Reklama

Clooney debiutuje w całkiem nowej roli. Krytycy miażdżą jego występ?

George Clooney po wielu latach przerwy powrócił na scenę i zadebiutował na Broadwayu z teatralną wersją filmu "Good Night and Good Luck". Choć jego powrót wzbudził ogromne zainteresowanie mediów, a sama rola aktora nie została uznana za najgorszą, recenzje nie pozostawiają złudzeń - spektakl rozczarował krytyków.

George Clooney podbija Broadway

George Clooney, jedna z najbardziej ikonicznych postaci Hollywood, od kilku tygodni znowu znajduje się na ustach całego świata filmu. Wszystko za sprawą jego powrotu po latach do teatru i debiutu na legendarnym Broadwayu z teatralną wersją "Good Night and Good Luck" - filmu, który w 2005 roku zachwycił krytyków. 

Pojekt przyciąga uwagę nie tylko dlatego, że Clooney wraca do dawnego projektu, ale także dlatego, że postanowił odejść od swojej roli z filmu i wcielić się w postać, którą w kinowej wersji grał David Strathairn - Edwarda R. Murrowa, głównego bohatera dramatu. Choć ta zmiana nie spotkała się z krytyką, spektakl zbiera mieszane recenzje, co sprawia, że jego debiut na Broadwayu staje się jednym z najbardziej komentowanych wydarzeń teatralnych tego sezonu.

Reklama

George Clooney na Broadwayu: Debiut, który rozczarował wszystkich?

George Clooney zdobywa uznanie w prasie za to, że jego podejście do roli emanuje poczuciem celu i wyraźną chęcią skłonienia widza do refleksji. Jednak "The Guardian" zauważa, że spektaklowi brakuje dynamiki.

"Clooney przewodzi sprawnej, choć sztywnej, broadwayowskiej adaptacji (...). 63-letni aktor (...) wciela się w rolę zatwardziałego prezentera w swoim broadwayowskim debiucie z wyczuwalnym poczuciem celu" - czytamy na łamach tytułu. 

W podobnym tonie wypowiedział się inny magnat prasowy. Recenzent z "The Hollywood Reporter" twierdzi, że sztuka jest zbyt stonowana. Był też zdecydowanie bardziej surowy dla Clooneya - uważa, że brakuje mu czaru, którym rozkochuje widza, gdy gra w filmach. 

"Clooney mocno skłania się ku powadze, z ciągle zmarszczonym czołem, tłumiąc swój magnetyzm gwiazdy filmowej w występie wolnym od próżności. To godny uznania debiut na Broadwayu (Clooney ostatni raz grał na scenie w 1986 r.), choć być może odrobinę zbyt stonowany, aby nadać sztuce dynamiczny środek, którego potrzebuje" - pisze dla "The Hollywood Reporter" David Rooney.

ZOBACZ TEŻ: 

Nie miał za co jeść. Aktor kultowej komedii Polaków przerwał milczenie

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: George Clooney
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Przejdź na