"Dziennik panny służącej": Zmysłowo i prowokująco
Ekranizacja skandalizującej powieści Octave'a Mirbeau z Léa Seydoux ("Spectre", "Życie Adeli rozdział 1 i 2", "Piękna i bestia") w roli głównej wejdzie na ekrany polskich kin już 22 maja. Prezentujemy ekskluzywny fragment książki oraz fragment filmu "Dziennik panny służącej".
"Dziennik panny służącej" - najnowsza ekranizacja powieści Octave'a Mirbeau pod tym samym tytułem w reżyserii Benoit Jacquot - to odważny zapis doświadczeń młodej pokojówki. Zarówno w książce, jak i na ekranie seksualne perwersje splatają się z wyuzdaniem ocierającym się o patologię i sadyzm.
W poprzednich kultowych ekranizacjach Jean Renoira (1946) i Luisa Bunuela (1964) w roli zmysłowej pokojówki Céléstine oglądaliśmy niekwestionowane gwiazdy europejskiego kina: Paulette Goddard i Jeanne Moreau.
Tym razem w tytułową bohaterkę wcieliła się Léa Seydoux - laureatka Złotej Palmy w Cannes za najlepszą rolę w głośnym, skandalizującym filmie "Życie Adeli rozdział 1 i 2".
Prezentujemy Wam ekskluzywnie fragment książki "Dziennik panny służącej", dostępnej już w księgarniach.
"Wszedł pan. Ach, cóż to za śmieszny jegomość, jakżeż mnie jego widok rozbawił! Wyobraźcie sobie niewielkiego staruszka, wystrojonego, gładko ogolonego, różowiutkiego jak lalka. Wyprostowany, bardzo ruchliwy, bardzo wypielęgnowany i - daję słowo - chodząc podskakiwał jak konik polny na łące. Przywitał mnie z wielką uprzejmością.
- Jak ci na imię, moje dziecko?
- Celestyna, proszę pana.
- Celestyna - mruknął - Celestyna. Do czarta! Piękne imię, nie ma co. Ale za długie, o wiele za długie. Będę cię nazywać Marią... jeśli pozwolisz. Brzmi tak samo ładnie, a jest krótkie. A poza tym każdą z moich poprzednich pokojówek nazywałem Marią. Taki już mam nawyk i bardzo byłoby mi przykro, gdybym miał z niego zrezygnować. Raczej wolałbym zrezygnować z osoby.
Oni wszyscy mają tę dziwną manię zmieniania naszych imion. Więc nie bardzo się zdziwiłam, zwłaszcza że mnie samej zdążyli nadać imiona wszystkich świętych z całego chyba kalendarza.
- Więc nie zrobi ci przykrości, jeśli cię będę nazywał Marią? Zgoda? - nalegał.
- Ależ oczywiście, proszę pana.
- Ładna dziewczyna, dobry charakter... Pięknie, pięknie!
Mówił to wszystko żartobliwym tonem, z przesadnym szacunkiem, a przy tym nie wpatrywał się we mnie i nie szperał w moim staniku i spódnicy wzrokiem, który rozbiera, jak to zwykli robić inni mężczyźni. Ledwie rzucił na mnie okiem. Od razu jak tylko wszedł do saloniku, z maniackim uporem utkwił wzrok w moich trzewikach.
- Masz jeszcze inne? - spytał po krótkim milczeniu i zdawało mi się, że przez tych parę chwil wzrok dziwnie mu się rozjarzył.
- Inne imiona, proszę pana?
- Nie, moje dziecko, inne trzewiki.
I zaczął szybko przesuwać po wargach spiczastym językiem, jak kot.
Nie od razu odpowiedziałam. Słowo "trzewiki" przypomniało mi łobuzerskie żarty stangreta i wprawiło w osłupienie. A więc coś się w tym kryło? Przynaglona powtórnym pytaniem odrzekłam wreszcie, głosem nieco ochrypłym i drżącym, jakby wyznając grzech rozpusty:
- Tak, proszę pana, mam jeszcze inne.
- Lakierowane?
- Tak, proszę pana.
- Bardzo, bardzo błyszczące?
- Ależ tak, proszę pana.
- Dobrze, dobrze... A żółte, skórzane?
- Nie, takich nie mam, proszę pana.
- To musisz mieć i i takie. Dam ci w prezencie.
- Dziękuję, proszę pana.
- Dobrze... dobrze. Nic już nie mów. Przestraszyłam się, bo w jego oczach zamigotały niespokojne błyski i powlekła je czerwona mgła... jak w spazmie... Krople potu spływały mu po czole. Myślałam, że zaraz zemdleje, i już miałam krzyknąć, wołać pomocy, ale atak mijał powoli i po paru minutach pan odezwał się znowu zwyczajnym głosem, choć w kącikach warg zostało mu jeszcze trochę śliny.
- To nic... już minęło. Zrozum mnie, dziecko... Mam swoje dziwactwa... W moim wieku to dopuszczalne, prawda? Na przykład, zapamiętaj to sobie, nie uważam za stosowne, by jakakolwiek kobieta czyściła swoje trzewiki, a cóż dopiero moje. Bardzo poważam kobiety i nie zniósłbym tego. Ja będę czyścił twoje trzewiki, twoje trzewiki, twoje trzewiczki, twoje drogie, małe trzewiczki. Słuchaj uważnie... Każdego wieczoru, nim pójdziesz spać, przyniesiesz swoje trzewiczki do mojej sypialni... postawisz je przy łóżku... na stoliczku... a z rana, gdy wejdziesz otworzyć okna, zabierzesz je z powrotem.
Ponieważ okazałam niezwykłe zdumienie, dodał "- No i cóż w tym wielkiego? Przecież nie domagam się żadnych strasznych rzeczy... to rzecz całkiem zwykła... A jeśli będziesz grzeczna...
Szybko wyciągnął z kieszeni dwie monety i wręczył mi je.
- Jeśli będziesz bardzo grzeczna, bardzo posłuszna, często będę ci dawał prezenciki. Gospodyni będzie ci płaciła co miesiąc pensję... Ale ja, ja sam, Mario, będę ci często dawał różne prezenciki. A czegóż to ja się od ciebie domagam? No, proszę, przecież w gruncie rzeczy to nic nadzwyczajnego?... Mój Boże, czy to doprawdy jest takie dziwne?
Pan zaczął się znowu podniecać. W miarę jak mówił, jego powieki trzepotały, trzepotały... niczym liście na wietrze.
- Dlaczego nic nie mówisz, Mario? Powiedz coś... Dlaczego stoisz w miejscu? Zrób parę kroków, żebym je zobaczył w ruchu... żeby nabrały życia... te twoje trzewiczki.
Uklęknął, całował moje trzewiki, macał je i pieścił, gorączkowo rozsznurowywał. Całując je tak, macając i pieszcząc mówił błagalnym głosem, płaczliwym głosem dziecka:
- Och, Mario, Mario, te twoje trzewiki... Daj mi je zaraz, zaraz, zaraz. Chcę je mieć zaraz... daj mi.
Opadłam z sił. Byłam jak sparaliżowana, osłupiała. Już sama nie wiedziałam, czy żyję na jawie, czy śnię? Pana oczy zamieniły się w dwie białe kulki, pocięte czerwonymi żyłkami. Usta miał umazane pieniącą się jak mydło śliną.
W końcu zabrał moje trzewiki i zamknął się z nimi w swoim pokoju na całe dwie godziny.
- Bardzo się panu spodobałaś - powiedziała gospodyni oprowadzając mnie po domu. - Staraj się, żeby tak było nadal. To dobre miejsce".
Octave Mirbeau "Dziennik panny służącej"
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!