Beata Tyszkiewicz: Ikona polskiego kina, która... nie skończyła studiów!
Beata Tyszkiewicz to jedna z tych aktorek, których nie trzeba nikomu przedstawiać. Przez lata kariery zagrała w ponad stu filmach, niejednokrotnie kreując postaci, które na zawsze zapisały się na kartach historii polskiego kina. W osiąganiu sukcesów i popularności aktorce nie przeszkodził brak profesjonalnego wykształcenia. Tyszkiewicz nigdy nie ukończyła szkoły aktorskiej, a nawet więcej – wyrzucono ją z niej zaledwie po roku studiowania! Wszystko przez łamanie zasad i… skandal obyczajowy.
Tyszkiewicz urodziła się w sierpniu 1938 roku w arystokratycznej rodzinie. Jest córką hrabiego Krzysztofa Tyszkiewicza i Barbary Rechowicz. Ze względu na pochodzenie i rodzinne tradycje, najbliższym przyszłej aktorki zależało by zdobyła gruntowne wykształcenie. W związku z tym wysłali ją do placówki o dużej renomie - szkoły im. Narcyzy Żmichowskiej przy ulicy Klonowej.
Beata Tyszkiewicz zdecydowanie nie była jednak zadowolona z tego wyboru. Od najmłodszych lat bowiem miała naturę buntowniczki. Uważała, że koleżanki ze szkoły są zbyt... grzeczne. Wybranego przez mamę liceum ostatecznie nie skończyła, a wszystko przez pierwsze doświadczenia na planach filmowych.
Młodziutka Tyszkiewicz zadebiutowała rolą Klary w "Zemście" z 1956 roku. I choć świetnie sobie poradziła, nowe zajęcie przysporzyło jej wielu problemów. Na koniec roku szkolnego otrzymała świadectwo z jedenastoma ocenami niedostatecznymi i ostatecznie usunięto ją z liceum.
Następnie przeniosła się do szkoły z internatem prowadzonym przez siostry niepokalanki w Szymanowie. Tym razem szkołę ukończyła, ale... nie powiodło jej się na maturze. Oblała egzamin z języka polskiego, pisząc pracę nie na temat. Podczas drugiego podejścia zdała już celująco i dostała się do stołecznej PWST.
Choć Beata Tyszkiewicz miała wszystko, co potrzebne, by zostać profesjonalną aktorką, szybko okazało się, że i tym razem nie obędzie się bez problemów. Już na pierwszym roku studiowania przyszła gwiazda filmowa została bowiem wrzucona z uczelni! Wszystko przez łamanie zasad i... skandal obyczajowy.
Tyszkiewicz już na początku studiów zaczęła pracować na planach filmowych i pobierała za to gaże, co było niezgodne z regułami panującymi na warszawskiej PWST. Studenci bez zgody uczelni nie mogli podejmować aktorskich prac zarobkowych.
I choć to działanie było dla władz uczelni dużym problemem, jeszcze większym okazała się sytuacja, do której doszło podczas jednego ze spektakli. Młodziutka wówczas Tyszkiewicz naraziła się samemu rektorowi - Janowi Kreczmarowi.
Tak po latach opisywała tę sytuację w książce Sławomira Kopra - "Gwiazdy kina PRL":
"Podczas przerwy spotkałam w foyer Jana Kotta, znanego krytyka teatralnego. Pamiętał mnie dobrze z Paulinum, przyjeżdżał tam na odpoczynek z żoną Lidią i małą córeczką Tereską. Zaproponował, bym po przerwie siadła obok niego, bo jego żona nie przyszła, a miał zaproszenie dla dwóch osób w trzecim rzędzie. (...) Weszliśmy na salę, gdy gasły światła. Szybko przecisnęliśmy się do miejsc wskazanych na zaproszeniu, ale okazało się, że jedno z nich zajęła już jakaś pani. Kurtyna poszła w górę! Nie chcąc robić zamieszania, usiadłam na jednym fotelu z Janem Kottem, a właściwie na jego kolanach. Los chciał, że tuż przed nami siedział rektor Jan Kreczmar" - opowiadała.
Tyszkiewicz następnego dnia usłyszała od Kreczmara, że w ten sposób na pewno nie osiągnie sukcesu w zawodzie, a na karierę ciężko trzeba zapracować. Opuściła zatem mury uczelni i skupiła się na kolejnych wyzwaniach aktorskich, co z perspektywy czasu zdecydowanie jej się opłaciło.
Mimo że aktorka nigdy nie odebrała dyplomu ukończenia szkoły teatralnej, dziś uznawana jest za jedną z największych ikon polskiego filmu. To właśnie występy na planach filmowych upodobała sobie najbardziej. Na przestrzeni lat wystąpiła w ponad stu produkcjach, a wiele jej ról do dziś uznawanych jest za kultowe.
Widzowie wciąż wspominają słynne kreacje aktorki, z których wymienić należy choćby jej role w takich produkcjach, jak: "Rękopis znaleziony w Saragossie", "Lalka" Wojciecha J. Hasa, czy "Seksmisja" Juliusza Machulskiego.
Zobacz również:
Bogusław Linda: Zły chłopiec polskiego kina kończy 70 lat
Agnieszka Żulewska: Kontrowersyjne role to jej chleb powszedni