Reklama

Historia jednego filmu. Tak kręcono arcydzieło. Kulisy "Amadeusza"

3 września 2025 roku na ekrany polskich kin wraca "Amadeusz" Miloša Formana. Filmowe arcydzieło obchodziło w tym roku 40. rocznicę premiery. Warto przypomnieć, jak historia dwóch wiedeńskich kompozytorów, obdarowanego niespotykanym talentem Mozarta i zazdrosnego Salieriego, została zaadaptowana przez mistrza kinematografii.

"Amadeusz" rozpoczyna się w 1823 roku. Będący u kresu swych dni kompozytor Antonio Salieri (F. Murray Abraham) panikuje, iż zamordował Wolfganga Amadeusza Mozarta. Swą historię opowiada młodemu księdzu. Od dziecka marzył o tworzeniu muzyki. Wiedział jednak, że jego kompozycje nie przetrwają próby czasu. Gdy spotyka Mozarta (Tom Hulce), jest w szoku. Największy kompozytor swoich czasów okazuje się niedojrzały i obsceniczny. Niemniej, jego utwory są wybitne, jakby podyktowane przez siłę wyższą. Salieri ma za złe Bogu, że obdarzył talentem nie jego, tylko jakiegoś prostaka. Postanawia zniszczyć Mozarta.

Reklama

"Amadeusz" był adaptacją sztuki Petera Shaffera pod tym samym tytułem, która powstała na bazie dramatu "Mozart i Salieri" Aleksandra Puszkina. Dramaturg i Forman spędzili cztery miesiące na pisaniu scenariuszem.

"Amadeusz". F. Murray Abraham pokonał wielkie nazwiska w walce o rolę Salieriego

O rolę Salieriego walczyły największe nazwiska w przemyśle rozrywkowym, między innymi Al Pacino i Mick Jagger. Tymczasem F. Murray Abraham zgłosił się na casting do małej roli hrabiego Orsiniego-Rosenberga. Forman poprosił go jednak, by przeczytał kilka dialogów starego Salieriego. Aktor już wtedy zrobił na nim ogromne wrażenie. Reżyser wiedział jednak, że zaangażowanie go będzie wiązało się z problemami logistycznymi. Abraham był już zakontraktowany do występu w "Człowieku z blizną" Briana de Palmy. Mimo to postanowił iść za swoją intuicją. Zaprosił Abrahama na jeszcze jedno przesłuchanie. Ten odmówił z powodu innych zobowiązań. Wtedy Forman zaproponował mu rolę Salieriego.

Zdjęcia do "Amadeusza" odbywały się w Pradze, z kolei "Człowieka z blizną" kręcono w Los Angeles. Abraham musiał odbyć kilka lotów w jedną i drugą stronę. Jak wspominał w rozmowie dla Chicago Symphony Orchestra, nie było to dla niego większą niedogodnością. "Jedna [rola] była odskocznią od drugiej. Chciałbym, żeby to zabrzmiało, jak wyzwanie. Kręciłem przez jakiś czas [w Pradze], potem leciałem do Los Angeles i pracowałem nad ‘Człowiekiem z blizną’. Miałem zupełnie inny akcent, grałem inną postać. A potem wracałem do Czechosłowacji. I czułem ulgę" – wspominał.

"Amadeusz". Wytwórnia chciała Waltera Matthau do roli Mozarta

W sztuce Shaffera w Mozarta wcielił się Simon Callow, znany między innymi z filmu "Cztery wesela i pogrzeb". W filmie Formana otrzymał rolę dramaturga Emanuela Schikanedera. Studio początkowo proponowało do roli głównej Waltera Matthau, prywatnie wielkiego miłośnika muzyki kompozytora. Forman od razu odrzucił tę propozycję. Matthau był po sześćdziesiątce, a Mozart zmarł w wieku 35 lat.

Reżyser rozważał obsadzenie Kennetha Branagha, ale w końcowym procesie castingu stwierdził, że najlepiej będzie zaangażować wyłącznie amerykańskich aktorów. W przesłuchaniach wziął także udział Mark Hamill. On odpadł, ponieważ za bardzo kojarzył się z zakończoną niedawno trylogią "Gwiezdnych wojen". W końcu na spotkaniu pojawił się trzydziestoletni Tom Hulce. Kilka lat wcześniej młody aktor wziął udział w przesłuchaniach do "Ragtime", poprzedniego filmu Formana, które według niego wypadły fatalnie.

Jak wspominał w "Guardianie", jego casting trwał cały dzień. W tym czasie czytał sceny z kandydatami do pozostałych ról. "Zwróciłem uwagę, że [Forman] był niezainteresowany osobami, które uznałem za ciekawe. Z kolei dla tych, którzy mnie nie obchodziły, był miły" – wspominał. Zdecydował się pozować na aroganta, co miało zaintrygować reżysera. Po ośmiu godzinach przesłuchań Forman powiedział mu: "dobra, możesz już sobie iść". Później aktor dowiedział się, że zagra Mozarta.

"Amadeusz". Na kim Tom Hulce oparł postać Mozarta?

Formanowi zależało, by Hulce opanował utwory Mozarta na pianinie. Aktor ćwiczył przez pół roku po sześć godzin dziennie. Na planie instrumenty nie wydawały dźwięku. Muzykę puszczano z głośników, ewentualnie Hulce słyszał ją przez słuchawki. Pomagało mu to w scenach, w których Mozart gra kolejne utwory. Najtrudniejsze okazały się ujęcia, w których kompozytor improwizował. 

Przygotowania nie ograniczyły się jedynie do nauki gry na pianinie. Hulce musiał także opracować charakterystyczny śmiech muzyka. Chciał, by głośny rechot sprawiał wrażenie, że mamy do czynienia ze skończonym idiotą. Jednak wszystkie jego sugestie nie były akceptowane przez Formana. W końcu Hulce musiał pomocować się butelką Jacka Danielsa, Wtedy przypomniał sobie znajomego reżysera, którego głośny, wulgarny śmiech zapadł mu w pamięć.

Natomiast samego Mozarta chciał przedstawić jako osobę arogancką, humorzastą i zmienną. Według niego w pierwszej chwili widzowie nie powinni uwierzyć, że mają do czynienia z geniuszem, posiadającym niemal nadludzkie zdolności. Szybko znalazł inspirację w postaci tenisisty Johna McEnroe.

Hulce zapamiętał szczególnie kręcenie jednej z końcowych scen, w której umierający Mozart dyktuje Salieriemu requiem. "Miloš zdecydował się, że będzie kręcił dwiema kamerami. To, co uchwyciła jedna kamera, spotykało się z reakcją, którą rejestrowała druga. Bez mówienia reżyserowi i Murrayowi opuszczałem niektóre linijki dialogów. Przez to Murray naprawdę był zagubiony – to był sekret tej sceny" – zdradził w rozmowie z "Guardianem".

"Amadeusz". Kręcenie w Pradze budziło duże emocje

Forman zdecydował się na realizację zdjęć w Pradze. Ekipie filmowej cały czas towarzyszyli przedstawiciele tamtejszych służb mundurowych. Jej członkowie byli śledzeni, z czego od początku zdawali sobie sprawę. Czasem dawali nawet znać idącym za nimi mundurowym, gdzie zmierzają i ile tam zabawią. Czwartego lipca ekipa filmowa urządziła improwizowany koncert z okazji amerykańskiego Dnia Niepodległości. Rozwinięto wówczas flagę i śpiewano hymn Stanów Zjednoczonych. Forman obawiał się, że wszyscy zostaną aresztowani za podżeganie do buntu.

Tancerka Twyla Tharp zwracała uwagę, że sytuacja między reżyserem i władzami Czechosłowacji była od początku napięta. Forman wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i przyjął amerykańskie obywatelstwo. W ojczyźnie uznano go za zdrajcę i przez pewien czas zakazano wyświetlania jego filmów. Realizacja "Amadeusza" w Pradze wiązała się z wieloma wyrzeczeniami ze strony twórcy "Lotu nad kukułczym gniazdem". "Miloš musiał podpisać umowę, że każdą noc będzie spędzał w swoim pokoju hotelowym. Natomiast jego kierowcą był jego najlepszy przyjaciel z dawnych czasów. Wszyscy wiedzieliśmy, co stanie się z tym przyjacielem, jeśli wokół produkcji wydarzy się coś niepokojącego z punktu widzenia władz" - wspominała tancerka w rozmowie z "The Hollywood Reporter". Na szczęście na obawach się skończyło.

Największe kłopoty miały miejsce na początku zdjęć. Rolę Konstancji, żony Mozarta, otrzymała Meg Tilly. Aktorka zjawiła się razem z resztą ekipy w Pradze. Kilka dni później po zakończeniu zdjęć dołączyła do członków ekipy, którzy grali w piłkę. Zerwała ścięgno. Forman zdecydował się zastąpić ją Elizabeth Berridge.

"Amadeusz". Film był w montażu przez cały rok

Jak wspominał montażysta Michael Chandler, przygotowanie pierwszej, trwającej trzy i pół godziny wersji filmu, zajęło mu pół roku. Kolejne sześć miesięcy spędził na skróceniu metrażu do dwóch i pół godziny. Forman powiedział mu na początku współpracy: "jeśli mogę to zrobić sam, to znaczy, że cię nie potrzebuję. Zaskocz mnie". Chandler stwierdził więc, że będzie złym policjantem w tym duecie. Wycinał każdą, w jego mniemaniu zbędną sekundę. 

Największym problemem okazało się rozpoczęcie i zakończenie. W otwarciu Chandler wyrzucił ujęcia z aktorami i zamiast nich zaproponował kadry opustoszałej Pragi z głosem z offu. Z kolei w zamknięciu Forman zażyczył sobie wstawienie śmiechu Mozarta. Nie było czystego nagrania z rechotem kompozytora, więc potrzebne było ponowne wezwanie Hulce’a. Okazało się, że aktor miał problem z przywołaniem charakterystycznego śmiechu, którym raczył ekipę dzień w dzień podczas pracy na planie.

"Amadeusz". Oskarowy pech F. Murraya Abrahama?

"Amadeusz" miał swą uroczystą premierę 6 września 1984 roku. Niecałe dwa tygodnie później wszedł do ogólnokrajowej dystrybucji. Film spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem krytyki. Widzowie nie byli jednak do końca przekonani. Produkcja kosztowała 18 milionów dolarów, a na całym świecie zarobiła 90 milionów. Nie było to rozczarowanie, ale też nie sukces. Film nie znalazł się nawet w najbardziej kasowej piątce w swój weekend otwarcia.

Jednak w czasie sezonu nagród dzieło Formana nie miało sobie równych. Wyróżniono je ośmioma Oscarami (w tym za produkcję, reżyserię i rolę Abrahama), czterema nagrodami BAFTA i Złotymi Globami oraz licznymi innymi laurami. Maurice Jarre, który odebrał nagrodę Akademii za muzykę do "Podróży do Indii" zażartował nawet, że dziękuje organizatorom, iż w jego kategorii nie nominowano utworów Mozarta.

Chociaż szerzej nieznany Abraham otrzymał za rolę Salieriego wszystkie wyróżnienia świata, jego kariera nie rozwinęła się w spektakularny sposób. Pozostał aktorem charakterystycznym i wrócił do grania drugiego planu lub epizodów. Niektórzy byli wstrząśnięci takim obrotem sprawy. Krytyk Leonard Maltin mówił nawet o "efekcie F. Murraya Abrahama", czyli "oskarowym pechu". "Oskar był najważniejszym momentem w mojej karierze. Jadałem z królami, byłem wymieniany obok moich idoli, wykładałem na Harvardzie i w Columbii. Jeśli to jest pech, poproszę dwa" - ironizował aktor. Dodał, że na scenie w Salieriego wcieliło się wielu wielkich aktorów. Jednak gdy ktoś myśli o tej postaci, na myśl przychodzi mu właśnie jego kreacja.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Historia jednego filmu | Amadeusz | Milos Forman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL