Ben Affleck ma zakaz wstępu na premierę nowego "Bonda"
Szlaban dała mu podobno jego własna dziewczyna Ana De Armas, która w filmie gra "dziewczynę Bonda". Ale prawda jest taka, że dystrybutorzy filmu "Nie czas umierać" obawiają się, że związek De Armas i Afflecka, może odciągnąć uwagę mediów od samego wydarzenia.
W ostatnich miesiącach, co kilka dni, do mediów trafiają zdjęcia, na których Ana De Armas i Ben Affleck namiętnie całują się na ulicy i zachowują jak para nastolatków zakochanych w sobie bez pamięci.
Dziennik "The Sun" opublikował wypowiedź jednego z organizatorów nadchodzącej premiery "Nie czas umierać", z której wynika, że - gdy już się ona wydarzy - cała uwaga mediów powinna wtedy być zwrócona na głównych bohaterów. A gdyby na czerwonym dywanie "dziewczynie Bonda" towarzyszył Affleck, większość dziennikarzy i blogerów z pewnością skupiło się na nich.
"To byłaby marketingowa katastrofa" - stwierdził informator.
Wspomniana premiera faktycznie staje się koszmarem dystrybutorów. Już teraz "Nie czas umierać" uznawany jest za najdroższy film z bondowskiej serii. I nie chodzi nawet o koszty produkcji a o pieniądze wydawane na podtrzymywanie zainteresowania nią. Z miesiąca na miesiąc, a ostatnio z roku na rok.
Film pierwotnie miał się pojawić jesienią ubiegłego roku. Później premierę przeniesiono na początek roku 2020 r. Zamknięcie kin z powodu pandemii koronawirusa spowodowało kolejne przesunięcie premiery na listopad tego roku, a i to nie jest pewne, bo w związku z kolejną falą zachorować w USA, eksperci uważają, że kina w tym kraju mogą zostać otwarte dopiero wtedy, gdy powstanie skuteczna szczepionka.
I już pojawiły się "przecieki", że planowane jest kolejne przesunięcie.