Gwiazdor "Przyjaciół" mógł wystąpić w kinowym hicie. Odmówił
David Schwimmer gościł w podcaście "Origins with Cush Jumbo". Podczas rozmowy zdradził, że w 1997 roku musiał podjąć decyzję w sprawie występu w "Facetach w czerni". Zastanawiał się, jak wielki miała ona wpływ na resztę jego kariery.
Schwimmer otrzymał ofertę po występie w "Żałobniku" Matta Reevesa z 1996 roku. "Z tym filmem były związane duże nadzieje, ale nic z tego nie wyszło. To była w pewnym sensie box-offisowa bomba. W związku z tymi oczekiwaniami studio, w tym wypadku Miramax, chciało zawrzeć ze mną kontrakt na trzy filmy za stałą stawkę" - wspominał Schwimmer. "Zgodziłem się pod warunkiem, że będę mógł wyreżyserować pierwszy z nich".
Tym film okazało się "Odkąd cię nie ma" z 1998 roku. W rolach głównych wystąpili aktorzy z Lookingglass Theatre Company, z którymi Schwimmer był związany. "Wszyscy moi najlepsi przyjaciele rzucili pracę, żeby w ciągu lata zagrać w moim filmie. Zdjęcia w Chicago zajęły sześć tygodni" - wspominał.
W tym samym czasie serialowy Ross otrzymał propozycję zagrania w "Facetach w czerni" Barry'ego Sonnenfelda, ale zdjęcia do komedii science fiction kolidowały z realizacją "Odkąd cię nie ma". Schwimmer nie mógł przełożyć zdjęć do swojego reżyserskiego debiutu — miał tylko kilka tygodni do wykorzystania latem, po których musiał wrócić na plan "Przyjaciół".
"Oczywiście, to była niesamowita propozycja" - przyznał. "W tamtej sytuacji kierowałem się instynktem, tym, co mówiło mi serce. Zdaję sobie sprawę, z perspektywy tych 20 lat, nawet więcej, że ta rola mogła zrobić ze mnie gwiazdę filmową. Patrząc na sukces tego filmu i całej serii, moja kariera mogła się potoczyć zupełnie inaczej".
"Mój zespół teatralny, znajomość z tymi wszystkimi ludźmi — to byłoby pewnie skończone. Nie było innej możliwości. Ludzie dosłownie zwalniali się z pracy, żeby nakręcić ten film" - dodał.