"33 sceny z życia": Umieranie i nagość
Dokładnie 10 lat temu, 7 listopada 2008, na ekrany polskich kin trafił film Małgorzaty Szumowskiej "33 sceny z życia". Jeszcze przed kinową premierą dzieło reżyserki wywołało niemałe kontrowersje.
Główna bohaterka filmu, grana przez niemiecką aktorkę Julię Jentsch trzydziestoparoletnia Julia, jest fotograficzką, odnoszącą znaczące sukcesy artystyczne. Żyje w zamożnej, inteligenckiej rodzinie. Jej mąż Piotr (Maciej Stuhr) jest cenionym kompozytorem, właśnie przygotowującym prawykonanie swego kolejnego utworu w Kolonii. Matka, Basia (Małgorzata Krzysztofik), to uznana autorka powieści kryminalnych, Ojciec, Jurek (Andrzej Hudziak), jest filmowcem - dokumentalistą.
Nagle ich szczęśliwe życie między Krakowem a wiejską działką kończy się. Najpierw zdycha kochany przez wszystkich pies, a wkrótce potem Basia skarży się na ból brzucha - lekarze diagnozują raka. Kobieta trafia do szpitala, operacja i chemioterapia nie powstrzymują nowotworu. Choroba Basi załamuje Jurka. Piotr nie potrafi oderwać się od pracy. Gdyby nie pomoc Adriana (Peter Gantzler), przyjaciela z którym dzieli swoją pracownię, Julia zostałaby sama wobec wyzwań, jakie przynosi jej życie. Nadchodzi pora weryfikacji swego widzenia świata, a może nawet moment, kiedy wszystko trzeba będzie zacząć od początku.
Na "33 sceny z życia" można patrzeć jak na dzieło z kluczem. Szumowska, córka znanych dziennikarzy, Doroty Terakowskiej i Macieja Szumowskiego, sama stanęła w obliczu śmierci swych rodziców - Dorota Terakowska zmarła 4 stycznia 2004 roku, a Maciej Szumowski niespełna miesiąc później. Czyżby więc inteligencki dom filmowej Julii był w rzeczywistości domem samej reżyserki? Wskazują na to i artystyczne zawody bohaterki i jej męża (ona jest fotograficzką, on kompozytorem), jak też profesja rodziców (matka - jak Dorota Terakowska - jest pisarką, ojciec - jak Maciej Szumowski - filmowcem - dokumentalistą).
"Nie zrobiłam fabuły o sobie, bo to byłoby mało ciekawe, lecz o wydarzeniach, które przytrafiły się właśnie mnie, a mogły przytrafić się każdemu" - Szumowska mówiła w rozmowie z Magdaleną Lebecką ("Kino").
"Bohaterka Julii Jentsch gra inny charakterologicznie typ kobiety niż ja, choć nie ukrywam, że są momenty styczne. Jednak Julia korzysta z siebie, używa siebie. Wybrałam właśnie ją, bo wiem, że potrafi tchnąć w postać prawdę i życie" - dodała reżyserka.
Film Szumowskiej należy odczytywać jednak nie tylko w kluczu personalnym. W istocie "33 sceny z życia" składają się na portret młodej kobiety w obliczu wyzwań, jakie przed każdym stawia życie. Chodzi o moment ostatecznego rozstania z najbliższymi - tym trudniejszy im bliższe były łączące nas więzi. Oswajanie się z chorobą rodziców, z ich stratą to moment zyskiwania szczególnej dojrzałości - tak emocjonalnej, jak i społecznej, czas nie tyle dojrzewania, ile dorastania do sytuacji. Sytuacji niby naturalnej w życiu każdego człowieka, ale przecież zaskakującej.
Umieranie i śmierć budzą w człowieku zrozumiały niepokój i lęk, ludzka społeczność broni się przed nimi, obudowując je - różnymi w różnych kulturach - konwenansami i tabu. Szumowska pokazuje w swoim filmie, jak osoba o szczególnej wrażliwości oswaja się z tym tabu, jak w sposób świadomy (choć nie zawsze) to tabu przełamuje, jak zdobywa doświadczenie, pozwalające uwolnić się od konwenansu.
"Zafascynowało mnie to, jak ludzie reagują na śmierć... To wygląda całkiem inaczej niż sobie wyobrażałam. Mimo że znam te emocje z doświadczenia, starałam się uchwycić i pokazać ten moment oczami obiektywnego obserwatora. Jako cudzą historię" - Szumowska przyznała po warszawskiej premierze filmu.
Wśród widzów byli i tacy, którzy przyjęli obraz negatywnie. Twórcy zostali oskarżeni o brak szacunku do śmierci i obrazę uczuć, tych którzy z tego powodu cierpią. Faktycznie, obok scen najbardziej intymnych, scen śmierci, na ekranie pojawiają się sceny komiczne. Rafał Maćkowiak gra Tomka, byłego księdza, który nie bardzo wie, jak się zachować wobec takiej tragedii...
Najwięcej kontrowersji wzbudził jednak nie czarny humor pojawiający się w najbardziej dramatycznych momentach, a Maciej Stuhr jako mąż głównej bohaterki Julii, przechadzający się nago przed kamerą.
"Jeśli ktoś w tych czasach jeszcze się bulwersuje nagim męskim ciałem to, co ja mogę powiedzieć? Ostatnio widziałem kilka dobrych europejskich filmów, gdzie byli nadzy mężczyźni i się nie zbulwersowałem. Ale może ja dziwny jestem?" - aktor skomentował poruszenie widzów.
Za rolę w "33 scenach z życia": Stuhr otrzymał Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego.
Film Szumowskiej otrzymał również wiele wyróżnień na festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Szumowska uhonorowana została nagrodą za najlepszą reżyserię, Michał Englert zgarnął statuetkę za najlepsze zdjęcia, Paweł Mykietyn został uhonorowany za najlepszą muzykę, a rola Małgorzaty Hajewskiej-Krzysztofik uznana została za najlepszą kobiecą kreację drugoplanową. Film otrzymał również Nagrodę Dziennikarzy.
Główna nagroda festiwalu - Złote Lwy - ku zaskoczeniu krytyków przypadła jednak "Małej Moskwie" Waldemara Krzystka, co branża uznała zgodnie za skandal.
Członek jury - Sławomir Idziak - wyznał, że jego faworytem były "33 sceny z życia" Małgorzaty Szumowskiej, natomiast przewodniczący Robert Gliński stawiał na "Rysę" Michała Rosy.
"Nie widziałem kobiety, która by nie wychodziła z 'Małej Moskwy' zapłakana. Nie można było nie zauważyć tego filmu, choć zgadzam się, że ta nagroda nie oddaje poziomu tegorocznego festiwalu. Najwybitniejsze były niewątpliwie '33 sceny z życia' Małgorzaty Szumowskiej" - przyznał szczerze Idziak.