Grażyna Wolszczak i Marek Sikora: Poruszająca historia pary. Ich miłość przerwała nagła śmierć
Takie uczucie zdarza się niezwykle rzadko. Choć zgodnie przyznawali, że nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, razem spędzili kilka lat pełnych szczęścia i harmonii. Grażyna Wolszczak i Marek Sikora mieli wiele wspólnych planów i marzeń, razem wychowywali synka i zdawało się, że nic nie jest w stanie zmącić ich spokoju. Los chciał jednak inaczej. Ich wielką miłość przerwała nagła i niespodziewana śmierć...
Grażyna Wolszczak i Marek Sikora poznali się w 1984 roku, kiedy pracowali w Teatrze Nowym w Poznaniu. On był już wtedy znanym aktorem, bożyszczem dziewcząt, które zakochały się w słynnym Arielu z serialu "Szaleństwa Majki Skowron". Ona dopiero co skończyła warszawską PWST i wkraczała w karierę. Początkowo nie sądzili, że kiedykolwiek będą razem, zwłaszcza, że Sikora spotykał się wówczas z koleżanką Wolszczak, a ona zmagała się z licznymi... kompleksami.
"Uważałam, że on jest o wiele za ładny, a ja o wiele za brzydka. Nie nosiłam bluzek z odsłoniętymi ramionami, bo wstydziłam się kościstych rąk. Mój nos był przyczyną udręki! Ciągle był za ładny, ale te zmarszczki sprawiły, że mimo swojej wielkiej urody zaczął mi się podobać" - opowiadała w wywiadach.
Marek Sikora i Grażyna Wolszczak wzięli ślub w 1986 roku, a trzy lata później urodził się ich syn.
Z kolei w "Życiu na gorąco" o małżeństwie z Markiem Sikorą opowiadała tak:
"To był czas naszego szczęścia i harmonii. Lojalność i poczucie bezpieczeństwa są dla mnie ogromnie ważne. I wtedy to wszystko miałam. Mój mąż był pięknym mężczyzną. Nieraz widziałam wpatrzone we mnie zazdrosne kobiece oczy. Nigdy jednak nie miałam cienia niepokoju, że Marek mógłby mnie zdradzić. A i tak wybaczyłabym mu zdradę. Życie nas rozpieszczało. Tylko nasz synek dawał nam w kość. Do trzecich urodzin nie przespał spokojnie ani jednej nocy. Chodziliśmy z mężem jak śnięte ryby".
Pierwsze problemy w życiu pary zaczęły się, kiedy Marek Sikora stracił pracę w telewizję. Aktor przez długi czas nie mógł zrozumieć, co było powodem zwolnienia. Przeżył ogromny zawód, który wykończył go nerwowo. Rodzina zaczęła borykać się z problemami finansowymi przez co musiała opuścić dom.
Prawdziwa tragedia miała jednak dopiero nadejść. 22 lipca 1996 roku Sikora postanowił odwiedzić rodziców, którzy mieszkali koło Buska-Zdroju. Nikt nie przypuszczał, że będzie to jego ostatnia podróż. Artysta zmarł przedwcześnie w wyniku wylewu krwi do mózgu. Nie dożył swoich 37 urodzin.
Śmierć Sikory była niewyobrażalnym ciosem dla jego najbliższych. Grażyna Wolszczak została sama z synem. Szybko zrozumiała, że dla Filipa musi znaleźć w sobie siłę i postarać się, by strata ojca była dla niego możliwie jak najmniej dotkliwa.
"Dla mnie wówczas było oczywiste, że skoro mam dziecko, to muszę mu stworzyć stabilny, bezpieczny dom, i że nie mogę pogrążyć się w nieszczęściu. Nie mogłam się poddać. Na pewno w takim momencie łatwiej jest się pozbierać, gdy ma się dzieci, bo jest dla kogo organizować na nowo życie, które nagle się zawaliło" - opowiadała Rewii.
Filip Sikora ma obecnie 33 lata. Wiadomo że nie poszedł w ślady rodziców - swoją przyszłość związał z programowaniem i psychologią. Z opowieści Grażyny Wolszczak wynika, że jest podobny do taty nie tylko w sferze wizualnej.
"W naszym domu Marek jest jakoś obecny. Nie unikamy rozmów na jego temat. Filip często mówi, że jak tata żył, to robił to czy tamto. Syn jest bardzo podobny do taty, te same oczy, to samo abstrakcyjne, raczej czarne poczucie humoru, z którego słynął Marek" - opowiadała w rozmowie z "Na żywo".
Obecnie Grażyna Wolszczak układa sobie życie ze scenarzystą i aktorem, Cezarym Harasimowiczem.
Zobacz również:
"W trójkącie": Masowe wymioty i śmierć pięknej aktorki
Dorothy Tristan nie żyje. Aktorka "Stracha na wróble" miała 88 lat
Linda Kozlowski: Gwiazda "Krokodyla Dundee" porzuciła aktorstwo na rzecz... biznesu