"Dirty Dancing": Po 35 latach od premiery wciąż zachwyca wielu!
"Dirty Dancing", a w polskim przekładzie "Wirujący seks" to jeden z tych filmów, o których słyszał chyba niemal każdy. Choć od premiery obrazu Emile'a Ardolino mija właśnie 35 lat, to film wciąż cieszy się popularnością. Widzowie do dziś chętnie wspominają kultowe już kreacje głównych bohaterów, w których w latach 80. wcielili się Jennifer Gray i Patrick Swayze. Mimo że między odgrywanymi przez nich postaciami wyraźnie iskrzyło, okazuje się, że za kulisami wcale nie było tak kolorowo. Z okazji okrągłej rocznicy premiery filmu zdradzamy kilka sekretów z filmowego planu.
Akcja "Dirty Dancing" rozgrywa się w latach 60. Główną bohaterką jest nastoletnia Babe (Jennifer Grey), która spędza wakacje wraz z rodzicami i siostrą w ekskluzywnym ośrodku wypoczynkowym. To właśnie tutaj poznaje przystojnego instruktora tańca Johnny'ego (Patrick Swayze). Między młodymi ludźmi rodzi się uczucie... Tak mniej więcej wyglądała fabuła produkcji, która do dziś dla wielu pozostaje wzorem filmu rozrywkowego.
Wielkiemu sukcesowi filmu w reżyserii Emile'a Ardolino towarzyszyła niezwykła popularność ścieżki dźwiękowej, na której znalazły się niezapomniane przeboje: nagrodzone Oscarem "Time of my Life" oraz "Hungry Eyes".
W 1987 roku "Dirty Dancing" spotkał się z ostrą krytyką ze strony czołowych amerykańskich recenzentów, jednak publiczność waliła do kin drzwiami i oknami, sprawiając, że ze 170 milionami dolarów film Ardolino stał się jednym z największych hitów końca lat 80. Dobrą passę kontynuował również w wypożyczalniach wideo, stając się pierwszym amerykańskim tytułem, który przekroczył granicę miliona dolarów z wpływów ze sprzedaży i wypożyczeń.
Do pracy na planie filmu wciąż chętnie powraca Jennifer Grey, której rola Babe przyniosła ogromną popularność i uczyniła światową gwiazdą. Aktorka, wspominając po latach pracę na planie kultowego filmu, przyznała, że nic nie zwiastowało jego sukcesu, tym bardziej że w trakcie jego realizacji ekipa napotykała na same problemy.
"Miałam wrażenie, że ten film jest w jakimś sensie przeklęty" - wspomniała Jennifer Grey w rozmowie z "Closer Weekly", dodając, że praca na planie okazała się bardzo trudna. "Wszystko szło nie tak. Zmagaliśmy się z wieloma problemami, ciągłymi opóźnieniami, ludzie albo odchodzili, albo byli zwalniani" - wyznała.
Mimo wszystkich problemów i trudności, gwiazda przyznaje, że jest bardzo wdzięczna za to, że to właśnie jej przypadła rola Babe.
Sukces, jaki odniósł taneczny hit, z pewnością nie byłby możliwy, gdyby nie aktorzy, którzy idealnie wpasowali się w charaktery wymyślonych przez scenarzystkę Eleanor Bergstein, postaci. I choć na ekranie Grey i Swayze wyglądali na duet idealny, gdy kamery gasły, zupełnie się nie dogadywali.
Aktora denerwowały przede wszystkim humory partnerki, jej ciągle zmieniające się nastroje i wygłupy, które w znacznym stopniu utrudniały i zakłócały pracę na planie. Tak było chociażby w słynnej scenie tańca Babe i Johnny’ego, którą nagrywano kilkukrotnie, bo Grey za każdym razem nie mogła powstrzymać śmiechu, tłumacząc się łaskotkami.
"Baby i Johnny nie mieli prawa być razem. My też nie byliśmy naturalnym dopasowaniem i to właśnie tworzyło napięcie. Były tarcia. Teraz pomyślałam, co chciałabym powiedzieć Patrickowi: 'Tak mi przykro, że nie mogłam po prostu docenić tego, kim jesteś, zamiast żałować, że nie jesteś taki, jaki chciałam, abyś był'" - napisała w swojej książce Jennifer Grey.
W 1997 roku, 10 lat po premierze obrazu, "Dirty Dancing" ponownie trafił na ekrany amerykańskich kin. Inicjatorem podpisywanej przez fanów petycji, domagającej się ponownej dystrybucji filmu, był komik i autor popularnego talk-show Conan O'Brien. Kiedy widzowie zaczęli masowo przysyłać listy poparcia, dystrybutor wreszcie ugiął się pod presją i zdecydował na ponowne wprowadzenie filmu do kin. Tymczasem O'Brien przyznał, że "Dirty Dancing" w ogóle mu się nie podobał...
Zobacz również:
Akademia Filmowa przeprosiła Sacheen Littlefeather po blisko... 50 latach!