Był na dnie. Ta rola uratowała mu karierę
Trudno dziś wyobrazić sobie, by w Sonny'ego Crocketta, głównego bohatera "Policjantów z Miami", wcielił się ktoś inny niż Don Johnson. Jednak gdy aktor pojawił się na castingu do kultowej produkcji, nie był pierwszym wyborem twórców. Wszystko przez jego poprzednie porażki — zawodowe i osobiste. Rola Crocketta była dla niego ostatnią szansą, by odbić się od dna.
Na początku lat osiemdziesiątych kariera Johnsona wydawała się zakończona. Aktor próbował swych sił w telewizji, jednak kolejne piloty seriali były odrzucane przez stacje. W dodatku nie panował nad swoim życiem osobistym. Przez romanse stał się królem skandali, a rytm jego życia wyznaczały nałogi. Wtedy postanowił wyjść na prostą. Pomóc miała mu w tym rola w "Policjantach z Miami", serialu sensacyjnym, który — jak się okazało — zrewolucjonizował telewizję.
Johnson starał się o rolę Jamesa "Sonny'ego" Crocketta, detektywa działającego wraz ze swym partnerem "Rico" Tubbsem pod przykrywką. Producenci wiedzieli, że sukces produkcji zależy od obsady. Proces castingu był więc wyjątkowo długi. Ostatecznie wybór ograniczono do dziesięciu Crockettów (w tym Johnsona) i dziesięciu Tubbsów. Każdy z kandydatów czytał z kilkoma pretendentami do drugiej roli, a producenci sprawdzali, czy jest między nimi jakaś chemia. Jak przyznał Thomas Carter, reżyser pilota "Policjantów z Miami", "Johnson nie był ich pierwszym wyborem. [...] Próbował w innych serialach, które nie działały". Z powodu jego problemów w życiu osobistym jego kandydaturą nie była zachwycona także stacja NBC.
Producenci wpadli na niecodzienny pomysł. Chcieli, by aktorzy, którzy dotarli do ostatniego etapu castingu, towarzyszyli w pracy prawdziwym policjantom pracującym w Miami. Po jednej z "nocek" Johnson miał stawić się na ponownym czytaniu scenariusza. Wpadł do studia zmęczony, niewyspany, nieogolony, bez prysznica. Producenci byli zachwyceni jego wyglądem. Tego samego dnia otrzymał rolę w serialu. Jak się później okazało, jego największym konkurentem był Larry Wilcox, znany dzięki głównej roli w serialu "CHIPs".
Johnson nie był przekonany co do stylu swojego bohatera. Sonny Crockett nosił jasne, sportowe garnitury, a pod nimi jednokolorowe koszulki. Aktor obawiał się, że wpłynie to niekorzystnie na jego wizerunek macho. Proponował, by Crockett nosił dżinsy, swetry z dekoltem w kształcie litery V i buty kowbojskie. Nie zgodzili się z nim producent Michael Mann oraz odpowiadająca za kostiumy Jodie Lynn Tillen. Według nich policjant był z ubioru typem plażowego obiboka.
Johnson wciąż był nieprzekonany. Szybko okazało się jednak, że ma problem z temperaturami panującymi w Miami. Nauczył się, by redukować swój ubiór do tego, co niezbędne, inaczej mógłby się ugotować. W pierwszej kolejności wyrzucił skarpety. Dział kostiumów znalazł dla niego luźne garnitury marek Versace i Armani, wtedy nieznanych szerzej w Stanach Zjednoczonych. Johnson nie był zachwycony ich wyglądem, ale zdecydował się je założyć. Żartował, że czuje się, jakby nosił piżamę. Tak oto narodził się styl Crocketta, który, jak się okazało, stał się ikoniczny dla lat osiemdziesiątych XX wieku.
Johnson powoli przekonywał się do Miami i pracy przy serialu. Nie oznacza to, że był to proces bezkonfliktowy. Szczególnie mocno dawał się we znaki Edwardowi Jamesowi Olmosowi, który wcielił się w jego przełożonego. Ten wykorzystał negatywne emocje w swojej roli. Podczas wspólnych scen Olmos często mówił do Johnsona podniesionym głosem, a czasem nie mógł nawet na niego patrzeć. Prawdziwy konflikt stworzył podwaliny do nieoczywistego partnerstwa na ekranie.
"Policjanci z Miami" nie byli sukcesem w dniu premiery. Serial zaczął notować dobre wyniki oglądalności po zakończeniu pierwszego sezonu, gdy emitowano jego powtórki. Druga seria okazała się natomiast hitem. Z popularnością przyszły także nagrody. Johnson i Olmos otrzymali za swoje role po Złotym Globie. Aktor, który zaledwie dwa lata wcześniej znajdował się u kresu kariery, teraz był jednym z najlepiej opłacanych ludzi pracujących w telewizji.
Dzięki zdobytej w serialu popularności Johnson zamierzał rozpocząć karierę filmową. Pod koniec drugiego sezonu "Policjantów z Miami" był gotowy odwiesić kolorowe garnitury i zamienić Florydę na Los Angeles. Producenci przyjęli jego decyzję i zaczęli nawet rozglądać się za godnym zastępstwem. Rozważali Treata Williamsa i Marka Harmona. Z sytuacji nie był zadowolony Mann, który namówił Johnsona, by ten nie opuszczał serialu. Aktor nie mógł przez to zaangażować się w takie filmy jak "Nietykani" i "Szklana pułapka".
Styl Crocketta udzielił się Johnsonowi tak bardzo, że wywołał on skandal, gdy na spotkaniu z prezydentem Ronaldem Reaganem pojawił się bez skarpetek. Aktor bronił się: "Zawsze mówiłem, że sportowa marynarka na koszulce jest dobrym strojem na spotkanie z każdym człowiekiem, może poza królową. Co do skarpetek, muszę przyznać, że nie posiadam już takowych. Zrozumcie, mieszkam w Miami".