Reklama

Brendan Fraser podejrzewa, że nominowanie go do Złotych Globów było cyniczną zagrywką

Brendan Fraser nie pojawił się na niedawnej ceremonii rozdania Złotych Globów, choć był nominowany w kategorii dla najlepszego aktora w dramacie. Jego nieobecność nikogo nie zdziwiła. Co było jej powodem?

Brendan Fraser nie pojawił się na niedawnej ceremonii rozdania Złotych Globów, choć był nominowany w kategorii dla najlepszego aktora w dramacie. Jego nieobecność nikogo nie zdziwiła. Co było jej powodem?
Brendan Fraser /Noam Galai/Getty Images for SiriusXM /Getty Images

Brendan Fraser w 2018 roku wyznał, że był molestowany przez Philipa Berka, byłego prezydenta przyznającego nagrody Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej (HFPA). Teraz w radiowej audycji Howarda Sterna gwiazdor wyznał, że nie chciał dostać tej nagrody. Podejrzewa też, że przyznanie mu nominacji wynikało z cynizmu HFPA.

"Zacząłem się zastanawiać nad tym, czy nie była to cyniczna nominacja. Trudno było mi to ocenić z powodu naszej wspólnej historii. I tego, że wciąż czekam na efekty zapowiedzianej przez nich reformy. Mówiąc szczerze, wszyscy ciągle na to czekamy. Co dla mnie najważniejsze to fakt, że ta nagroda nic dla mnie nie znaczy. Nie chcę jej. Nie zależało mi nawet na tym, żeby być do niej nominowany. Oni potrzebowali mnie, ale ja ich nie potrzebuję. Te nagrody nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Gdzie postawiłbym taką ozdóbkę? Co bym z nią zrobił?" – stwierdził Brendan Fraser w audycji Howarda Sterna.

Reklama

Brendan Fraser: "To moja walka"

Mimo tego nastawienia aktor pochwalił decyzję o przyznaniu Złotego Globa dla najlepszego aktora Austinowi Butlerowi za rolę główną w filmie "Elvis". Jego zdaniem młody gwiazdor bez wątpienia zasłużył na tę nagrodę. Fraser zaznaczył też, że nie oczekuje od innych aktorów, żeby dołączał do jego krucjaty przeciwko HFPA. 

"To moja walka, niczyja inna. Nie potrzebuję solidaryzowania się ze mną. Byłoby z tym związane ryzyko. No i łatwo byłoby to zbanalizować jako cyniczne działanie" – powiedział.

W tegorocznej gali Złotych Globów Fraser dostrzegł jednak pewien pozytyw. 

"Dobrą wiadomością w tym wszystkim jest to, że zrobili w trakcie ceremonii coś ważnego, co zmieniło moje zdanie o nich - w centrum transmisji postawili Zełenskiego. Oddali mu scenę, co było ich potężnym oświadczeniem i czymś, co mogę wspierać i za czym stać" – chwali gwiazdor "Wieloryba".

To właśnie rola w "Wielorybie" Aronofsky’ego przyniosła Fraserowi nominację do Złotego Globu. Aktor już w listopadzie ubiegłego roku potwierdzał, że nie pojawi się na tegorocznej ceremonii. 

"Moja matka nie wychowała hipokryty" – tłumaczył. 

Za rolę w "Wielorybie" Fraser ma teraz szansę na Oscara w kategorii dla najlepszego aktora pierwszoplanowego. 

Czytaj więcej: Andrea Riseborough: Jej  oscarowa nominacja wywołała skandal. O co chodzi?

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Brendan Fraser
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy