Talent się obroni
Mówi, co myśli, ma poczucie humoru. Uwielbia młodych, zbuntowanych ludzi. Już w marcu zobaczymy ją w nowej edycji programu "Tylko muzyka. Must be the Music".
Jest krytykiem muzycznym i nauczycielką emisji głosu. Jurorką pierwszego w Polsce muzycznego show "Idola". Zasiadała również w jury polsatowskiego "jak Oni śpiewają", wkrótce znów nas zaskoczy trafnością komentarzy w "Must be the Music". Jak pani odnajduje w show-biznesie?
Elżbieta Zapendowska: - Wszystko mi przychodzi coraz wolniej. Ale cieszy mnie przebywanie z młodymi ludźmi. Uwielbiam tych zbuntowanych, bo nowe wartości powstają właśnie z buntu, bólu i niezgody.
A pani się już na ten świat zgodziła?
- Najchętniej to bym się już stąd wyprowadziła.
Dokąd?
- W zaświaty. Ale czasem doceniam piękno. Nie narzekam. Wiem, że mam ten komfort - mówię i robię, co chcę. Mam wolność, choć wiadomo, że zawsze coś nas ogranicza.
Wiek daje wolność?
- Jak staruszka zrobi coś durnego, to się jej wybacza. Każdy wiek ma swoje piękne i brzydkie strony.
Co się zmieniło od czasów "Idola"?
- To niby to tylko 10 lat, ale wszystko poszło do przodu. Mamy wszechpanujący Internet. Wiemy, co się dzieje na świecie.
Stała się pani autorytetem?
- Aaa... mnie śmieszy mówienie o autorytetach. Wcale mnie nie słuchają. I dobrze! Nie jestem żadną matką, ani ojcem niczyjego sukcesu. Podobno uczyłam Marylę Rodowicz, a ona jest dwa lata ode mnie starsza. Prawda jest taka, że uczyłam jej chóry. Jestem nauczycielem i miałam trochę szczęścia w życiu, bo spotkałam na swojej drodze mądrych i zdolnych ludzi.
Jak pani ocenia tych, którzy przychodzą do programu "Must be the Music"?
- Środowisko ludzi aspirujących do show-biznesu jest... intelektualnie trochę mniej sprawne niż innych ambitnych ludzi, z którymi mam na co dzień do czynienia - że tak powiem delikatnie. Patrzę na uczestnika programu i albo mnie urzeka, choć jest niedoskonały, albo nudzi, choć śpiewa pięknie. Obserwuję ciało, a ono nie kłamie. Trudno ukryć wewnętrzną pustkę.
Przychodząc do programu trzeba być już gotowym "produktem"?
- Trzeba mieć pomysł na siebie i dojrzałość sceniczną, która nie jest zależna od wieku. Dorośli robią czasem na scenie idiotyzmy gorsze niż kilkulatki. Na pewno trzeba mieć talent, dystans, spontaniczność i być dyplomatą, choć pozornie te dwie ostatnie cechy się wykluczają.
A nie jest tak, że ktoś pomaga potem wykreować taką osobę? Obrobić ten diament?
- Wytwórnie fonograficzne usiłują tak robić. Ale to przebieranki. Słabe, miałkie, nieszczere. Najważniejsze jest to, co artysta myśli. Jeśli na początku zgodzi się na nieswoje łaszki, trudno mu będzie z tego wyjść. Show-biznes jest paskudnym interesem, w którym pieniądz decyduje o wszystkim. Każdego można sprzedać za każde pieniądze, potraktować instrumentalnie i wziąć następnego, gdy ten się zużyje. Ale przed tym wykorzystaniem może obronić talent.
Joanna Czaplińska