Reklama

Bradley Cooper o zamachu w Bostonie

Bradley Cooper ("Kac Vegas", "Poradnik pozytywnego myślenia") jest wdzięczny za pomoc okazaną ofiarom zamachu w Bostonie.

Aktor przyznał, że liczba ofiar śmiertelnych w tragicznym zamachu w Bostonie byłaby o wiele większa, gdyby nie pomoc oraz godna pochwały postawa pracowników szpitali.

Kiedy doszło do zamachu, Cooper przebywał akurat w Bostonie, gdzie wraz z reżyserem Davidem O.Rusellem pracowali nad swoim najnowszym filmem.

Gwiazdor, gdy tylko dowiedział się o tej tragedii, przerwał pracę i pojechał do Boston Medical Center, gdzie wraz ze służbą kościelną postanowił wspierać ofiary zamachu. Odwiedził tam między innymi Jeffa Maumana, który w trakcie zamachu stracił obydwie nogi.

Reklama

"W Bostonie są cztery szpitale Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednocznonych, dzięki czemu ofiary zamachu mogły liczyć na natychmiastową pomoc medyczną. A czas reakcji pracowników szpitali był możliwie tak szybki, jak było to tylko możliwe" - przyznał artysta w wywiadzie radiowym z Ryanem Seacrestem.

W tragicznym bilansie zamachu, który miał miejsce 15. kwietnia w Bostonie śmierć poniosły trzy osoby, a aż 175 zostało rannych. W poniedziałek 22. kwietnia schwytany został podejrzany o zamach 19-letni Dzhokhar Tsarnaev. Jego brat (również podejrzany) został zabity podczas policyjnej obławy.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bradley Cooper
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy