Reklama

Brie Larson: Laureatka Oscara padła ofiarą hejterów. Ma dość współpracy z Marvelem

O Brie Larson znów zrobiło się głośno za sprawą premiery filmu "Marvels". Aktorka po raz kolejny wcieliła się w postać Carol Danvers. Rola ta stała się dla niej przekleństwem. Larson od lat musi mierzyć się z internetowymi hejterami, którzy żądają usunięcia jej z MCU. Ponoć jest rozczarowana współpracą z Marvelem i ma dość występów w ich filmach.

O Brie Larson znów zrobiło się głośno za sprawą premiery filmu "Marvels". Aktorka po raz kolejny wcieliła się w postać Carol Danvers. Rola ta stała się dla niej przekleństwem. Larson od lat musi mierzyć się z internetowymi hejterami, którzy żądają usunięcia jej z MCU. Ponoć jest rozczarowana współpracą z Marvelem i ma dość występów w ich filmach.
Brie Larson /Shootpix/ABACAPRESS.COM /East News

Brie Larson na małym ekranie zadebiutowała w wieku 9 lat w komediowym skeczu w programie "The Tonight Show with Jay Leno", w którym zaprezentowała parodię lalki Barbie "Malibu Mudslide Barbie". W kolejnych latach dostawała gościnne rólki w telewizyjnych serialach: "Dotyku anioła", "Asach z klasy" i sitcomie "Schimmel". Ten ostatni nie trafił nawet na emisję.

Początki w branży nie należały do najłatwiejszych. Pierwszą dużą rolę Larson dostała w 2003 roku w sitcomie "Jak wychować tatę", w którym wcieliła się w córkę głównego bohatera (Bob Saget). Po jednym sezonie zaprzestano jednak produkcji serialu. Kolejnym krokiem w karierze miała być rola w sitcomie "Hope i Faith" - nastoletnia aktorka została jednak skreślona z obsady po pilotażowym odcinku (który, dodatkowo, nie doczekał się emisji).

Reklama

Młoda aktorka uznała, że z nazwiskiem Desaulniers nie zrobi kariery, postanowiła więc sprawić, by krytycy i widzowie mieli łatwiejsze zadanie z zapamiętaniem jej ekranowej prezencji. Wybór nowego nazwiska wynikł z dziecięcej fascynacji lalką z serii American Doll, która nazywała się Kirsten Larson. Przypadek sprawił, że tak samo miała na nazwisko posiadająca szwedzkie korzenie prababcia aktorki.

Brie Larson została obsypana nagrodami po występie w "Pokoju"

W 2012 roku Larson wystąpiła w popularnej komedii "21 Jump Street" z Jonah Hillem i Channingiem Tatumem w rolach głównych. Przełomem w jej karierze okazał się film "Przechowalnia numer 12" Destina Daniela Crettona, w którym wcieliła się w opiekunkę ośrodka wychowawczego zmuszoną do zmierzenia się ze swoją trudną przeszłością i nieplanowaną ciążą. Za tę rolę otrzymała nominację do nagród Indie i Critics' Choice.

Jeszcze więcej wyróżnień zebrała jej rola w "Pokoju" (2015) Lenny'ego Abrahamsona. Zagrała w nim młodą matkę, która wraz ze swym kilkuletnim synem od prawie 6 lat jest więziona przez szaleńca w pozbawionym okien pomieszczeniu. Za tę rolę otrzymała liczne wyróżnienia, z Oscarem, Złotym Globem i nagrodą BAFTA na czele.

"Chyba mamy następczynię Meryl Streep. I być może laureatkę nadchodzących Oscarów" - powiedział Robert Redford po obejrzeniu filmu "Pokój". Były to prorocze słowa. "Czuję się, jakbym urodziła się po to, żeby kwestionować wszystkie aspekty życia, jakbym była zagubiona w rzeczywistości, samotna i niemożliwa do pokochania. Wasze filmy sprawiły, że czuję się mniej samotna. Dziękuję" - powiedziała Larson, odbierając złotą statuetkę.

Aktorkę oglądaliśmy w superprodukcji "Kong: Wyspa czaszki". Larson wcieliła się w niej w postać reporterki wojennej Mason Weaver. Jej bohaterka mówi o sobie, że jest "fotografem antywojennym" - nie nosi broni, a celuje do ludzi tylko obiektywem swojego wiernego aparatu marki Leica. Larson sama zajmowała się fotografią, wiedziała więc, czego się spodziewać, decydując się na udział w projekcie. 

Brie Larson: (Nieudana) przygoda z Marvelem

W 2019 na ekrany kin trafił film "Kapitan Marvel", w którym Larson wcieliła się w tytułową bohaterkę - Carol Danvers. Jej postać jest oficerem armii Stanów Zjednoczonych, ale wkrótce odkryje prawdę o sobie i stanie się jedną z najpotężniejszych postaci wszechświata, gdy na skutek genetycznej modyfikacji zyska pozaziemską moc rasy Kree. Była to pierwsza w historii produkcja Marvela przedstawiająca losy kobiecej protagonistki.

W tej samej roli Larson zobaczyliśmy również w produkcji "Avengers: Koniec gry", która stała się najbardziej kasowym filmem w historii kina. Powtórzyła ją również w najnowszym filmie "Marvels".

Na Brie Larson od momentu premiery filmu "Kapitan Marvel" spada fala krytyki. Jest działaczką na rzecz równości płci i orędowniczką ofiar przemocy na tle seksualnym. Z powodu feministycznych poglądów, kilku wyrwanych z kontekstu wypowiedzi, aktorka przez niektórych widzów postrzegana jest jako mocno lewicująca. Zarzuca się jej nienawiść do mężczyzn oraz seksizm. Doszło do sytuacji, w której w obronie Larson stanął sam Samuel L. Jackson.

Wściekli widzowie stworzyli nawet petycję, która miała na celu usunięcie Brie Larson ze świata Marvela. "Chcemy, aby Brie Larson zrezygnowała z roli, tym samym udowadniając, że jest sprzymierzeńcem sprawiedliwości społecznej i zagwarantuje, że homoseksualna ciemnoskóra kobieta dostanie jej rolę. Niech będzie nią Monika, oryginalna Kapitan Marvel, a nie 'wybielona' bohaterka pojawiająca się, aby nabić kabzę białym facetom z Disneya" - pisali autorzy.

Ponadto mówi się, że aktora miałaby być rozczarowana współpracą z Marvelem. Joanna Robinson w książce "The Reign of Marvel Studios" ujawniła, że Brie Larson ma dość wcielania się w Carol Danvers.

"Zapytana (...), czy chciałaby wrócić jako Kapitan Marvel po filmie Marvels, Larson odpowiedziała: "Nie wiem, czy ktoś chce, żebym zrobiła to jeszcze raz?". Marvel spodziewał się, że Czarna Pantera, Kapitan Marvel i Spider-Man będą postaciami, które wprowadzą MCU w nową erę, ale nie była to już przyszłość, na której można było polegać" - czytamy.

"Marvel umieścił Brie Larson na piedestale w MCU. Nie wiem, czy aktorka była niewłaściwą osobą do tej roli. Ale toksyczna reakcja fanów spowodowała, że Brie Larson nie chce już więcej grać Carol Danvers" - dodała autorka.

Sama Brie Larson w wywiadach podkreślała, że "nie ma czasu" na internetowych trolli i hejt, a także że nie czyta artykułów o sobie.

"Marvels": Finansowa katastrofa. 47 milionów dolarów na otwarcie

Przed premierą prognozowano, że "Marvels" zarobi około 80 milionów dolarów, co nie było wygórowaną kwotą jak na film MCU. Z czasem szacunki te obniżono do 60 milionów, ale i tej granicy nie udało się przekroczyć filmowi DaCosty. Do czasu jego premiery tylko dwa filmy Marvela zarobiły w weekend otwarcia poniżej 60 milionów dolarów. Były to "Niesamowity Hulk" z 2008 roku (55 milionów) oraz "Ant-Man" z 2015 roku (57 milionów). 

"Marvels" wypadł znacznie słabiej, stając się filmem z najgorszym wynikiem otwarcia w historii Kinowego Uniwersum Marvela. Produkcja nie ma porównania również do wyników otwarcia innych tegorocznych filmów Marvela. Trzecie części "Ant-Mana" i "Strażników Galaktyki" zarobiły w tym okresie odpowiednio 106 i 118 milionów dolarów.

W sumie na koncie "Marvels" na wszystkich światowych rynkach jest obecnie zaledwie 110 milionów dolarów, co wróży finansową katastrofę, bo realizacja filmu pochłonęła około 220 milionów dolarów. Jeśli dodać do tego kwoty przeznaczone na dystrybucję i marketing, można przypuszczać, że Marvel Studios będzie liczyć straty w dziesiątkach milionów dolarów.

Czytaj więcej: Weekend w kinie: Igrzyska śmierci i nowe filmy starych mistrzów

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Brie Larson | Marvels
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy