Reklama

Ben Affleck nie ukrywał, że ten film jest głupi. I uszło mu to na sucho

Ben Affleck udzielił długiego wywiadu dla magazynu "GQ", w którym szczerze omówił swoją karierę. Sporą część rozmowy poświęcił na swój komentarz do wydania DVD filmu "Armageddon" Michaela Baya. Aktor wytykał w nim błędy i nielogiczności superprodukcji. Nie do końca rozumie, dlaczego ktoś zdecydował się zamieścić jego słowa na krążku z filmem. Nie zmienia to faktu, że jest z siebie dumny.

"Armageddon" to film katastroficzny z 1998 roku. W stronę Ziemi pędzi ogromny meteoryt. Rząd USA decyduje się wysłać na niego pracowników platformy wiertniczej, którzy mają zamieścić w jego wnętrzu ładunek nuklearny. Jeśli im się nie uda, dojdzie do kolizji, która grozi zagładą planety.

Dowódcę grupy zagrał Bruce Willis. Affleck wcielił się w jego podwładnego, uwikłanego w romans z jego córką (Liv Tyler). W filmie wystąpili także Billy Bob Thornton, Steve Buscemi, Peter Stormare i Michael Clarke Duncan. "Armageddon" był najlepiej zarabiającym filmem 1998 roku. Zdobył cztery nominacje do Oscara — za efekty specjalne, dźwięk, montaż dźwięku i piosenkę. Doczekał się także koszmarnych recenzji i siedmiu nominacji do Złotych Malin. Zwyciężył w jednej kategorii. Najgorszym aktorem roku okrzyknięto Bruce'a Willisa.

Reklama

"Armageddon". Ben Affleck wątpił w sens filmu

Wypowiedzi Afflecka z komentarza na DVD stały się hitem sieci. "Spytałem Michaela Baya, dlaczego było łatwiej wyszkolić pracowników platformy wiertniczej na astronautów, a nie odwrotnie, a on kazał mi się, kurczę, zamknąć" - słyszymy w pewnym momencie (chociaż w miejsce "kurczę" padło inne słowo). "To był koniec rozmowy. 'Wiesz, Ben, po prostu się zamknij, ok? To prawdziwy plan'. A ja na to: 'NASA ma naprawdę plan szkoleń dla pracowników platform wiertniczych [na wypadek możliwej kolizji z asteroidą]', a on na to, żebym się zamknął".

W "Armageddonie" jest scena, w której okazuje się, że NASA szkoliło astronautów w wierceniu przez osiem miesięcy, ale mimo to nie mają oni kompetencji, by samodzielnie przeprowadzić misję. "Osiem miesięcy to za mało czasu, żeby nauczyć się wiercić dziurę w ziemi, ale w tydzień zrobią nas astronautów" - Affleck nie odpuszczał. "Jakimś cudem potrafią zbudować rakietę, która poleci w kosmos, ale dobre wiertło to dla nich za dużo. [...] Nic nie wiedzą o wierceniu? A co w tym trudnego? Po prostu przykładasz wiertło do ziemi i je włączasz".

Ben Affleck dumny ze swoich komentarzy. Tylko jedna osoba na planie go rozumiała

W rozmowie z "GQ" aktor nie ukrywał, że jest dumny ze swojego komentarza. "To jedno z osiągnięć mojej kariery, za które chcę się poklepać po plecach. Wierzę, że to jeden z pięciu najlepszych komentarzy na DVD w historii" - stwierdził.

Dodał, że za jego słowa nie spotkały go żadne konsekwencje. "Wątpię, żeby ktoś tego odsłuchał albo się tym przejął, nim to zyskało popularność po latach. Sam byłem trochę zszokowany i przerażony, że tam poszedłem i zacząłem... Chodzi mi o to, że to wszystko prawda. Wszystkie moje słowa były stuprocentową prawdą. A nie powinno się mówić całej prawdy [w komentarzu na DVD]" - dziwił się Affleck.

"Myślałem, że zrobię wielki, hollywoodzki film akcji i będzie super. W czasie zdjęć byłem zaskoczony, że twórcy nie byli za bardzo zainteresowani, by [fabuła] miała większy sens. Pamiętam, że Billy Bob Thornton prowadził długie rozmowy o swojej scenie w centrum kontroli lotów kosmicznych czy coś takiego i pewnym momencie stwierdził: 'nie, spoko. Nie muszę o tym mówić. Po prostu lubię grać w filmach, które mają ręce i nogi, rozumiesz? Walić to, nie musimy tego robić. Nie w tym przypadku'. I tylko ja rozumiałem, że tutaj działamy według innych reguł" - wspominał.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Armageddon | Billy Bob Thornton | Ben Affleck | Michael Bay
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Przejdź na