90-letni Jean-Luc Godard zapowiedział, że przechodzi na emeryturę
Legendarny francuski filmowiec Jean-Luc Godard ogłosił zakończenie kariery reżyserskiej. Ikona francuskiej Nowej Fali tworzy już od blisko siedmiu dekad. Aktualnie pracuje nad dwoma projektami, po ukończeniu których zamierza pożegnać się z kinem.
"Kończę moje filmowe życie, może życie twórcy filmowego. Napiszę dwa scenariusze, a potem powiem kinu: 'Żegnaj'" - powiedział Godard w trakcie dyskusji zorganizowanej online na potrzeby festiwalu filmowego w Kerali. Godard zamierza wyreżyserować oba filmy na podstawie scenariuszy, nad którymi pracuje. Jeden z nich ma zostać zrealizowany dla kanału Arte, drugi nosił będzie tytuł "Funny Wars".
Godard był jednym z pionierów francuskiej Nowej Fali, a jednym z najważniejszych dzieł tego nurtu był fabularny debiut reżyserski Godarda, film "Do utraty tchu" z 1960 roku. Wcześniej nakręcił kilka filmów krótkometrażowych, w tym "Kokietkę" z 1955 roku, która była jego debiutem. Wciąż aktywny zawodowo, Godard tworzy filmy od 66 lat. Ostatnią wyreżyserowaną przez niego produkcją był film "Jean-Luc Godard. Imaginacje", który miał swój debiut na festiwalu filmowym w Cannes w 2018 roku.
O swoich najnowszych projektach Godard opowiedział już latem ubiegłego roku. Przyznał m.in., że pewien wpływ na nie miała pandemia koronawirusa. "Tak, pandemia wpłynęła na te filmy, ale nie w sposób bezpośredni. Bez dwóch zdań temat wirusa pojawi się raz czy drugi. Wraz ze wszystkim, co za sobą niesie, wirus jest też pewną formą komunikacji. Nie oznacza to, że od razu przez niego umrzemy, ale na pewno będziemy żyli inaczej" - powiedział w trakcie wirtualnych zajęć z adeptami reżyserii.
Ostatni jego film, "Jean-Luc Godard. Imaginacje", został uhonorowany podczas festiwalu w Cannes w 2018 roku pierwszą w historii Specjalną Złotą Palmą. Jak podkreśliło jury w uzasadnieniu decyzji, Godard to artysta, który "od zawsze przesuwał granice i bezustannie starał się definiować oraz redefiniować kino". W trakcie zorganizowanej wówczas konferencji prasowej reżyser zwrócił uwagę, że współczesne kino za bardzo skupia się na ukazywaniu tego, co dzieje się wokół nas. "Każdego dnia możesz zobaczyć, co się dzieje. Filmy powinny pokazywać to, co się nie dzieje, czego nie widać nigdzie, nawet na Facebooku (...). Takich filmów powstaje bardzo niewiele. Mam nadzieję, że mój film taki jest" - powiedział.
"Od pewnego czasu w kinie rozgrywa się rewolucja. Godard jest w jakimś sensie jej architektem" - powiedział PAP reżyser i historyk sztuki Józef Gębski. "Już pod koniec lat 90. stworzył serial 'Historia kina', który był próbą zupełnie nowego spojrzenia na dorobek kinematografii. Godard jest przekonany, że nakręcono już wszystko. Jego zdaniem w tej chwili należy jedynie te materiały, które powstały, ułożyć od nowa. Podjął się trudu, by zmontować film z fragmentów różnych innych dzieł, ale nie według podręczników historii linearnej, chronologicznej. Zestawia ujęcia, które nie są kontynuacją siebie, wręcz kłócą się ze sobą, ale opowiadają o naszym wieku - wojnie, morderstwie, wykańczaniu cywilizacji. Te obrazy nie stykają się. Jest między nimi kawałek czarnej taśmy, która zapewnia widzowi moment na refleksję. Gra toczy się też między obrazem i dźwiękiem. A więc film, według Godarda, to taka tkanka artystyczna, która zastanawia się nad tym, czym sama jest" - dodał Gębski.
Jean-Luc Godard urodził się 3 grudnia 1930 r. w Paryżu w dobrze sytuowanej, wielodzietnej rodzinie. Jego ojciec Paul był szwajcarskim lekarzem. Dzięki niemu cztery lata później rodzina przeprowadziła się do Nyonu, położonego nad Jeziorem Genewskim. Po zakończeniu II wojny światowej młody Godard powrócił do Paryża i rozpoczął naukę w Lycee Buffon. W kolejnych latach kilkakrotnie przeprowadzał się do Szwajcarii, po czym wracał do Francji. Na stałe zamieszkał w Paryżu w 1949 r. w tym samym roku rozpoczął studia etnologiczne na Sorbonie. Ostatecznie zrezygnował z nich i zaczął starać się o przyjęcie do wiodącej paryskiej szkoły filmowej IDHEC. Jego podanie zostało odrzucone. Godard postanowił uczyć się filmu poprzez praktykę. Uczęszczał do klubu dla miłośników kina mieszczącego się w Dzielnicy Łacińskiej. Tam zaprzyjaźnił się z przyszłymi współtwórcami francuskiej Nowej Fali Francoisem Truffautem i Jacquesem Rivette'em.
Na początku lat 50. XX w. Godard zaczął publikować recenzje filmowe w takich czasopismach, jak m.in. "La Gazette du Cinema" i "Cahiers du Cinema". Jak podkreślił po latach, wciąż uważa siebie za krytyka. "Jestem nim w jakimś stopniu bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Zamiast napisać artykuł realizuję film, do którego wprowadzam kategorie krytyczne. Traktuję samego siebie jako eseistę, tworzę eseje w formie opowiadań, które nie są napisane, tylko sfilmowane" - powiedział.
W 1955 r. wyreżyserował dwa krótkometrażowe filmy "Kokietka" oraz "Operacja 'Beton'". Jego pierwszym pełnometrażowym filmem był czarno-biały, niskobudżetowy kryminał "Do utraty tchu" (1960 r.), uznawany za jedno z najważniejszych dzieł francuskiej Nowej Fali. Za ten obraz Godard odebrał nagrodę dla najlepszego reżysera podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie.
W latach 1959-1967 Godard wyreżyserował kilkanaście filmów, wśród nich: "Żyć własnym życiem", "Żołnierzyk", "Karabinierzy", "Pogarda", "Weekend", "Chinka", "Kobieta zamężna", "Szalony Piotruś" i "Alphaville".
Od 1968 r., gdy Paryżem wstrząsnęła fala strajków, niepokojów i protestów studenckich, Godard zaczął przemycać do swoich filmów idee polityczne. Przystąpił do grupy Dzigi Vertova tworzącej filmy o zabarwieniu politycznym. Na przełomie lat 60. i 70. realizował także filmy na zlecenie telewizji francuskiej, niemieckiej i włoskiej, jednak zostały one uznane za niezrozumiałe dla odbiorcy i nie zostały wyemitowane.
W latach 80. Godard wyreżyserował m.in. trylogię filmów poświęconych kobiecej seksualności: "Pasja" (uhonorowana nagrodą techniczną na festiwalu canneńskim w 1982 r.), "Imię: Carmen" (Złoty Lew dla najlepszego filmu i Nagroda Specjalna na festiwalu w Wenecji w 1983 r.) oraz "Zdrowaś Mario" (Nagroda Specjalna na Berlinale w 1985 r.).
Miano mistrza montażu zapewnił mu film "Historia kina" z 1998 r., nad którym pracował od 1988 r. To najdłuższe dzieło w dorobku Godarda. Opiera się na metodzie łączenia według różnych kryteriów fragmentów filmów w spójną i oryginalną całość. Według Godarda, to właśnie montaż jest najbardziej fascynującą częścią pracy. "Filmowanie to tak naprawdę postprodukcja. Montaż, nawet cyfrowy, jest robiony za pomocą rąk (...). Człowiek powinien myśleć rękami. Wyobraź sobie przez kilka minut, że jesteś zmuszony przeżyć dzień bez używania rąk. Jak byś sobie poradził? Jak byś jadł? Jak byś kochał? Nie możesz nic zrobić bez rąk" - powiedział.
Wysoką pozycję reżysera umocniła "Pochwała miłości" (2001 r.). To esej filmowy poświęcony sferom pamięci, czasu i uczuć. Obraz wziął udział w Konkursie Głównym festiwalu w Cannes. W kolejnych latach doceniano go m.in. za "Naszą muzykę" (Nagroda Specjalna na festiwalu w San Sebastian w 2004 r.), "Film Socjalizm" (Nagroda Specjalna Stowarzyszenia Krytyków Filmowych z Los Angeles w 2010 r.) oraz "Pożegnanie z językiem" (Nagroda Jury na festiwalu w Cannes w 2014 r.)
W 2010 roku Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej przyznała Godardowi honorowego Oscara. Francuski twórca zbojkotował jednak ceremonię."Po dwóch miesiącach serdecznej korespondencji, Jean-Luc Godard odmówił udania się do Los Angeles po statuetkę" - poinformował prezes Akademii - Tom Sherak.
Godarda najprawdopodobniej nie usatysfakcjonowała mniej prestiżowa formuła imprezy, przewidziana bez udziału telewizji, na kilka miesięcy przed główną ceremonią Oscarów .
"To nie Oscary" - miał powiedzieć Godard swojej żonie Anne-Marie Mieville, która o całej sprawie wypowiedziała się w "The Australian". "Na początku, myślał, że to się odbędzie w ramach tej samej ceremonii, później się okazało, że chodzi o zupełnie inne wydarzenie (...) Jean-Luc nie pojedzie do Ameryki, jest za stary na takie rzeczy" - skomentowała żona Godarda.
Stanęło na tym, że Akademia złożyła hołd Godardowi podczas ceremonii, pokazując fragmenty filmów i wypowiedzi jego wielbicieli. A "ten kawałek metalu", jak Oscara nazywa reżyser, został mu wysłany kurierem do Szwajcarii.