Artur Barciś ocenia nowego "Znachora". "Ścisnęło mi gardło"
Artur Barciś jest jedynym aktorem, który zagrał w dwóch ekranizacjach powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. W "Znachorze" Hoffmana wcielił się w Wasylka, w wersji Netfliksa w lokaja państwa Czyńskich. W jednym z ostatnich wywiadów opowiedział m.in. o emocjach, jakie towarzyszyły mu podczas premiery tego drugiego obrazu. "Zobaczyłem to, czego oczekiwałem" - zapewniał.
Artur Barciś to aktor, który w ostatnich latach zachwyca widzów głównie w produkcjach telewizyjnych. Dla wielu na zawsze pozostanie niepozornym Norkiem z "Miodowych lat", czy przebiegłym Czerepachem z "Rancza". Karierę zaczynał jednak od udanych występów na dużym ekranie. Do ról, które przyniosły mu sławę należy z pewnością rola Wasylka w ekranizacji powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza - "Znachor". Kultowy film Jerzego Hoffaman do dziś uznawany jest za jeden z najważniejszych w historii polskiego kina. Młody Barciś wcielił się w nim w syna młynarza Prokopa, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku złamał obie nogi i przez niekompetencję lekarza stracił szansę na powrót do pełni sprawności. Chłopakowi pomaga jednak tytułowy znachor, Antoni Kosiba i dzięki ponownej operacji wraca do pełni sił.
Co ciekawe, Barciś jako jedyny z obsady "Znachora" z 1982 roku powrócił na ekrany w nowej wersji realizowanej w tym roku przez Netfliksa. W filmie Michała Gazdy wcielił się w lokaja państwa Czyńskich. O swojej roli i wrażeniach opowiedział w rozmowie z portalem "Gazeta.pl". W wywiadzie przyznał m.in., że początkowo do całego projektu podchodził dość sceptycznie.
"Przyznaję, że na początku byłem sceptyczny, jak większość zresztą, bo po co robić kolejny raz film, który jest swoim gatunkowym arcydziełem? Ale zacząłem czytać scenariusz. Tak mnie wciągnął, że wiedziałem, że to może się udać" - mówił.
I rzeczywiście się udało. "Znachor" Netfliksa bije rekordy popularności, a zaledwie kilka tygodni od premiery, film obejrzało już kilkadziesiąt milionów widzów na całym świecie. Dobre wyniki produkcji wcale nie dziwią aktora.
"Ponieważ ta opowieść jest uniwersalna i może się zdarzyć w każdym kraju, a do tego dotyka miłości, to wszędzie chętnie będzie się ją oglądało. Dostaję listy, telefony od znajomych z Australii, Stanów Zjednoczonych, że obejrzeli i są zachwyceni" - tłumaczył Barciś w rozmowie z "Faktem".
Jako klucz do sukcesu produkcji wskazał scenariusz.
"Jeśli widzę, że jest dobry, tego samego spodziewam się po filmie. Zobaczyłem to, czego oczekiwałem" - zapewniał i przyznał, że podczas seansu mocno się wzruszył. "Przyznam, że ścisnęło mi gardło i to dość mocno" - wyznał.