Reklama

Dolph Lundgren: Geniusz kina akcji. Aktor zmaga się z ciężką chorobą

W latach 80. jego nazwisko wymieniano obok Arnolda Schwarzeneggera, Sylvestera Stallone, Chucka Norrisa czy Jeana-Claude’a Van Damme’a, Pochodzący ze Szwecji aktor odcisnął swoje piętno na kinie akcji. Mówiono o nim "łebski mięśniak", bo wielkość jego mięśni jest wprost proporcjonalna do wielkości IQ. Mimo choroby Dolph Lundgren nie przestaje grać.

"Kiedy byłem dzieckiem miałem sporo problemów w domu, w kontaktach z rodzicami. To chyba David Mamet powiedział do show biznesu nie trafił jeszcze nikt, kto miał szczęśliwe dzieciństwo. Ta prawidłowość dotyczy w pewnym stopniu także mnie" - przyznał Dolph Lundgren. Aktor na stałe zapisał się w historii kina akcji. Jednak jest kimś więcej niż tylko mięśniakiem z ekranów. Nie wszyscy jego fani wiedzą, że jest jednym z najlepiej wykształconych gwiazdorów w Hollywood. Gdyby nie wyszło mu aktorstwo, z pewnością odnosiłby sukcesy w świecie nauki.

Dolph Lundgren: Problemy z ojcem

Dolph Lundgren urodził się 3 listopada 1957 roku w Szwecji. Jego matka była nauczycielką, a ojciec inżynierem i ekonomistą pracującym dla szwedzkiego rządu. Lundgren oraz jego siostry i starszy brat nie mieli łatwego dzieciństwa. Po latach wyznał, że ich ojciec był tyranem, który często wyżywał się na swojej żonie oraz najstarszym synu. Nie oszczędzał również reszty potomstwa. Dolph słyszał, że jest bezużyteczny i skazany na porażkę.

Reklama

Aby udowodnić ojcu oraz samemu sobie, że może coś w życiu osiągnąć, od najmłodszych lat trenował sztuki walki. W latach 1980-1981 roku wygrał mistrzostwa Europy w karate, a w 1982 roku turniej wagi ciężkiej w Australii. Mimo trudnych relacji z ojcem, Lundgren nadal go podziwia: "Wciąż kocham ojca, bez względu na to, co się stało. Jest wiele rzeczy, które w nim nadal podziwiam. Jako dziecko byłem chyba za bardzo uparty" - mówił w jednym z wywiadów.

Dolph Lundgren: Geniusz z mięśniami

Przyszły gwiazdor dbał również o wykształcenie i tak, jak ojciec chciał zostać inżynierem. Po ukończeniu liceum w ramach stypendium wyjechał ze Szwecji do Stanów Zjednoczonych, gdzie studiował chemię Uniwersytecie Stanu Waszyngton i Uniwersytecie w Clemson. Zdobył licencjat na tej pierwszej uczelni. Później ukończył studia magisterskie w zakresie inżynierii chemicznej na Królewskim Instytucie Technicznym w Sztokholmie. Nie poprzestał na tym. 

Odebrał dyplom magistra chemii na Uniwersytecie w Sydney. Dzięki dobrym wynikom w nauce otrzymał stypendium Fulbrighta, otwierające mu drzwi do studiowania na najbardziej prestiżowej uczelni technicznej świata - Instytucie Technicznym Massachusetts (MIT). Świetnym wynikom w nauce sprzyjał z pewnością jego iloraz inteligencji. Ten wynosi u Szweda aż 160 punktów, co w tej kwestii zrównuje go m.in. z Billem Gatesem i Stephenem Hawkingiem. Do tego płynnie posługuje się aż pięcioma językami.

Dolph Lundgren: Rola, która zmieniła wszystko

W USA poznał Grace Jones. Najpierw był jej ochroniarzem, później partnerem. To pod jej wpływem postanowił spróbować swoich sił w aktorstwie oraz modelingu. "W mojej duszy kryło się coś, co sprawiało, że pociągały mnie sztuki kreatywne i przemysł rozrywkowy. Dzięki karate poznajesz samego siebie. To twarda szkoła, w której trzeba przecierpieć wiele trudów. Wydaje mi się, że tak samo jest z inżynierią. Uważam jednak, że to sztuka stanowi wyzwanie dla ludzkiego jestestwa, rozumianego jako całość. Czułem, że właśnie ta droga doprowadzi mnie do poznania samego siebie" - wspominał po latach.

Dzięki Jones otrzymał też swoją pierwszą rolę (zresztą u jej boku) - zagrał agenta KGB Venza w filmie "Zabójczy widok" (1985) - ostatnim, w którym w Jamesa Bonda wcielił się Roger Moore. Przełomem w jego karierze była rola w filmie "Rocky 4". W obrazie wyreżyserowanym przez Stallone'a wcielił się w sowieckiego boksera, Ivana Drago, który zabija w ringu Apollo Creeda, a następnie toczy pojedynek z tytułowym bohaterem. 

