Reklama

Dakota Johnson ma depresję. "Moje myśli podążają w kierunku bardzo mrocznych miejsc"

Dakota Johnson - gwiazda takich produkcji, jak "Suspiria", "Pięćdziesiąt twarzy Greya" czy "Perswazje" - wzięła udział w corocznej konferencji poświęconej podnoszeniu świadomości na temat depresji. Nie znalazła się tam przypadkowo. W swoim przemówieniu Johnson opowiedziała o swojej chorobie, którą zdiagnozowano u niej w wieku 14 lat.

Dakota Johnson - gwiazda takich produkcji, jak "Suspiria", "Pięćdziesiąt twarzy Greya" czy "Perswazje" - wzięła udział w corocznej konferencji poświęconej podnoszeniu świadomości na temat depresji. Nie znalazła się tam przypadkowo. W swoim przemówieniu Johnson opowiedziała o swojej chorobie, którą zdiagnozowano u niej w wieku 14 lat.
Dakota Johnson w 2021 roku /Axelle/Bauer-Griffin/FilmMagic /Getty Images

Dakota Johnson: Depresja w wieku 14 lat

"Najważniejszą rzeczą, jakiej nauczyłam się o depresji jest to, że trzeba zaakceptować fakt, że nie otrzymasz natychmiastowej odpowiedzi, że to wszystko nagle się nie skończy" - wyznała Dakota Johnson.

14 listopada w nowojorskim Hotelu Plaza odbyła się 17. już edycja konferencji zorganizowanej przez Hope for Depression Research Foundation - wiodącą amerykańską organizację pozarządową, zajmującą się badaniami nad depresją. Udział w wydarzeniu wzięli psychiatrzy, neurolodzy, aktywiści, filantropi i znane postaci z branży rozrywkowej.

Reklama

Nagrodę za wkład w podnoszenie społecznej świadomości na temat tej choroby odebrała Dakota Johnson. 34-letnia aktorka, znana m.in. z ekranizacji powieści erotycznej "Pięćdziesiąt twarzy Greya", w swoim przemówieniu opowiedziała o własnych zmaganiach z depresją.

Gwiazda została zdiagnozowana w wieku 14 lat. Ale na pierwsze spotkanie z psychologiem kilka lat wcześniej zaprowadzili ją sławni rodzice - Melanie Griffith i Don Johnson. 

"Pierwsze doświadczenia związane z terapią miałam już we wczesnym dzieciństwie. Moi rodzice rozwiedli się, gdy byłam dzieckiem. Byli na tyle mądrzy, że wiedzieli, że osoba z zewnątrz może mi pomóc w rozwiązaniu pewnych problemów" - zdradziła aktorka. I dodała, że w radzeniu sobie ze stanami lękowymi i depresją pomaga jej humor.

"Przez większość czasu mówię o tym w bardzo autoironiczny sposób. Chyba łatwiej się z tym zmierzyć przywdziewając maskę komedii. U mnie to działa. Żartowanie z tego mi pomaga, bo jeśli się nie śmieję, płaczę" - wyznała Johnson.

"Moje myśli podążają w kierunku bardzo mrocznych miejsc"

Gwiazda "Suspirii" podkreśliła, że ważnym elementem leczenia było pogodzenie się ze specyfiką depresji. A jest ona chorobą przewlekłą, w wielu przypadkach wymagającą długiej psychoterapii, często wspomaganej leczeniem farmakologicznym.

"Najważniejszą rzeczą, jakiej nauczyłam się o depresji, jest to, że trzeba zaakceptować fakt, iż nie otrzymasz natychmiastowej odpowiedzi, że to wszystko nagle się nie skończy" - powiedziała aktorka.

Johnson podzieliła się też ze słuchaczami sprawdzonymi metodami łagodzenia objawów schorzenia, wśród których znalazły się ćwiczenia oddechowe, joga, masaże tkanek głębokich, pływanie i oparta na mantrach medytacja transcendentalna.

O zmaganiach z depresją laureatka nagrody People’s Choice opowiedziała już w 2020 roku. W wywiadzie udzielonym magazynowi "Marie Claire" zdradziła, że wciąż uczęszcza na psychoterapię, która pomaga jej "oczyszczać umysł" i utrzymać psychiczną równowagę.

"Często nie mogę spać, bo nieustannie się zamartwiam. Moje myśli podążają w kierunku bardzo mrocznych miejsc. Dzięki terapii nauczyłam się doceniać swoją wrażliwość, która już mnie nie przytłacza. Pozwala mi natomiast silniej odczuwać to, co dzieje się wokół mnie i dostrzegać złożoność świata" - wyznała wówczas aktorka.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dakota Johnson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy