"Blondynka": Film Netfliksa w ogniu krytyki. "Antyaborcyjna propaganda"?
Wyreżyserowana przez Andrew Dominika "Blondynka" od momentu premiery na platformie streamingowej Netflix wywołuje burzliwe dyskusje. Jedni rozpływają się w zachwytach i dziękują za prawdziwy portret Marilyn Monroe, inni uważają tę produkcję za niesmaczny przykład żerowania na życiu legendarnej aktorki. Do krytyków produkcji dołączyła organizacja Planned Parenthood, która potępiła film Netfliksa, sugerując, że obraz Andrew Dominika wpisuje się w nurt antyaborcyjnej propagandy.
"Blondynka" to film, którego główną bohaterką jest Marilyn Monroe grana przez Anę de Armas. Choć na pierwszy rzut oka jest to obraz biograficzny, zamiarem jego twórców nie było pokazanie życia i kariery gwiazdy kina w typowy dla takich filmów sposób. Andrew Dominik, który jest również scenarzystą "Blondynki", wybrał z biografii aktorki te fragmenty, które pasowały mu do narracji o nieszczęśliwym życiu Monroe.
Sporo kontrowersji wzbudzają zwłaszcza fragmenty, w których bohaterka 'Blondynki" żałuje dokonanej aborcji.
W jednej ze scen filmu widzimy graną przez Ane de Armas ciężarną Marilyn Monroe prowadzącą rozmowę z planowanym dzieckiem. "Tym razem mnie nie skrzywdzisz, prawda? Nie zrobisz tego, co ostatnio?" - pyta dziecko, nawiązując do pokazanych wcześniej wymuszonych aborcji aktorki.
"Nie chciałam" - tłumaczy się Monroe, na co dziecko odpowiada: "Właśnie, że tak. To była twoja decyzja".
Wkrótce potem gwiazda traci oczekiwane dziecko, co badacz Steph Herold, zajmujący się ekranowymi przedstawieniami aborcji, nazywa "karą za wcześniejsze aborcję".
Jeszcze przed premierą filmu na Netfliksie, w pierwszych recenzjach nazywano "Blondynkę" "antyaborcyjną propagandą" (The Verge) lub sugerowano, że wymowa dzieła jest zgodna ze "stanowiskiem przeciwników aborcji" (IndieWire).
Teraz do chóru krytyków dzieła Andrew Dominika dołączyła działająca na rzecz praw reprodukcyjnych organizacja Planned Parenthood.