Dlaczego córka Beaty Tyszkiewicz i Wajdy nie chce mieć dzieci? Zaskakujące wyznanie gwiazdy
Karolina Wajda, córka Andrzeja Wajdy i Beaty Tyszkiewicz, w wywiadzie dla "Vivy" dzieli się swoim podejściem do życia i kariery. "Nigdy nie kierowałam się szaloną ambicją i może dlatego nie uwierało mnie, że nie kontynuuję drogi zawodowej moich rodziców" - przyznała. W dalszej części rozmowy wyjaśniła również, dlaczego nie ma dzieci. "Myślę, że podjęłam słuszną decyzję, bo dzieci powinno się mieć z miłości, a nie z obowiązku" - dodała.
Karolina Wajda zadebiutowała na kinowym ekranie w bardzo młodym wieku, kiedy w poświęconym pamięci Zbigniewa Cybulskiego autotematycznym obrazie "Wszystko na sprzedaż" (1968) "zagrała" córkę Andrzeja Wajdy i Beaty Tyszkiewicz.
Małżeństwo jej rodziców, znanego reżysera i obiecującej aktorki, które zawarte zostało w 1967 roku, rozpadło się po zaledwie półtora roku.
Pierwszy znaczący aktorski debiut Karoliny Wajdy miał miejsce w 1986 roku, kiedy to w wieku 19 lat wystąpiła w szkolnej etiudzie "Mętna woda". Rok później zagrała w produkcji czechosłowackiej. Jednak najbardziej zapadającą w pamięć rolą Karoliny Wajdy jest postać Rozmaryny w filmie "Cwał" (1995) w reżyserii Krzysztofa Zanussiego.
W kolejnych latach Zanussi powierzył jej niewielką rolę znajomej hrabiego (w tej roli Zbigniew Zapasiewicz) w filmie "Urok wszeteczny" (1996), który był częścią telewizyjnego cyklu "Opowieści weekendowe". Ostatnie role aktorskie Karoliny Wajdy obejmowały niewielkie występy w polsko-brytyjskim serialu "Wojenna narzeczona" (1997) oraz w holenderskim filmie "Taming the Floods" (1999).
Karolina Wajda współpracowała również z ojcem jako asystentka na planie ekranizacji "Pana Tadeusza" (1999) oraz przy realizacji spektaklu telewizyjnego "Bigda idzie!" (1999).
Karolina Wajda nadal mieszka w dworku nabytym przez jej ojca w latach 60., położonym w Głuchach koło Wyszkowa, gdzie urodził się poeta Cyprian Kamil Norwid. Wajda poświęca się szkoleniu koni i jeźdźców, a także organizuje pokazy jeździeckie.
"Są takie kobiety, które pochylają się nad każdym wózkiem, ale to nie ja. Zawsze głównie realizowałam swoje cele. Oczywiście wiedziałam, jak powinna wyglądać rodzina, ale nigdy nie przemawiał do mnie tak silny imperatyw, żeby ją stworzyć" - przyznała w niedawnej rozmowie z magazynem "Viva". "Myślę, że podjęłam słuszną decyzję, bo dzieci powinno się mieć z miłości, a nie z obowiązku" - dodała.
Wcześniej, podczas rozmowy z "Dzień Dobry TVN", Wajda wspomniała o swojej decyzji o nieposiadaniu dzieci. "Wiem, czym jest miłość macierzyńska, bo mam mamę, która mnie kocha. I żałuję, że nie przyjdzie mi tej miłości skosztować samej. Ale z drugiej strony - gorzej jest zmuszać się do posiadania dzieci. I znam kilka osób, które mają dzieci niejako wbrew sobie i wiem, że to jest niedobre" - wyznała Wajda.
Karolina Wajda wniosła do sądu sprawę o unieważnienie testamentu spisanego przez jej ojca, Andrzeja Wajdę, przed jego śmiercią.
Andrzej Wajda, który zmarł w 2016 roku, spisał testament w okresie pogarszającego się zdrowia. Początkowo miał on przekazać spadek oraz prawa autorskie do swoich filmów, generujące rocznie dochody w wysokości około 2 mln zł, swojej córce Karolinie. Jednakże dziesięć miesięcy przed śmiercią, ostatnia wola reżysera została zmieniona: zyski z praw autorskich miały przypaść jego ostatniej żonie, Krystynie Zachwatowicz.
Karolina Wajda w wywiadzie dla magazynu "Gala" wyjaśniła: "Ojciec starał się uporządkować sprawy i spisał testament, który zakładał, że cały jego majątek oprócz praw autorskich miał przejść na rzecz fundacji przyznającej stypendia uzdolnionej młodzieży. Zrzekłam się dziedziczenia ustawowego na jego życzenie, więc w przypadku unieważnienia testamentu, nic bym nie otrzymała."
Po odkryciu nowej wersji testamentu, Karolina zdecydowała się na działania prawne. W 2018 roku sąd orzekł, że spadek otrzyma czwarta żona Andrzeja Wajdy. Sąd stwierdził, że przez przekazanie córce dwóch wartościowych nieruchomości, reżyser odpowiednio zadbał o jej przyszłość.
Czytaj również: Polski aktor przytył 50 kilogramów. "Nie poukładałem się ze sobą. Chodzę na terapię"