Po tej produkcji był na ustach wszystkich. "Sława przyszła szybko. Czułem się, jakby w moim kierunku posłano mocno podkręcaną piłkę. Bardzo ciężko mi było żyć ze sławą na co dzień; pochodziłem przecież z małego, szwedzkiego miasteczka. Cała moja egzystencja została zachwiana" - przyznał aktor.

Dolph Lundgren: Kino klasy b i powrót na wielkie ekrany

W 1986 roku wcielił się w He-Mana we "Władcach wszechświata", adaptacji popularnej kreskówki. Była to jego pierwsza rola główna. Krytycy nie szczędzili mu słów krytyki, wytykając, że jedyne plusy jego aktorstwa wynikają z jego fizyczności. Także kolejne filmy Lundgrena - "Czerwony skorpion" i "Punisher" - były kasowymi i artystycznymi porażkami. Karierę odbudował nieco dopiero za sprawą produkcji "Ostry poker w małym Tokio", a wraz z sukcesem "Uniwersalnego żołnierza" przyszły dla niego lepsze czasy. Zagrał w "Drzewie Jozuego" i "Najemnikach", a w 1995 roku wcielił się w kaznodzieję-zabójcę w cyberpunkowym "Johnnym Mnemonicu" u boku Keanu Reevesa.

Pod koniec lat 90. zaczął jednak występować w tanich filmach sensacyjnych, które trafiały od razu na kasety wideo. Na wielkie ekrany wrócił za pomocą Sylvestera Stallone. To właśnie on zaproponował dawnemu koledze z planu udział w "Niezniszczalnych". W filmie zebrano najlepszych aktorów kina akcji lat 80 i 90. Po sukcesie produkcji Lundgren wystąpił także w jej dwóch kolejnych częściach. W 2015 roku zagrał główna rolę w "Gliniarzu w przedszkolu 2", sequelu filmu z Arnoldem Schwarzeneggerem z 1990 roku. Wystąpił także w małej roli w "Ave, Cezar!" braci Coen.Z kolei w superprodukcji "Aquaman" (2018) zagrał króla Nereusa. Jego królową była sama Nicole Kidman. Aktor ma powrócić także w kontynuacji tego filmu - "Aquaman and the Lost Kingdom".

Dolph Lundgren: Przeciwnik Rocky'ego dostanie własny film?

W 2018 roku Lundgren powrócił również do roli, która zapewniła mu sławę. W filmie "Creed II" ponownie wcielił się w Ivana Drago. Tym razem był trenerem syna, który mierzył się na ringu z Adonisem Creedem, dzieckiem zabitego niegdyś przez niego Apolla. W ubiegłym roku pojawiły się doniesienia o powstaniu kolejnego spin-offu kultowej serii. Film miałby skupić się na losach samego Ivana Drago. Fanem pomysłu nie jest Sylvester Stallone. 

"Przepraszam fanów. Nie chciałem, żeby te pasożyty wykorzystywały wymyślonych przeze mnie bohaterów" - napisał kilka miesięcy temu o producencie filmu "Drago" Irvinie Winklerze. Gwiazdor nie ukrywał, że Winkler i jego dzieci, do których należy część praw do serii, wbili mu nóż w plecy, podejmując decyzję o filmie bez pytania go o zdanie. D sprawy odniósł się również Dolph Lundgren. Ze wszystkich ludzi związanych z filmem "Drago" jest on jedyną osobą, do której Stallone nie ma żadnych pretensji i niezmiennie uważa go za swojego przyjaciela, co podkreślał w publikowanych przez siebie postach w mediach społecznościowych. 

"Chciałem wyjaśnić parę spraw w kwestii możliwego filmu 'Drago'. Żaden scenariusz nie został zaakceptowany. Nie podpisano żadnych umów, ani nie zatrudniono reżysera. Osobiście byłem przekonany że mój przyjaciel Sylvester Stallone jest zaangażowany w ten projekt jako producent, a może nawet jako aktor. W ubiegłym tygodniu w mediach pojawił się niefortunny przeciek. Jestem w kontakcie z panem Balboą (filmowe nazwisko Rocky’ego), więc fani serii mogą odetchnąć. I tyle" - napisał w mediach społecznościowych Lundgren.

Dolph Lundgren: Związek z młodszą i problemy ze zdrowiem

W ostatnim czasie media pisały jednak o Lundgrenie raczej nie w kontekście jego życia zawodowego, a prywatnego. Zwłaszcza odkąd związał się z pochodzącą z Norwegii trenerką personalną Emmą Krokdal, która jest od niego o 40 lat młodsza. Kobieta jest równolatką jego córki. Para zaręczyła się w 2020 roku. "Czuję się bardzo szczęśliwy, że mam kogoś takiego jak Emma w tym wieku. To odmieniło moje życie i mam nadzieję, że dało jej pomoc i wsparcie, którego w przeciwnym razie jeszcze by nie zdobyła" -przyznał Lundgren w rozmowie dla "Muscle and Health". Niedawno 65-letni gwiazdor i jego 26-letnia narzeczona zostali przyłapani na wspólnych wakacjach na greckiej wyspie Mykonos.

