Reklama

Eryk Lubos: Twardziel o gołębim sercu

Eryk Lubos, jeden z najbardziej charakterystycznych rodzimych aktorów, obchodzi w czwartek, 6 września, 38. urodziny. Pomimo młodego wieku artysta zagrał w najgłośniejszych w ostatnim czasie polskich filmach.

Lubos pochodzi z Tarnowskich Gór. W młodości nie myślał o aktorstwie. Grał na perkusji, był buntownikiem, jako pierwszy wśród swoich znajomych ogolił się na łyso...

"Dopiero w wieku dziewiętnastu lat, żeby zaimponować swojej dziewczynie - wydawało mi się to takie oryginalne - zabrałem ją do prawdziwego teatru. I się pomyliłem. Nie jej zaimponowałem, tylko sobie kuku zrobiłem. To był 'Feuerbach'! (...) W 'Feuerbachu' zapisane jest przekleństwo aktora. To prawdziwa klątwa. Jeśli człowiek odkryje w sobie ten pierwiastek, że chce zostać aktorem, zaczyna to pielęgnować, staje się to pasją, szaleństwem, w końcu całym życiem, to w tym tekście jest wszystko. I faktycznie, kiedy poszedłem wtedy na ten spektakl, ze sceny nastąpił strzał" - wyznał gwiazdor w jednym z wywiadów.

Reklama

I stało się... Lubos zdał egzaminy do PWST we Wrocławiu, którą ukończył w 1998 roku. Dwa lata wcześniej zaliczył swój teatralny debiut.

W telewizji i w filmie zaczął pokazywać się po ukończeniu szkoły. Można go było oglądać go m.in. w filmach "Stara baśń" i "Ono" oraz serialach "Fala zbrodni", "Oficer" i "PitBull".

"Nie jestem aktorem popularnym popularnością serialową, z czego bardzo się cieszę. Na szczęście do współpracy zapraszają mnie twórcy, którzy jak coś robią, to z przekonaniem i w pełni zaangażowani" - wyznał niegdyś.

Rok 2008 był jednym z najważniejszych w jego karierze. Na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych pokazywane było wówczas "Boisko bezdomnych" - Lubos zagrał w obrazie Kasi Adamik drugoplanową rolę Romana Gawrona ("Indora") - za kreację, w którym został na gdyńskiej imprezie nagrodzony.

Rok później świat filmu także nie przestawał mówić o Lubosie. Wszystko za sprawą głównej roli w filmie Marcina Wrony "Moja krew", za którą otrzymał nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego.

Fani aktora mogli zobaczyć go także takich filmach, jak: "Dom zły" i "Róża" Wojtka Smarzowskiego, "Skrzydlate świnie" Anny Kazejak i "Wenecja" Jana Jakuba Kolskiego.

Ten ostatni reżyser powierzył Lubosowi główną rolę w swym najnowszym filmie "Zabić bobra". Za tę kreację artysta otrzymał niedawno nagrodę za najlepszą pierwszoplanową rolę męską na tegorocznym festiwalu filmowym w Karlowych Warach.

Najnowsze produkcje, w których zagrał Lubos, to m.in. "Dzień kobiet" Marii Sadowskiej, "Dziewczyna z szafy" Bodo Koxa i "7 dni" Smarzowskiego, a także serial telewizji Canal+ "Misja: Afganistan". Lubos jest aktorem Teatru Rozmaitości w Warszawie.

"Są cztery podstawowe tematy: Bóg, diabeł, śmierć, a na koniec zostaje miłość. Bóg jest bardzo wysoko. Diabeł jest wszędzie. Śmierć i tak nas dopadnie. Czym możemy się zatem zajmować teraz? Miłością, która jest stanem łaski. Osobiście wierzę, że ludzie są dobrzy. Tego szukam też w postaciach. Tymczasem wyglądam, jak wyglądam. Więc jeśli chcę złamać ten wizerunek, mogę to zrobić tylko dobrem" - przekonuje Eryk Lubos.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Eryk Lubos | twardziel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama