Reklama

"Chce się żyć": Uznany za "roślinę". Wielka rola Dawida Ogrodnika

W środę mija dziesięć lat od premiery filmu "Chce się żyć", opowiadającego o chorym na mózgowe porażenie młodym mężczyźnie, który podejmuje trudną walkę o godność i prawo do normalnego życia. Wybitną rolę w produkcji Macieja Pieprzycy zagrał Dawid Ogrodnik.

W środę mija dziesięć lat od premiery filmu "Chce się żyć", opowiadającego o chorym na mózgowe porażenie młodym mężczyźnie, który podejmuje trudną walkę o godność i prawo do normalnego życia. Wybitną rolę w produkcji Macieja Pieprzycy zagrał Dawid Ogrodnik.
Dawid Ogrodnik w "Chce się żyć" /Hubert Komerski /Agencja FORUM

Upośledzenie umysłowe? A może tylko problem z komunikacją? Ten dylemat zaciążył nad losem głównego bohatera filmu "Chce się żyć". To inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia Mateusza, chłopaka z porażeniem mózgowym.

Kiedy Mateusz przyszedł na świat, lekarze wydali na niego wyrok, uznając go za "roślinę". Jednak rodzice chłopca (Arkadiusz JakubikDorota Kolak) nigdy nie pogodzili się z tą diagnozą, wierząc, że mimo problemów z komunikacją, ich syn jest w pełni sprawny intelektualnie. Mateusz dorasta otoczony troską i miłością, zyskując wiernego przyjaciela - mieszkającą w sąsiedztwie Ankę (Anna Karczmarczyk). Jednak los sprawia, że musi rozłączyć się z rodziną i trafia do specjalistycznego ośrodka. Z dala od bliskich podejmuje trudną walkę o godność i prawo do normalnego życia. Sytuacja Mateusza zmieni się, kiedy do placówki trafi młoda wolontariuszka (Katarzyna Zawadzka), a on sam przyciągnie uwagę lekarki (Anna Nehrebecka), która pracuje nad eksperymentalnymi metodami leczenia.

Reklama

"Mimo poważnej tematyki 'Chce się żyć' jest filmem o wydźwięku zdecydowanie optymistycznym. To historia, która porusza, ale także wywołuje uśmiech i skłania do refleksji związanych z życiem, śmiercią, miłością czy normalnością. To opowieść, który daje nadzieję, zawartą w pozytywnym przesłaniu. Dzięki sile ducha, można przezwyciężać przeciwności losu, wyjść poza własne ograniczenia, cieszyć się życiem, takim jakie ono jest. Znaleźć szczęście. Tylko nie można się poddawać. Nigdy" - wyjaśniał Maciej Pieprzyca.

"Mówi się, że nie ma prawdziwego dramatu bez komedii. Te wartości się dodają - życie nigdy nie jest ani tylko smutne, ani tylko wesołe. Te tonacje mieszają się. Dla mnie od początku było jasne, że nie chcę robić tego filmu na smutno. Z takim założeniem przystąpiłem do pisania scenariusza. Chciałem, żeby powstał taki film, jaki sam chciałbym obejrzeć. Bo w pierwszej kolejności jestem przecież widzem, a dopiero później reżyserem. Prawdę mówiąc, miałbym problem by znieść tę historię, gdyby to były dwie godziny filmu tylko o ciężkim losie głównego bohatera, bez odrobiny humoru czy optymizmu. Oczywiście, 'Chce się żyć' to nie jest komedia, tylko dramat, co nie zmienia faktu, że ma pozytywny wydźwięk. Na tym mi zależało, bo też osoba, której życiem ten film jest inspirowany, pomimo kalectwa i ciężkiego losu, ma ogromne poczucie humoru i potrafi śmiać się z siebie i ze swojej niepełnosprawności. Główny bohater, którego ja stworzyłem, też taki jest. Chciałem, żeby to był inteligentny, fajny chłopak z poczuciem humoru" - przekonywał twórca "Inferno" oraz "Drzazg".

"Robiłem dość długą dokumentację, która trwała prawie rok. Odwiedzałem ośrodki, w których przebywają osoby z porażeniem mózgowym. Rozmawiałem z pierwowzorem mojego bohatera, a także z rodzinami, które mają dzieci z porażeniem mózgowym. Nasłuchałem się wielu historii i gdzieś one zostały przetworzone przez moją wyobraźnię. W taki właśnie sposób narodził się ten film. 'Chce się żyć' jest inspirowany losem jednego chłopaka, który był zaczynem całej mojej pracy, ale to nie jest jego historia oddana w proporcji 1:1. Może 30% to prawda, a reszta to fantazja, ale bardzo mocno osadzona w rzeczywistości, którą poznałem" - tłumaczył reżyser.

Główną rolę zagrał w filmie Dawid Ogrodnik. "Stopień zespolenia aktora z upośledzonym umysłowo bohaterem jest doprawdy imponujący - Ogrodnik przyznał, że w pracy nad rolą niebagatelną rolę odegrała pomoc znanego pantomimisty Bartosza Ostapczuka. Cielesna transformacja Ogrodnika jest bowiem w wysokim stopniu organiczna: z poskręcanymi kończynami, ptasio nastroszoną głową, ściągniętą mimiką - jego kreacja wykracza poza zwyczajne zadanie aktorskie, stając się fizyczno-psychologicznym wyzwaniem" - pisał recenzent Interii Tomasz Bielenia.

W młodszą wersję jego bohatera wcielił się fenomenalny debiutant Kamil Tkacz. "Uczestniczyłem w projekcie od początku, więc mogłem przygotowywać Kamila do roli" - opowiadał Ogrodnik. - "Szybko stał się bardzo pewny tego, co robi. Intuicja pchała go do rozwiązań, które sam bym mu zaproponował, a czasami wręcz wyprzedzała to, co przychodziło mi do głowy. I to był moment, w którym mówiłem - stop - ja nie mam tu już nic do dodania. On to świetnie robi!".

"Nie było między nami dystansu. Nie musieliśmy do siebie docierać, ani dużo tłumaczyć. Patrzyłem na niego, jak na siebie. Kamil jest niezwykle chłonnym młodym gościem. Gdy zdarzały się jakieś trudniejsze fragmenty, tłumaczyłem mu, że wymagają czasu i większego nakładu pracy. I on nie bał się zaufać, że w końcu się uda. Dużą rolę odegrało jego niesamowite przygotowanie fizyczne. Kamil uprawia ju-jitsu i jest niezwykle wytrzymały. W tej sytuacji próby mogły trwać bardzo długo, czasem po dwie, trzy godziny" - wspominał Ogrodnik.

"Dawid był super nauczycielem i bardzo mu dziękuję za to, jak przygotował mnie do roli. Chciałbym raz jeszcze zagrać z nim, z panią Dorotą Kolak i panem Jakubikiem. Pobyć z nimi nieco dłużej, by nie zapominać o sobie nawzajem. Chociaż ja wiem, że nigdy o nich nie zapomnę" - mówił wzruszony debiutant, którego krótko później, razem z bratem bliźniakiem Andrzejem, oglądaliśmy w dramacie wojennym "Biegnij chłopcze, biegnij".

"Marzę o tym, żeby film zwrócił uwagę na trudną sytuację osób niepełnosprawnych w naszym kraju i wywołał na ten temat dyskusję. Ludzie dotknięci tym problemem nie mogą się doczekać, kiedy film wejdzie na ekrany. Dla nich to niepowtarzalna okazja do zabrania głosu, pokazania ich sytuacji, problemów, ale przede wszystkim uzmysłowienia społeczeństwu prawdziwego obrazu osób niepełnosprawnych. Chciałbym, żeby niepełnosprawni wyszli na ulice Warszawy przynajmniej tak samo uśmiechnięci, jak wtedy, kiedy miałem okazję je poznać i z nimi pracować. Chcę ich spotykać wszędzie tam, gdzie sam mogę pójść. Przemek, który był pierwowzorem mojej postaci, ma ponad trzydzieści lat. Ma jedno marzenie: chciałby pójść w Warszawie do kina. Dla nas to banalne marzenie. Dla niego i pewnie wielu jemu podobnych osób - największe" - wyjaśniał Ogrodnik.

Krótko po premierze wokół filmu narosła fala kontrowersji. Wszystko za sprawą artykułu na łamach "Super Expressu" autorstwa Vanessy Grzybowskiej poświęconego osobie Przemysława Chrzanowskiego, który zainspirował twórców filmu. Znalazły się w nim między innymi fragmenty: "Nie chce mi się żyć. Jestem coraz bardziej samotny (znak "sam"). Czuję się wykorzystany przez ekipę filmowców (znaki "wykorzystanie" i "kamera"). Potraktowany jak szmaciana lalka (znak "lalka" i "szmata") - opowiada nam Przemek", "Przemek leży na materacu w bidulu i już nikomu nie jest potrzebny - mówi jego rozżalona matka Zofia Matera. - Od reżysera dostał na waciki. A ten film jest komercyjny, nastawiony na robienie kasy".

W odpowiedzi na publikację, specjalne oświadczenie wystosował Maciej Pieprzyca. "Filmowi 'Chce się żyć' oddałem trzy i pół roku życia. Bardzo mocno przeżywam to, co się dzieje w związku z artykułem, który ukazał się w 'Super Expressie'" - napisał reżyser.

"Kiedy wybuchła 'afera', nie mogłem skontaktować się z mamą Przemka i poznać jej wersji. Udało nam się porozmawiać dopiero po publikacji materiału. Pani Zofia powiedziała mi wtedy, że to nie ona - jak przedstawiła mi sytuację autorka, Vanessa Grzybowska - zwróciła się do 'Super Expressu', lecz to dziennikarka sama ją odnalazła. Później zaś przekręciła jej słowa, pisząc o rzekomych pretensjach i wrogim nastawieniu do filmowców. Wierzę, bo tak samo zmanipulowano moje odpowiedzi, wyrywając słowa z kontekstu i całkowicie pomijając to, co rzeczywiście istotne" - kontynuował Pieprzyca.

"Pani Vanessa Grzybowska w telefonicznej rozmowie ze mną stwierdziła, że kieruje się wyłącznie dobrem Przemka. Gdyby tak było, to - biorąc pod uwagę, że to ona 12 lat temu napisała pierwszy o nim artykuł, a teraz my zrobiliśmy film inspirowany jego historią - można było porozumieć się np. co do wspólnej fundacji, która zbierałaby środki na sprzęt pomocny dla Przemka oraz innych podopiecznych Domu Pomocy Społecznej w Międzylesiu. Domu, który - pisząc o nim 'bidul' - najzwyczajniej oszkalowała, podobnie jak pracujących tam, wspaniałych ludzi. Dlatego uważam, że autorce tekstu zależało wyłącznie na wywołaniu fałszywej afery tam, gdzie naprawdę jej nie ma. Ani pani Grzybowska, ani redakcja 'Super Expressu' - od wielu lat doskonale znając sytuację Przemka - nie zrobili dla niego nic. Nie zrobili dokładnie tego, o co dziś tak ostro oskarżają innych" - przekonywał twórca.

Na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 2013 roku "Chce się żyć" otrzymało Srebrne Lwy. Dodatkowo obraz wyróżniono Złotym Klakierem, czyli nagrodą publiczności dla najdłużej oklaskiwanego filmu. Produkcja otrzymała również pięć Polskich Nagród Filmowych - Orły. Ogrodnika wyróżniono za rolę pierwszoplanową, a Nehrebecką i Jakubika za drugoplanowe. Doceniono również scenariusz Pieprzycy. Ostatnią ze statuetek była nagroda publiczności.

Krótko później Ogrodnika wyróżniono ponadto Paszportem "Polityki". Otrzymał go "za aktorstwo, które łączy imponujące umiejętności warsztatowe i wielką charyzmę; za rolę niepełnosprawnego w 'Chce się żyć', która już przeszła do historii polskiego kina". Obok Ogrodnika do Paszportu "Polityki" nominowani byli wówczas reżyser filmu "Płynące wieżowce" Tomasz Wasilewski oraz gwiazda filmu "Ida" - Agata Kulesza.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Chce się żyć
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy