Film o wokaliście kultowego zespołu Red Hot Chili Peppers. Będzie kolejny hit?
Na fali sukcesów kinowych filmów o takich gwiazdach, jak Elton John, Elvis Presley czy Freddie Mercury, studio Universal ma w planach realizację historii zespołu Red Hot Chili Peppers i jego frontmana Anthony'ego Kiedisa. Na razie nie wiadomo, kto miałby zagrać słynnego muzyka.
"Bohemian Rhapsody", "Elvis", "Rocketman", czyli historie Freddiego Mercury, Elvisa Presleya i Eltona Johna to były filmowe hity. Na premierę (w Polsce 12 kwietnia) czeka film "Back to Black. Historia Amy Winehouse". Nic dziwnego, że studia hollywoodzkie szukają kolejnych "tematów".
Studio Universal nabyło właśnie prawa do biografii Anthony’ego Kiedisa, frontmana Red Hot Chili Peppers, zatytułowanej "Blizna" i zamierza wyprodukować film na jej postawie. Kto będzie odpowiadał za reżyserię i kto zagra Kiedisa na ekranie, na razie pozostaje wielką niewiadomą.
Pewne natomiast jest to, że studio dołoży wszelkich starań, aby dostarczyć widzom adaptację książki, która będzie "szokująco szczerym portretem artysty". Zgodnie z oświadczeniem wytwórni opublikowanym przez serwis "Deadline", ważnym wątkiem tej opowieści będzie ukazanie relacji ojca i syna.
"W tej historii bez osądu analizujemy, jak wszystkie jego doświadczenia ukształtowały muzykę, która ostatecznie przypadła do gustu milionom ludzi" - zapowiada hollywoodzkie studio Universal.
Muzyk do swoich wspomnień podszedł bez kompromisów. Bez ubarwień opowiada o uzależnieniach, o upadaniu na samo dno i wspinaniu się na sam szczyt. Między innymi dlatego książka cieszy zarówno fanów opowieści o życiu, jak i muzyce i wkrótce po wydaniu znalazła się na pierwszym miejscu listy bestsellerów "The New York Times".
"Chciałem pokazać, że ktoś może zejść na samo dno i wrócić i mieć produktywne, udane, szczęśliwe i interesujące życie. Dlatego niezależnie od wstydu, bólu, trudności czy dyskomfortu, przez które przeszedłem, było warto, ponieważ wiele osób przychodzi do mnie i mówi, że ich dzieci to przeczytały i dzięki temu zebrały się w sobie" - przyznał w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "The Sun" 61-letni wokalista.