Chociaż jego życie zawodowe i uczuciowe rozkwita, to zdrowotnie jest w kiepskim stanie. W maju zdobył się na osobiste wyznanie. Goszcząc w programie "In Depth With Graham Bensinger" wyjawił, że w 2015 roku zdiagnozowano u niego raka nerki. "Wtedy robiłem skany co sześć miesięcy. Potem robiłem badania raz w roku i przez pięć lat wszystko było w porządku. W 2020 roku zaczął mi dokuczać refluks żołądkowy. Zrobiłem więc rezonans magnetyczny i okazało się, że w tym obszarze było jeszcze kilka guzów. Jesienią miałem zacząć kręcić swój nowy film. Gdy byłem w Alabamie, gotów do rozpoczęcia pracy na planie, zadzwonił do mnie mój lekarz i powiedział: 'Znaleźliśmy jeszcze jednego guza w wątrobie'" - wyznał Lundgren.

Gdy aktor przygotowywał się do kolejnej operacji, otrzymał druzgocącą wiadomość. "Dostałem telefon od chirurga, który powiedział, że guz urósł, dlatego na razie nie da się go usunąć. Był wielkości małej cytryny. Zaczęło do mnie docierać, że sytuacja jest naprawdę poważna" - zdradził gwiazdor czwartej części "Rocky’ego". Następnie musiał on przejść terapię ogólnoustrojową, w wyniku której zaczęły mu doskwierać rozmaite dolegliwości. "Skutki uboczne były bardzo dokuczliwe. Cały czas miałem biegunki, przez co wyraźnie straciłem na wadze. To był trudny czas, moja narzeczona bardzo wtedy cierpiała" - zdradził Lundgren.

Dolph Lundgren walczy z nowotworem

Kolejne chwile grozy aktor przeżył jesienią 2021 roku, gdy pojechał do Londynu, by nakręcić "Niezniszczalnych 4" oraz "Aquamana i Zaginione Królestwo". Jak przyznał, kontakt z zajmującym się nim zespołem specjalistów z kalifornijskiej kliniki Cedars-Sinai był mocno utrudniony. "Nie dostawałem od nich praktycznie żadnych informacji. Przez sześć miesięcy nie wiedziałem, co ze mną będzie. Prawdopodobnie myśleli, że mój przypadek jest przegraną sprawą. A kiedy się z nimi zobaczyłem, lekarz zaczął mówić rzeczy w stylu: 'Wiesz, powinieneś zrobić sobie przerwę i spędzić trochę czasu z rodziną'. Kiedy zapytałem go, ile mi zostało, odparł, że dwa lub trzy lata. Ale czułem, że według niego zostało mi mniej czasu" - wyznał aktor.

Lundgren zaczął wówczas oswajać się z perspektywą śmierci. "Byłem pewien, że zbliża się mój koniec. Patrząc wstecz pomyślałem, że miałem cholernie wspaniałe życie. Nie byłem więc zgorzkniały z powodu diagnozy. Było mi jedynie żal moich dzieci, mojej narzeczonej i przyjaciół. Wciąż jestem aktywnym i dość młodym facetem, więc naturalnie czułem się przygnębiony" - stwierdził gwiazdor. Na swoje szczęście postanowił skonsultować się z innym specjalistą. Dr Alexandra Drakaki zastosowała metodę leczenia, którą zwykle stosuje się w przypadku nowotworu płuc. "Nie mogłem uwierzyć, że różnica będzie tak ogromna. W ciągu trzech miesięcy rak skurczył się o 30 proc. Leki bez wątpienia zrobiły swoje - pod koniec zeszłego roku nowotwór zmniejszył się aż o 90 proc. Teraz jestem na etapie usuwania tkanki bliznowatej tych guzów" - powiedział aktor.

Ze swojej ośmioletniej walki z rakiem Lundgren wyciągnął ważne wnioski. "Doceniam każdy dzień, który mogę spędzić z ukochanymi osobami. Wiem, że mam szczęście, że żyję, dlatego cenię każdą chwilę. Dziś o wiele bardziej cieszę się życiem" - wyznał gwiazdor. I zaznaczył, że postanowił opowiedzieć swoją historię, by zachęcić innych do regularnego robienia badań i szukania opinii drugiego lekarza w momencie, gdy pierwszy twierdzi, iż nie ma już nadziei. "Mówię o tym po raz pierwszy. Jeśli to pomoże uratować życie choć jednej osoby, która znalazła się w takiej sytuacji, zdecydowanie było warto" - podkreślił aktor.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Dolph Lundgren
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama