Zwalniają dziennikarzy w TVP
Jeszcze w tym tygodniu mają rozpocząć się negocjacje między władzami spółki, a związkami zawodowymi na temat zwolnień grupowych.
Związkowcy oskarżają szefa TVP, Piotra Farfała, że - zwalniając ludzi - spełnia życzenia PO. Platforma twierdzi, że nie ma z tym nic wspólnego.
W piątek, 24 lipca, jeden z większych związków zawodowych Wizja poinformował, że wszedł z zarządem w spór zbiorowy. Niewykluczone, że skończy się strajkiem, jeżeli strony się nie porozumieją.
"Gdyby zamiast Wiadomości została pokazana plansza kontrolna, to byłby strajk, następnego dnia o 6.00 rano wszyscy politycy, łącznie z premierem Tuskiem, stawiliby się na Woronicza, by zrobić porządek" - mówi Mariusz Jeliński z zarządu Związku Zawodowych Pracowników Twórczych Wizja.
Na razie jednak do strajku droga daleka.
"Reakcja zarządu może być tylko i wyłącznie zgodna z przepisami ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, która zobowiązuje pracodawcę do podjęcia rokowań w celu rozwiązania sporu" - informuje Daniel Jabłoński, rzecznik TVP.
Kontrowersje dotyczą nie tylko tego, ile osób ma być zwolnionych, ale także kto to będzie. Wiadomo, że zwolnienia obejmą 501 osób z prawie 4,5 tys. zatrudnionych. Problem jest w tym, że wśród nich ponad 120 osób to dziennikarze, a jedynie 158 osób to pracownicy administracji.
"Jest ich kilkakrotnie więcej niż dziennikarzy. Przypuszczamy, że jest plan, by wszystkich pracowników twórczych wyrzucić i zmusić ich do tworzenia spółek zewnętrznych" - twierdzi Jeliński. Dodaje, że irytujące jest to, że w czasie przeszło półrocznej prezesury Farfała przyjęto do pracy ponad 150 osób.
"Założę się, że oni na pewno nie zostaną zwolnieni" - przekonuje członek zarządu Wizji.
Kto będzie zwolniony? Tego nie wiadomo. Wręczanie wypowiedzeń ma się zacząć pod koniec sierpnia, ale w telewizji już doszło do paniki.
"Atmosfera jest okropna. Każdy się tylko zastanawia, czy i kiedy zostanie zwolniony. Zresztą szefowie niektórych działów znają już nazwiska tych, których mają wyrzucić" - opowiada jeden z pracowników centrali w Warszawie.
Paradoksalnie może się okazać, że Farfałowi uda się przeprowadzić jedną z największych i najskuteczniejszych restrukturyzacji w historii telewizji publicznej. Razem z osobami, które odeszły w ramach dobrowolnych odejść oraz pracownikami na umowach czasowych, z telewizji może odejść ponad tysiąc osób.
Na Woronicza powszechne jest przekonanie, że prezes Piotr Farfał zamierza tak odchudzić spółkę, ponieważ domaga się tego Platforma Obywatelska. Niektórzy ze związkowców przyznają, że próbowali rozmawiać z politykami PO i prosili ich o pomoc - bezskutecznie.
"Prezes czyści przedpole Platformie, która przecież ciągle krzyczy, że to moloch i biurokracja. To element układu pomiędzy PO, a nim i Romanem Giertychem" - twierdzi jeden ze związkowców.
Politycy PO jednak stanowczo zaprzeczają.
"Nic mi nie wiadomo, abyśmy zawierali jakiekolwiek porozumienie z Farfałem. To nie jest prezes z naszej bajki" - zapewnia Waldy Dzikowski, wiceszef PO.
Sebastian Karpiniuk, poseł tej partii, dodaje: "To jest jakiś niepoważny zarzut. To PiS ponosi pełną odpowiedzialność za to, że Farfał rządzi na Woronicza".