Reklama

"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" nie przyciągnie widzów do kin?

Już w piątek do kin na całym świecie trafi piąta odsłona przygód najsłynniejszego archeologa w historii kina, czyli film "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" z Harrisonem Fordem w roli głównej. Choć jest to produkcja oczekiwana od lat, przewidywania analityków rynku nie napawają optymizmem. Zdaniem ekspertów film nie odniesie kasowego sukcesu.

Już w piątek do kin na całym świecie trafi piąta odsłona przygód najsłynniejszego archeologa w historii kina, czyli film "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" z Harrisonem Fordem w roli głównej. Choć jest to produkcja oczekiwana od lat, przewidywania analityków rynku nie napawają optymizmem. Zdaniem ekspertów film nie odniesie kasowego sukcesu.
Phoebe Waller-Bridge i Harrison Ford w scenie z filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" /materiały prasowe

Wyliczenia analityków nie przesądzają oczywiście sprawy i może być tak, że film "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" jednak rozbije bank. Z szacunków wynika jednak, że w weekend otwarcia zarobi 65 milionów dolarów w północnoamerykańskich kinach i kolejne 80 milionów na pozostałych rynkach. W sumie daje to 145 milionów dolarów po pierwszych trzech dniach od premiery. Kwota wydaje się imponująca, ale wygląda blado, gdy się weźmie pod uwagę, że budżet filmu wyniósł aż 295 milionów dolarów bez kosztów marketingu.

Reklama

"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" musi zarobić co najmniej 600 milionów dolarów

Studio Disneya nie szczędziło pieniędzy na promocję piątej odsłony przygód Indiany Jonesa. Jak przypomina portal "Variety", uroczystą premierę filmu zorganizowano podczas Festiwalu Filmowego w Cannes, a podczas imprezy po zakończeniu seansu szampan lał się strumieniami. To co prawda tylko jedna pozycja w arkuszu kosztów, ale takich pozycji jest dużo więcej. Zwykle szacuje się, że koszty marketingu równają się budżetowi filmu. To oznacza, że Disney na nakręcenie i promocję filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" wyłożył blisko 600 milionach dolarów.

Archeolog Indiana Jones to bez wątpienia jedna z największych postaci wykreowanych przez popkulturę. Z tego względu producenci filmu nie muszą się raczej obawiać o brak zainteresowania ze strony starszych widzów, dla których ponowne spotkanie z Indianą będzie nostalgicznym powrotem do czasów młodości. Obecnie jednak kasowy sukces zależy od młodych widzów, a dla nich Jones nie jest postacią kultową. Poprzednia część cyklu miała premierę 15 lat temu, kiedy wielu młodych widzów nie było jeszcze na świecie. I właśnie zachęcenie ich do pójścia na seans będzie kluczowe.

Nie bez znaczenia będą też pierwsze reakcje widzów. Marketing szeptany ma ogromną moc, dlatego kiepskie opinie w pierwszy weekend wyświetlania mogą być ostatnim gwoździem do jego trumny. Dowodem jest film "Flash", którego zyski pomiędzy pierwszym a drugim weekendem wyświetlania spadły o rekordowe 73 proc.

Piątej części przygód Indiany Jonesa z pewnością pomoże zbliżające się ważne święto - obchodzony 4 lipca Dzień Niepodległości. Potem film będzie musiał walczyć z ogromną konkurencją w postaci siódmej części "Mission: Impossible" (premiera 12 lipca) oraz "Oppenheimerem" i "Barbie" (premiery 21 lipca).

"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia": Co wiemy o filmie?

"Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" to piąta i zarazem ostatnia część kultowej serii, a także jeden z najbardziej oczekiwanych filmów ostatnich lat. Dla widzów to spotkanie z ich ulubionym bohaterem po piętnastu latach od premiery "Indiany Jonesa i Królestwa Kryształowej Czaszki". Z kolei dla 80-letniego Harrisona Forda obraz stanowi pożegnanie z legendarną kreacją. Natomiast dla debiutującego w roli reżysera cyklu Jamesa Mangolda jest sprawdzianem, czy może godnie zastąpić Stevena Spielberga.

Mangold dołączył do ekipy "Indiany..." w 2019 r. i przez blisko rok razem z Jezem i Johnem-Henrym Butterworthami pracował nad scenariuszem. Autorzy zdecydowali, że akcja filmu rozpocznie się w 1944 r. w ostatnich miesiącach II wojny światowej, gdy wycofujący się naziści ukrywali zrabowane przedmioty. W filmie jednym z obiektów jest Lanca Longinusa, która przebiła serce Jezusa. Relikwię tę usiłują odzyskać Indiana Jones (w tej roli odmłodzony komputerowo Harrison Ford) i jego przyjaciel po fachu Basil Shaw (Toby Jones). Archeolodzy szybko zauważają, że skradziony przez hitlerowców przedmiot jest falsyfikatem, a Niemcy weszli w posiadanie innego artefaktu - fragmentu wynalezionej przez Archimedesa Antykithiry, która ma magiczną moc i - jeśli trafi w niewłaściwe ręce - może stanowić ogromne zagrożenie dla ludzkości.

W kolejnej sekwencji twórcy przenoszą bohaterów do Stanów Zjednoczonych 1969 r. Indiana Jones osiąga właśnie wiek emerytalny i nie może się pozbyć poczucia, że okres świetności ma już za sobą. Po stracie syna i rozstaniu z żoną spędza czas w samotności, topiąc smutki w alkoholu. Pewnego dnia przy barze zaczepia go młoda kobieta. Okazuje się, że to Helena (Phoebe Waller-Bridge) - chrześnica Indy'ego, błyskotliwa córka jego zmarłego już przyjaciela Basila, której marzy się odnalezienie brakującej połowy Antykithiry. Jones szybko łapie haczyk i wyrusza w długą, pełną niebezpieczeństw podróż. Ta dwójka musi się spieszyć, bowiem naziści, dowodzeni przez Jurgena Vollera (Mads Mikkelsen), wciąż depczą im po piętach.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy