"Twoja Twarz Brzmi Znajomo": Marcin Przybylski przed finałem
Ostatni odcinek rywalizacji między gwiazdami w programie "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" zobaczymy już w najbliższą sobotę, 22 listopada, w Polsacie. Marcin Przybylski swoimi kreacjami zdobył serca telewidzów, czy również jurorzy będą mu przychylni?
Przed nami finałowy odcinek przebojowego show "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Do wielkiego finału awansowali: Marcin Przybylski, Marek Kaliszuk, Basia Melzer i Joanna Liszowska. Kto okaże się najlepszy? O wygranej zadecydują jurorzy: Paweł Królikowski, Katarzyna Skrzynecka, DJ Adamus i Małgorzata Walewska.
Marcin Przybylski znajduje się w ścisłej czołówce. Co przygotował na sobotę?
Zdradzi pan, jakie atrakcje czekają widzów w wielkim finale?
- Ostatni odcinek będzie inny, niż dotychczasowe - czwórka finalistów z piosenkami solowymi, dwa poruszające duety, a także wykonania specjalne, o których więcej nie powiem, bo chcę, żeby nasi widzowie zostali zaskoczeni. Mam nadzieję, że po ośmiu skomplikowanych przemianach ta ostatnia okaże się największą niespodzianką.
Czuje pan większy stres przed rozstrzygającą rozgrywką, niż zazwyczaj?
- Największe nerwy odczuwałem w pierwszych odcinkach. Teraz, kiedy poznałem program od środka, nasza scena nie jest mi już obca i kiedy czuję bardzo przychylny odbiór tego, co robię, mam większą radość z wcielania się w nowe role. Tej mobilizacji towarzyszy swoista niecierpliwość. Nastrój mam, w najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu, bojowy!
Nie żal, że to już ostatni odcinek programu?
- Czuję ogromny smutek. Przed programem nie zdawałem sobie sprawy, ile satysfakcji i radości przyniesie mi udział w nim. Praca była bardzo intensywna, robiłem jeszcze równolegle przedstawienie w Teatrze Narodowym i poziom niedospania oraz niedożywienia na pewnym etapie był tak duży, że marzyłem o dłuższym odpoczynku. Udział w tym niesamowitym show dał mi jednak nie tylko kolejne doświadczenia, lecz wiarę w swoje możliwości! Nigdy w tak krótkim czasie nie przeżyłem takiej dawki emocji, dumy, wyzwań warsztatowych, a także bardzo miłej dla mnie przychylności telewidzów.
Którą z wykreowanych postaci wspomina pan najlepiej?
- Najbliższy wokalnie był dla mnie chyba David Bowie, ale jeśli chodzi o pełne wejście w postać, było to spotkanie z Jerzym Połomskim. Tam nawet po zakończeniu piosenki pozostałem w roli i podczas rozmów z jurorami, prowadzącym i publicznością nadal zachowywałem się jak on.
A najtrudniejsze wcielenie?
- Zdecydowanie Irena Kwiatkowska! Musiałem w zasadzie wszystko w sobie poodkrywać na nowo, aby jak najbardziej zbliżyć się do oryginału: do jej głosu, ruchu, sposobu mówienia i swoistej ekspresji. Niezbyt pewnie czułem się również w pierwszym odcinku, kiedy wcielałem się w Antonio Banderasa. Ale już w drugim, tym z Połomskim, poczułem krew!
Czy jurorzy dobrze wywiązali się ze swojego zadania? Jakim sędzią była Katarzyna Skrzynecka?
- Współczuję jurorom, bo przy tak wyrównanym poziomie ciężko było nas oceniać. A jaką jurorką była Kasia? Przesympatyczną, piękną, ale niestety dla mnie bardzo surową. Do samego końca!
Rozmawiał Artur Krasicki