Jakub Gierszał: Gram również za granicą
Polski aktor młodego pokolenia, Jakub Gierszał, zagrał jedną z głównych ról w "Hiszpance", superprodukcji inspirowanej historią powstania wielkopolskiego. "Dla mojego bohatera miłość do kobiety jest ważniejsza niż patriotyzm" - wyznaje artysta.
Jak w liceum radziłeś sobie z historią? Czy dawne czasy w ogóle cię interesują?
Jakub Gierszał: - Z historii nie byłem ani najlepszym, ani najgorszym uczniem. Moje stopnie różniły się w zależności od klas, okresów w życiu. Nie jestem pasjonatem historii na tyle, żeby o jakimś temacie mówić godzinami. Niemniej, interesuje mnie, jak my, Polacy, doszliśmy do punktu, w którym jesteśmy obecnie. Ponieważ "Hiszpanka" inspirowana jest powstaniem wielkopolskim, wspomnę, że w tym zrywie patriotycznym brał udział mój pradziadek. O jego życiu wiem co nieco z opowieści dziadka.
Mimo że "Hiszpanka" osnuta jest wokół wydarzeń związanych z tym powstaniem, nie biegasz z karabinem...
- Ten film bardzo nietypowo podchodzi do tematu powstania. Samych scen batalistycznych jest w nim niewiele. Mój bohater nie biega z karabinem, tylko walczy w inny sposób. Krystian wchodzi w świat poznańskich telepatów, którzy próbują uratować Ignacego Jana Paderewskiego przed atakiem, pracującego dla pruskiej armii, mrocznego medium. Przyłącza się do nich z powodu swojej ukochanej. Tak naprawdę, ważniejsza jest dla niego miłość do kobiety, aniżeli patriotyzm. Dzięki temu łatwiej było mi zrozumieć tę postać.
W filmie wygłaszasz kwestie nie tylko po polsku, ale również po niemiecku. Czy prywatnie też mówisz biegle w języku Goethego?
- Przez 11 lat mieszkałem z rodzicami w Hamburgu, więc mówienie po niemiecku jest dla mnie czymś naturalnym. Ponieważ Krystian wychował się w zaborze pruskim, uznaliśmy, że powinien biegle władać niemieckim.
Czy to, że twój bohater bawi się jojo, wzięło się ze scenariusza, czy zostało wymyślone na planie?
- Pomysł z jojo narodził się w trakcie zdjęć. Reżyser, Łukasz Barczyk, dał nam wolność twórczą. Koniec końców, jojo było nie tylko czymś, co wyróżniało mojego bohatera. Stało się też ważnym symbolem dla całego filmu.
Twojego filmowego ojca gra Jan Peszek. Jak wspominasz współpracę z tym uznanym aktorem?
- Z panem Janem znamy się z krakowskiej szkoły teatralnej. Był opiekunem mojego roku. Na planie mogliśmy spotkać się jako ludzie. Wcześniej znałem tylko Jana Peszka - profesora. Było to dla mnie bardzo cenne doświadczenie. Zagraliśmy relację dosyć niezwykłą, jaka zachodzi między ojcem i synem. Wykonanie tego zadania, mam wrażenie, przyszło nam z niebywałą łatwością.
Mimo dużego zainteresowania twoją osobą, grasz w niewielu filmach. Dlaczego?
- Nie zgodziłbym się. To mylne wrażenie może wynikać z faktu, że staram się grać również za granicą. Pojawiłem się np. w takich filmach jak "Dracula. Historia nieznana" czy niemieckich produkcjach "Finsteworld" i "Najpiękniejsze baśnie braci Grimm".
Rozmawiał Andrzej Grabarczuk (PAP Life).
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!