Reklama

Burza w sieci o nową "Królewnę Śnieżkę". Znacznie odejdzie od oryginału

Aktorska wersja klasycznej animacji Disneya o Królewnie Śnieżce wejdzie do kin 22 marca 2024 roku. Film ma się znacząco różnić od oryginału, co w połączeniu z zaangażowaniem aktorów o różnych kolorach skóry wywołało negatywny odzew w sieci. Niezadowolone są także osoby niskorosłe.

Zdjęcia do aktorskiej wersji "Królewny Śnieżki" miały rozpocząć się w marcu 2020 roku. Realizację przesunęła pandemia koronawirusa COVID-19. Ostatecznie prace na planie zakończono 13 lipca 2022 roku. W rolach głównych wystąpiły Rachel Zegler i Gal Gadot. Scenariusz napisały Greta Gerwig i Erin Cressida Wilson. Reżyseruje Marc Webb, twórca "500 dni miłości" i dylogii "Niesamowity Spider-Man".

Reklama

"Królewna Śnieżka": Kontrowersyjny casting

Film niemal od początku mierzył się z kontrowersjami. Sporny okazał się już dobór obsady. Tytułową rolę powierzono Rachel Zegler, laureatce Złotego Globu za "West Side Story" Stevena Spielberga. W styczniu 2022 roku, podczas występu w programie "Actors on Actors" dla magazynu "Variety", aktorka nie ukrywała ekscytacji angażem. "W życiu się nie spodziewałam, że będę miała taką możliwość. Dotychczas nikt nie utożsamiał Śnieżki z Latynoską, mimo popularności tej bajki w krajach hiszpańskojęzycznych. [...] Także zostanę latynoską księżniczką" - mówiła aktorka. 

Angaż Zegler, która ma polskie i kolumbijskie korzenie, rozwścieczył niektórych internautów. Inni stanęli w jej obronie. Aktorka podziękowała za wsparcie w mediach społecznościowych, ale poprosiła, by nie mieszać jej do "bezsensownego dyskursu o castingu". Do wiadomości załączyła swoje zdjęcia z dzieciństwa, na których jest przebrana za księżniczki Disneya — w tym za Śnieżkę. Jej wpis polubiła m.in. Halle Bailey, która zagrała Arielkę w aktorskiej "Małej syrence" i również musiała się mierzyć z hejtem w sieci. 

Angaż gwiazdy "West Side Story" skrytykowała między innymi dziennikarka Megyn Kelly. Według niej Śnieżka nazywa się tak, a nie inaczej, ponieważ jej skóra "jest biała jak śnieg". 

"Królewna Śnieżka": Za bardzo woke?

Zegler nie ukrywała, że jej Śnieżka będzie się znacząco różniła od postaci z animacji z 1937 roku. Aktorka mówiła wprost w wywiadach, że nie przepada za oryginałem. W rozmowie z "Variety" nazwała go "przestarzałym, jeśli chodzi o reprezentację kobiet". Zaznaczyła, że jej księżniczka okaże się fantastyczną przywódczynią. 

W innych wywiadach zapowiadała, że historia odejdzie znacząco od oryginału. Śnieżka nie zostanie uratowana przez pocałunek księcia. "Ona nie marzy o prawdziwej miłości. Chce być liderką i wie, że może nią zostać" - mówiła gwiazda superbohaterskiej produkcji "Shazam! Gniew bogów". Po tych słowach pojawiły się oskarżenia o wokeizm. 

Niektórzy nie byli także zadowoleni z odejścia od wątku miłosnego. Według nich zaprezentowanie księżniczki jako osoby pozbawionej głębszego uczucia jest wręcz antyfeministyczne. 

"Królewna Śnieżka": Niezadowolenie osób z niskorosłością

Kontrowersje pojawiły się także przy ogłoszeniu odtwórców ról siedmiu krasnoludków. Twórcy zdecydowali się zróżnicować kompanów Śnieżki pod względem koloru skóry. W wesołej kompanii znalazła się też jedna kobieta. Znów pojawiły się oskarżenia o wpisywanie się na siłę w nurt woke. 

Samo powstanie filmu nie spodobało się Peterowi Dinklage'owi. Znany z "Gry o tron" aktor nie ukrywał irytacji podczas rozmowy w podcaście Marca Marona. "Bez urazy, ale byłem trochę zaskoczony, kiedy z dumą ogłosili, że zaangażowali Latynoskę do roli Śnieżki. Opowiadają historię o księżniczce i siedmiu krasnoludkach. Cofnijcie się i spójrzcie na to, co robicie. [...] Jesteście postępowi z jednej strony, ale z drugiej robicie tę pie...... uwsteczniającą historię o siedmiu krasnoludkach mieszkających w jaskini. Ludzie, co wy k.... robicie? [...] Wszystkiego dobrego dla aktorki i ludzi, którzy myśleli, że robią coś w porządku. Dla mnie jednak... co wy robicie" - mówił. 

Gdy w sieci pojawiły się zdjęcia z planu i okazało się, że w tylko jednego krasnoludka wcielił się niskorosły aktor, swoje niezadowolenie wyraził Jason Acuna, czyli Wee Man z "Jackassa". Według niego to błąd Disneya. W wywiadzie dla TMZ stwierdził, że wpłynie to negatywnie na pozycję osób niskorosłych w przemyśle filmowym.  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy