Reklama

Adam Driver zaskoczył w "Saturday Night Live": To nie ja zabiłem Hana Solo

Adam Driver wrócił do "Saturday Night Live" w roli prowadzącego. W monologu otwierającym odcinek, podczas którego akompaniował sobie na fortepianie, aktor przestawił listę świątecznych życzeń. Przypomniał także wszystkim fanom Gwiezdnych wojen": "To nie ja zabiłem Hana Solo. To wina wokeness".

Adam Driver wrócił do "Saturday Night Live" w roli prowadzącego. W monologu otwierającym odcinek, podczas którego akompaniował sobie na fortepianie, aktor przestawił listę świątecznych życzeń. Przypomniał także wszystkim fanom Gwiezdnych wojen": "To nie ja zabiłem Hana Solo. To wina wokeness".
Adam Driver /Rosalind O'Connor/NBC /Getty Images

Adam Driver po raz czwarty pojawił się w satyrycznym programie "Saturday Night Live". Prezentując monolog otwierający program, gwiazdor skorzystał z okazji, by zaprezentować swoje muzyczne umiejętności i akompaniując sobie na fortepianie przedstawił świętemu Mikołajowi listę świątecznych życzeń.

"Uwielbiam Boże Narodzenie. To moje ulubione święta - jedzenie, muzyka, rodzina... Najbardziej jednak [lubię Boże Narodzenie] z powodu głęboko osobistej relacji ze świętym Mikołajem" - rozpoczął swój występ Driver, przedstawiając widzom w zabawnym numerze listę świątecznych życzeń.

Reklama

"Zazwyczaj robię to w sekrecie. Ale skoro jesteśmy tu dzisiaj, a wiem, że św. Mikołaj ogląda 'Saturday Night Live'..." - wyjaśnił Driver, po czym zasiadł do fortepianu. Gwiazdor przyznał, że właśnie skończył 40 lat, zażyczył sobie m.in. pięciu par spodni oraz "jedną z tych gigantycznych metalowych ciężarówek Tesla" ("które będą pasować idealnie do mojego mikroskopijnego penisa").

Adam Driver: To nie ja zabiłem Hana Solo

W pewnym momencie Driver zwrócił się też do fanów "Gwiezdnych wojen", by przestali zaczepiać go na ulicy z pytaniem, dlaczego zabił Hana Solo. "To nie ja zabiłem Hana Solo. To wina wokeness" - zażartował aktor.

Kilka dni temu Driver przyznał w programie "Who's Talking To Chris Wallace?", że fani nie dają mu zapomnieć o śmierci Hana Solo. "Każdego dnia ktoś mu o tym przypomina" - śmiał się dwukrotnie nominowany do Oscara aktor. "Ok, może nie codziennie, kiedyś było tego więcej, teraz możne raz w miesiącu". 

W filmie "Przebudzenie Mocy" (2015) Adam Driver wcielił się w Kylo Rena - syna Hana Solo (Harrison Ford) i Lei Organy (Carrie Fisher), który pod okiem swojego wuja Luke'a (Mark Hamill) szkolił się na rycerza Jedi. Skorumpowany przez ciemną stronę Mocy dołącza do Najwyższego Porządku i jako mistrz zakonu Rycerzy Ren wiernie służy stojącemu na jego czele Snoke'owi (Andy Serkis). Kylo był odpowiedzialny za śmierć swojego ojca, którego zabił w finale "Przebudzenia Mocy".

Adam Driver jako Enzo Ferrari

Od 29 grudnia Adama Drivera będziemy mogli oglądać w roli Enza Ferrariego w biograficznym filmie Michaela Manna.

"Gdy się dowiedziałem [o otrzymaniu roli], byłem szczęśliwy i podekscytowany. Dzięki szansie, którą dostałem od producentów filmu, miałem okazję pracować z Michaelem Mannem, a także z takimi gwiazdami, jak Penelope Cruz, która gra moją żonę, Patrickiem Dempseyem i Jackiem O'Donnellem. To było ogromne przeżycie"  - przyznał Driver w jednym z wywiadów.

Zaznaczył też, że główna rola w "Ferrari" to jedno z największych wyzwań aktorskich w jego dotychczasowej karierze. Warto dodać, że 39-latek wciela się w bohatera aż o 20 lat starszego od niego. W czasie, o którym opowiada film Michaela Manna, Enzo Ferrari miał bowiem 59 lat.

Podczas spotkania na festiwalu Camerimage w Toruniu jeden z widzów spytał Drivera, dlaczego sceny wypadków samochodowych w "Ferrari" wyglądają "tandetnie". Driver odpowiedział krótko: "P*****l się, nie wiem. Następne pytanie". 


 
 

 



 

  

 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Adam Driver
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy