Reklama

Emilia Clarke: Debiut gwiazdy "Gry o tron" na Broadwayu był katastrofą

Znaną z "Gry o tron" Emilię Clarke już wkrótce będzie można zobaczyć na deskach londyńskiego West Endu, gdzie zadebiutuje w roli Niny w sztuce opartej na motywach dramatu "Mewa" Antona Czechowa. Aktorka ma nadzieję na to, że wypadnie lepiej niż kilka lat wcześniej w broadwayowskiej wersji "Śniadania u Tiffany’ego", w której wcieliła się w kultową rolę Holly Golightly.

Znaną z "Gry o tron" Emilię Clarke już wkrótce będzie można zobaczyć na deskach londyńskiego West Endu, gdzie zadebiutuje w roli Niny w sztuce opartej na motywach dramatu "Mewa" Antona Czechowa. Aktorka ma nadzieję na to, że wypadnie lepiej niż kilka lat wcześniej w broadwayowskiej wersji "Śniadania u Tiffany’ego", w której wcieliła się w kultową rolę Holly Golightly.
Emilia Clarke w broadwayowskiej inscenizacji "Śniadania u Tiffany'ego" /Eugene Gologursky/WireImage /Getty Images

Był rok 2013, kiedy młoda Emilia Clarke przygotowywała się do swojego debiutu na deskach Broadwayu. Opromieniona sławą nadawanego od dwóch lat serialu HBO "Gra o tron" aktorka liczyła na to, że podbije również teatralne sceny. Tak się nie stało, a jej rola spotkała się z powszechną krytyką. Podkreślano, że postać, którą tak znakomicie zagrała w filmowej ekranizacji "Śniadania u Tiffany’ego" Audrey Hepburn, została teraz źle obsadzona. Emilia Clarke zgadza się z tymi opiniami.

Reklama

Emilia Clarke: Katastrofalna klęska na Broadwayu

"Przedstawienie było katastrofalną klęską. Nie było gotowe. Czy ja byłam gotowa? Nie, zdecydowanie nie byłam gotowa. Byłam jeszcze dzieckiem. Byłam taka młoda i niedoświadczona" - nie ukrywa aktorka w rozmowie na antenie stacji BBC.

Tym razem ma być inaczej, a Clarke liczy na to, że broadwayowskie przedstawienie "Mewy" zatrze złe wrażenie, jakie pozostawiła po sobie po występie w "Śniadaniu u Tiffany’ego". Jednocześnie nie kryje, że debiutowi na West Endzie towarzyszy obawa. "Boję się dziesięć razy bardziej, bo na widowni pojawią się ludzie, którzy będą chcieli powiedzieć, że potrafię grać tylko przed kamerami, a na scenie tego nie umiem. To mój największy strach. Mam też nadzieję, że nie będą zawiedzeni tym, że nie siedzę na smoku. Spoiler: w żadnym momencie sztuki nie siedzę na smoku. Mam jednak nadzieję, że będą zadowoleni z tej sztuki" - mówi dalej Clarke.

Premiera "Mewy" według Czechowa miała odbyć się o wiele wcześniej, bo w marcu 2020 roku. Plany zostały przerwane przez pandemię COVID-19 po zaledwie czterech próbnych przedstawieniach. 

Czytaj więcej:

Rozmowa skandalistów na Instagramie. Ujawnią nieznane fakty?

Johnny Depp może zarobić... 300 milionów dolarów! Niespodziewana oferta!

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Emilia Clarke
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy