Dustin Hoffman: Mały wielki aktor
W poniedziałek 85. urodziny obchodzi dwukrotny laureat Oscara, Dustin Hoffman, gwiazdor takich filmów, jak: "Absolwent", "Wszyscy ludzie prezydenta", "Sprawa Kramerów", "Rain Man", "Tootsie" czy "Hook". W ciągu ostatnich lat kariera i renoma artysty mocno jednak podupadła - wszystko przez oskarżenia o molestowanie seksualne.
Dustin Hoffman urodził się 8 sierpnia 1937 roku w Los Angeles. Pochodzi z rodziny ukraińskich Żydów. Studiował aktorstwo w The Pasadena Playhouse w Los Angeles, gdzie zaprzyjaźnił się z Gene'em Hackmanem. Naukę kontynuował w słynnym nowojorskim Actors Studio, gdzie poznał tajniki metody Lee Strasberga.
Należy do wyjątkowego pokolenia aktorów, których młodość, a zarazem pierwsze filmowe role przypadły na połowę lat 60 ubiegłego wieku. To była nowa epoka w amerykańskim kinie. Razem z takimi gwiazdami, jak Al Pacino, Denis Hopper czy Jack Nicholson, Hoffman wypłynął na owej nowej fali kina - zwanej kontestacją, powołując jednocześnie do życia nowy typ bohatera.
W 1966 roku zagrał w "Absolwencie" Mike'a Nicholsa, który przez wielu krytyków uważany jest za film początkujący nurt kontrkulturowy. Główny bohater, Ben Braddock, to młody chłopak, który zamiast realizować pragnienia rodziców, czyli rozpocząć studia na prestiżowej uczelni, wdaje się w romans z dużo starszą od siebie kobietą. Wkrótce jednak porzuca ją, gdyż zakochuje się w córce kobiety.
Bezpretensjonalna, romantyczna opowieść o ludziach, dla których życie nie oznacza wypełniania społecznych ról, do dzisiaj budzi sympatię widzów. Zwłaszcza, że główny bohater - za niski, ale za to niezwykle wyrazisty - "dziwnie" nie przypominał wcześniejszych hollywoodzkich amantów.
Do roli Bena Braddocka byli brani pod uwagę Warren Beatty i Robert Redford. Nie wiadomo, dlaczego zagrał ją właśnie Hoffman. Film nie od razu stał się sukcesem. "Wszyscy w wytwórni narzekali, że film byłby może i dobry, ale przeze mnie został kompletnie położony" - wspominał po latach aktor.
Trzy lata później artysta zagrał w filmie "Nocny kowboj" Johna Schlesingera, zaliczanym dzisiaj do klasyki amerykańskiego kina. I chyba nie można wyobrazić sobie bardziej odmiennej postaci od "młodego absolwenta". Kulejący naciągacz i złodziejaszek Enrico "Ratso" Rizzo jest na ekranie raz odrażający, to znowu zupełnie bezbronny. To była brawurowa kreacja 32-letniego Hoffmana.
"Skąd miałem wiedzieć, że 'Nocny kowboj' czy 'Mały wielki człowiek' to ważne, znaczące filmy, skoro amerykańska publiczność nie chciała ich oglądać? Dziś zalicza się je do klasyki, ale wtedy producenci byli załamani, liczyli straty" - przyznał po latach aktor.
W latach 70. amerykańskie kino zmieniło się, wśród powstających filmów ważne miejsce zajęły obrazy polityczne, które ujawniały mechanizm działania władzy, korupcję i zakłamanie państwowych urzędników. Niewątpliwie jednym z najlepszych filmów na ten temat są "Wszyscy ludzie prezydenta" Alana Pakuli z 1976 roku, w którym główne role zagrali Dustin Hoffman oraz Robert Redford.
Film opowiada prawdziwą historię reporterów gazety "Washington Post", Carla Bersteina (Hoffman) i Boba Woodwarda (Redford), którzy prowadzą śledztwo dotyczące włamania do siedziby partii Demokratów z 1972 roku, a tym samym ujawniają kulisy afery "Watergate".
Polityczny thriller Pakuli, w którym - jak trafnie określił to Robert Redford - "maszyna do pisania i długopis i telefon używane były jak broń", odniósł wielki sukces również ze względu na aktorski popis pary głównych aktorów.
Trzy lata później Dustin Hoffman wystąpił w filmie "Sprawa Kramerów", który przyniósł mu pierwszego w karierze Oscara. Aktor wciela się tutaj w postać Teda Kramera, który porzucony przez żonę poświęca się wychowaniu sześcioletniego Billy'ego.
Film Roberta Bentona nie jest filmem politycznym, ale również reprezentuje kierunek, w jakim poszła amerykańska kinematografia lat 70., a później 80. XX wieku. Coraz częściej pojawiały się wówczas filmy, których twórcy nie upiększali świata swoich bohaterów zgodnie z ideologią "amerykańskiego snu", lecz pokazywali realia zwykłego życia.
Postacie, jakie odgrywał w tamtym czasie Dustin Hoffman nierzadko wpisywały się w ten obraz. W "Nędznych psach", "Lennym" czy w "Sprawie Kramerów" aktor gra bohaterów, którzy stają się outsiderami we własnym świecie i muszą walczyć o przetrwanie.
Począwszy od lat 80. aktor zaczął angażować się również w produkcje o bardziej komercyjnym potencjale, niż dotychczas. W 1982 roku rewelacyjnie odtworzył podwójną, damsko-męską rolę w komedii Sidney'a Pollacka "Tootsie", w 1989 roku zdobył drugiego Oscara za rolę cierpiącego na autyzm Raymonda Babbitta w filmie "Rain Man" Barry'ego Levinsona, a w 1991 roku zagrał postrach dzieci, bezwzględnego kapitana Hooka, w filmie Stevena Spielberga "Hook".
Trzeba jednak przyznać, że nie zawsze aktor potrafił dobrze ocenić potencjał filmu na podstawie scenariusza. W ciągu swej kariery odmówił udziału w kilku produkcjach, które weszły później do historii kina. Nie zagrał, choć mógł, w "Ojcu chrzestnym" Francisa Forda Coppoli (miał wcielić się w Michaela, ostatecznie w tej roli wystąpił Al Pacino), "Mieście kobiet" Federika Felliniego czy "Gandhim" Richarda Attenborough. Podobno miał także propozycję od Ingmara Bergmana.
W XXI wieku Dustin Hoffman zszedł na drugi plan, grając zazwyczaj w mniej znaczących filmach, najczęściej komediach. Sam mówił, że "tak urządzone jest życie".
"Wielu aktorów źle znosi, że przestają być atrakcyjni, że ich czas jako filmowych gwiazd nieuchronnie się kończy. Występowanie w mniejszych rolach uważają za upokarzające. Nie chcą zaakceptować siebie jako partnera młodszych, niekoniecznie zdolniejszych kolegów. Nie godzą się, że nowa, młodsza publiczność za nic ma ich dawną wielkość. Mnie guzik obchodzi, co się o mnie myśli. Uwielbiam grać. Robię to, co chcę i czuję się z tym dobrze" - oświadczył Dustin Hoffman, na którego rolach możemy uczyć się historii współczesnego kina.
Jego najlepsze role w ostatnich dwóch dekadach pochodzą z takich filmów, jak: "Przypadek Harolda Cricka", "Świat według Barneya", "Opowieści o rodzinie Meyerowitz (utwory wybrane)" i "W labiryncie".
W 2015 roku Hoffman ostro skrytykował poziom obecnej kinematografii, mówiąc, że jest w najgorszym stanie od momentu, w którym zaczął swoją karierę. W rozmowie z dziennikarzem "The Independent" artysta powiedział: "Myślę, że w tej chwili telewizja jest w najlepszej kondycji w swojej historii, ale za to kino jest w najgłębszym kryzysie. Tak źle nie było nigdy w ciągu ostatnich 50. lat, które spędziłem w branży".
Hoffman długo unikał skandali i budził niespecjalne zainteresowanie plotkarskich mediów. 1 listopada 2017 roku wybuchła jednak afera z aktorem w roli głównej. Pisarka Anna Graham Hunter oskarżyła go o molestowanie seksualne. Według jej relacji, miało do tego dojść w 1985 roku, gdy pracowała przy produkcji filmu "Śmierć komiwojażera". Miała wtedy 17 lat.
Gwiazdor w tamtym czasie miał otwarcie mówić o swoich fantazjach seksualnych używając przy tym wulgarnego słownictwa. Pisarka dodała, że Hoffman, mówiąc o seksie, łapał ją za pośladki. "On był drapieżnikiem, ja byłam dzieckiem, to było molestowanie seksualne" - napisała Hunter w artykule dla "Hollywood Reporter".
"Odnoszę się do kobiet z najwyższym szacunkiem i czuję się strasznie, że cokolwiek, co mogłem zrobić, sprawiło, że poczuła się niekomfortowo. Przykro mi. To nie odzwierciedla tego, kim jestem" - napisał Hoffman w oświadczeniu dla pisma.
Dzień później o molestowanie oskarżyła artystę kolejna kobieta. W rozmowie z "Variety" Wendy Riss Gatsiounis opowiedziała o spotkaniu z Hoffmanem, do którego doszło w 1991 roku. Pisarka spotkała się z aktorem, aby omówić ewentualną ekranizację jej sztuki "A Darker Purpose". W trakcie rozmowy Hoffman miał spytać się kobiety, która wówczas miała niewiele ponad 20 lat, czy uprawiała kiedykolwiek seks z 40-letnim mężczyzną.
"Nigdy tego nie zapomnę - cofnął się, rozłożył ramiona i powiedział: 'To może być całkowicie nowe ciało do odkrycia'" - wspomina Gatsiounis. Hoffman miał od razu zaproponować pisarce wspólne zakupy w leżącym nieopodal hotelu; kobieta jednak odmówiła.
Zaledwie miesiąc później kolejne kobiety oskarżyły Hoffmana o molestowanie seksualne. Jedną z nich była przyjaciółka córki aktora - Kariny. Cori Thomas w rozmowie z "Variety" przywołała spotkanie z aktorem, do którego doszło w Nowym Jorku w 1980 roku, gdy miała 16 lat. Według relacji kobiety, obecnie autorki sztuk teatralnych, Hoffman miał się przed nią obnażyć.
Gwiazdor zaprosił córkę z przyjaciółką na obiad. Kiedy po wieczorze dziewczyna czekała na przyjazd mamy, Hoffman miał wziąć prysznic, po czym pojawił się w pokoju opasany samym ręcznikiem, który ostatecznie zrzucił - wynika z relacji kobiety. "Był zupełnie nagi. Przypominam sobie, że o mało co nie upadłam. To był pierwszy raz, kiedy widziałam nagiego faceta. Byłam zażenowana. Nie wiedziałam, co robić, a on to wykorzystał. Po prostu tak sobie stał. Nie spieszył się"- powiedziała Thomas.
O molestowaniu seksualnym ze strony Dustina Hoffmana opowiedziała również reżyserka Melissa Kester. Miało to tego dojść podczas nagrywania przez aktora piosenki do jej filmu"Ishtar". Kobieta przyznała, że sesja nie przebiegała zbyt sprawnie, w pewnym momencie Hoffman zaproponował jej, żeby stanęła obok niego w pomieszczeniu, w którym nagrywał piosenkę. Hoffman miał ją obejmować w ciasnej budce przez cały czas nagrywania utworu. Początkowo kobieta potraktowała to jako rodzaj żartu, szybko jednak dotarło do niej, że została wykorzystana.
"Po wszystkim uciekłam stamtąd i siedziałam w łazience, rycząc. Czułam się, jakbym została zgwałcona. Nie było żadnego ostrzeżenia. Nie spodziewałam się, że może to zrobić" - przyznała Kester.
Po tych oskarżeniach mocno ucierpiała kariera aktorska Hoffmana. W ciągu ostatnich lat pojawił się tylko w jednym filmie - tegorocznym "As They Made Us".