Reklama

Agata Kulesza: Kobiety po przejściach

Gra kobiety skomplikowane, po ciężkich przejściach. Dlatego teraz z chęcią zagrałaby w typowym kinie akcji.

Lekką ręką oddała na fundację Owsiaka ćwierć miliona złotych! Jest niezłą imprezowiczką - na bankiecie po rozdaniu nagród na festiwalu w Gdyni szalała do białego rana. W torebce nosi wywiad z filozofem Leszkiem Kołakowskim oraz zdjęcia męża i córki Marianki. Nie rozstaje się też z portretem "Róży" z filmu Wojciecha Smarzowskiego.

Długo czekała na sukces, ale nigdy nie narzekała. - Cieszę się, że moja droga jest taka, że wiem, co znaczy czekanie w tym zawodzie - mówi dziś. - Nikt mi nie wmówi, że nagle stałam się wyjątkowa - dodaje.

Reklama

Jestem szczecinianką, choć całe dorosłe życie spędziłam w Warszawie - przyznaje. Jej rodzina nie ma tradycji aktorskich, ale dom był zawsze bardzo rozśpiewany. Jej tata gra na akordeonie podczas wszystkich najważniejszych uroczystości rodzinnych. - Pewnie mam jakieś cechy, które ciągnęły mnie do aktorstwa - tłumaczy. - Od dziecka chodziłam na różne zajęcia dodatkowe, należałam do dziecięcych zespołów, śpiewałam w chórze - wspomina.

Na studiach w warszawskiej Akademii Teatralnej zaprzyjaźniła się z Małgorzatą Kożuchowską. - Spędziłyśmy pięć lat w jednym mieszkaniu. Był to dla nas intensywny czas, złoty okres. Miło to wspominamy - zwierza się.

Na tym samym roku studiowali też Bartosz Opania oraz Dominika Ostałowska. Oni zaczęli odnosić sukcesy zaraz po studiach. Agata Kulesza nie miała tyle szczęścia. Grała w teatrze, ale poza tym nie dostawała ciekawych propozycji. - W pewnym momencie chciałam nawet zmienić zawód - przyznaje. - Myślałam, że będę kierownikiem produkcji, może aktorstwo jest jednak nie dla mnie. Bo tak się działo, że specjalnie nikt mnie nie chciał.

Grała w serialach ("Pensjonat pod Różą", "Hela w opałach"). Zajmowała się dubbingiem. I kiedy jej kariera utknęła w martwym punkcie, pojawiła się zaskakująca propozycja. - Zadzwonili do mnie z produkcji "Tańca z gwiazdami". Miałam akurat wolne, więc się zgodziłam - wspomina. Była przekonana, że zostanie tzw. mięsem armatnim, i po kilku pierwszych odcinkach odpadnie. Stało się jednak inaczej. W parze ze Stefano Terrazzino zdobyła pierwsze miejsce! Ale to nie wszystko.

Główną nagrodę, srebrne porsche, aktorka przekazała Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Czy żałuje dziś tej decyzji? - Ani przez chwilę, tym bardziej że osoba, która wylicytowała ten samochód, zapłaciła za niego o 60 tysięcy złotych więcej niż wynosiła cena fabryczna - deklaruje.

- Jestem zadowolona z tego, jak to się potoczyło - zapewnia. Wkrótce życie znów ją mile zaskoczyło. Jan Komasa zaproponował jej rolę matki głównego bohatera w filmie "Sala samobójców". Zgodziła się bez wahania. - Jaśka znam od dziecka. To przecież syn Wiesia Komasy, aktora i opiekuna mojego roku na studiach - wspomina. Film o problemach współczesnych nastolatków okazał się wielkim sukcesem, a notowania Agaty Kuleszy mocno poszybowały w górę! Wojciech Smarzowski od razu zobaczył w niej filmową "Różę".


Opowieść o kobiecie, która mimo strasznych przeciwności losu usiłuje znaleźć miłość i niezależność, poruszyła serca widzów. - Nie ma co ukrywać, tę rolę bardzo mocno przeżyłam - przyznaje aktorka. - I kiedy myślę o Róży... mogę zacząć płakać - ostrzega. Dla tej roli dała się oszpecić. - Wiem, że wyglądam czasami strasznie na ekranie. Ale nie bałam się - mówi. Bo, jak twierdzi, aktorstwo to także pokazywanie własnych słabości. Między innymi dlatego jej rola jest tak bardzo poruszająca. Kiedy na konferencji prasowej podczas festiwalu w Gdyni, na którym prezentowano film, aktorka wraz z partnerującym jej na ekranie Marcinem Dorocińskim twierdzili ze skromnością, że starali się dobrze grać, siedzący na sali Robert Więckiewicz wstał i dobitnie stwierdził: - Wy nie zagraliście dobrze, tylko zajebiście! Wbrew licznym przewidywaniom, Agata Kulesza nie dostała wtedy głównej nagrody za "Różę". Na to wyróżnienie musiała poczekać rok.

Nagrodę dla głównej roli żeńskiej przyniosła jej rola Wandy w dramacie "Ida" Pawła Pawlikowskiego. Zagrała funkcjonariuszkę aparatu bezpieczeństwa w czasach stalinowskich. Aktorka miała duży wpływ na tę postać. - Moje sugestie nie dotyczyły tylko osobowości Wandy, ale i pewnych dialogów oraz jej wyglądu. Bardzo chciałam mieć w tym filmie ciemne oczy - wspomina.


Według niej takie zmiany pomagają w tworzeniu postaci. Dlatego na planie serialu "Krew z krwi" przefarbowała włosy na jasny kolor. - Pierwszy raz w życiu byłam blondynką. Do budowania roli Carmen był to przydatny zabieg - tłumaczy. Rola kobiety, która musi walczyć z mafią, wymagała od niej jeszcze jednego - umiejętności posługiwania się bronią. - Kaskader musiał mi pokazać, jak się ją w ogóle trzyma. To było nowe doświadczenie! Pomyślałam nawet, że fantastycznie byłoby zagrać w filmie akcji.

Serial "Krew z krwi" to polska wersja holenderskiej produkcji. Oryginalnie powstały trzy sezony. W Polsce nakręcono tylko jeden. - Czytałam scenariusze odcinków drugiej serii - przyznaje. - Wiem, że warto to zrobić - przekonuje. Na razie nie ma jednak konkretnych planów dotyczących kontynuacji serialu. Ale aktorka nie przejmuje się tym. Wierzy, że dostanie jeszcze szansę od losu i zagra wiele ciekawych ról na miarę Wandy i Róży. Na to właśnie czeka.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

To i Owo
Dowiedz się więcej na temat: Agata Kulesza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy