Gwiazda nie ma złudzeń. Wielka porażka mogła być widowiskowym sukcesem
Amanda Seyfried podzieliła się swoimi przemyśleniami na temat jednego z jej najbardziej znanych projektów. Mimo że dziś film cieszy się mianem kultowego, to w dniu premiery zaliczył potężną porażkę finansową. Kogo wini za zaprzepaszczenie szansy na spory zarobek?
Amanda Seyfried wciąż ma ogromny sentyment do "Zabójczego ciała" - i nie ma wątpliwości, że film zasługiwał na lepsze traktowanie. W rozmowie z "GQ" aktorka, która wcieliła się w postać Needy Lesnicki, otwarcie przyznała, że produkcja z 2009 roku padła ofiarą fatalnej kampanii promocyjnej.
"Nie mogę krytykować tego filmu, dla mnie jest idealny" - powiedziała Seyfried. "[Scenarzystka] Diablo Cody była szczera, piękna, inteligentna i zabawna. Wyrażaliśmy pewien niepokój w bardzo specyficzny, komediowy sposób w bardzo specyficznym gatunku. Efekty specjalne były niesamowite, były popisy kaskaderskie, było wszystko, czego można chcieć".
Dziś "Zabójcze ciało" cieszy się statusem kultowego horroru feministycznego, ale przy pierwszej premierze film okazał się finansową porażką. Seyfried nie ma wątpliwości, kto zawinił: "Jeśli krytycy krytykują cokolwiek, to marketing. Marketing był do bani, po prostu tak było. I wszyscy się zgadzamy".
Zdaniem aktorki promowanie filmu jako kolejnego slashera dla nastolatków kompletnie nie oddało jego charakteru. "Zespół marketingowy sprowadził to na ziemię, jakby to była po prostu krwawa igraszka. Myślę, że to zepsuli, a Karyn [Kusama, reżyserka] i Diablo były naprawdę dobrym zespołem" - stwierdziła.
Co więcej, Seyfried nie kryje, że chętnie wróciłaby do roli Needy w ewentualnym sequelu. "Uwielbiam Needy. To był pierwszy raz, kiedy mogłam zagrać naprawdę kujonowatą postać, nosząc okulary. Megan mogła zamienić się w demona, to było niesamowite. Wszyscy świetnie się bawiliśmy, więc chcę to uczcić, robiąc sequel".
Zobacz też: Sal Mineo miał być nową gwiazdą kina. Jego śmierć wstrząsnęła Hollywood