza. W efekcie "Błękitna nuta", będąca osobliwym połączeniem motywów o romantycznym rodowodzie z poetyką kina a’la Federico Fellini, pozostaje najbardziej oryginalnym obrazem poświęconym Chopinowi. Farsowa konwencja, umowność postaci oraz nadmiar akcji, bohaterów i dialogów sprawiają jednak, że dzieło Żuławskiego z pewnością nie przypadnie do gustu wszystkim widzom - czytamy w opisie filmu na stronie Culture.pl.
W kolejnych latach Olejniczak wielokrotnie współpracował jeszcze przy nagrywaniu muzyki do filmów, w Polsce i na świecie. Wykonał muzykę do filmu "Pianista" w reż. Romana Polańskiej (2002). Ścieżka dźwiękowa osiągnęła w Polsce status Złotej Płyty. Olejniczak nagrał też większość partii fortepianowych do filmu "Chopin. Pragnienie miłości".
"Muzyka w filmie 'Chopin. Pragnienie miłości' jest nie tylko tłem, ale przede wszystkim jednym z głównych bohaterów filmu. Wykonując poszczególne partie, bardziej czułem się muzycznym aktorem niż kimś, kto tylko nagrywa jakieś utwory, których fragmenty są później wykorzystane jako ilustracja muzyczna. Moja interpretacja poszczególnych kompozycji była podyktowana zapisami scenariusza, sugestiami reżyserskimi, obrazem... Nagrywałem je z pełną świadomością tego, co w danej chwili dzieje się na ekranie. To sprawiło, że muzyka w filmie Jerzego Antczaka stanowi integralną, nierozerwalną część fabuły" - ocenił swój wkład w film "Chopin. Pragnienie miłości".
W 2005 r. Olejniczak został odznaczony Złotym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".
Czytaj więcej:
Marcin Dorociński w "Mission: Impossible"? Polski aktor przerwał milczenie
Seksbomba? Polska aktorka nie unika rozbieranych scen
HBO Max usuwa papierosy z plakatów filmowych. Gwiazdorzy zostali ocenzurowani!