Reklama

Stanisława Celińska: Paniusie są dla mnie nudne

Pojawiła się w "Barwach szczęścia" i zostanie na dłużej. Stanisława Celińska zdradziła, dlaczego nudzą ją paniusie, jak spotkała po latach filmowego brata oraz czego życzy nam w nowym roku.

Stanisława Celińska ma na swym koncie wiele wybitnych ról teatralnych, filmowych i telewizyjnych. Jej niezapomniane kreacje pochodzą z takich produkcji, jak "Noce i dnie", "Panny z wilka", "Alternatywy 4", "Spis cudzołożnic", "Faustyna", "Panna Nikt", "Złotopolscy", "Pieniądze to nie wszystko", "Katyń", "Warszawa", "Joanna" oraz "Bez tajemnic".

Stanisława Celińska oprócz ogromnego dorobku aktorskiego może się także pochwalić muzycznym talentem. W 2012 roku wydała płytę "Nowa Warszawa". Teraz zobaczymy ją w serialu "Barwy szczęścia".

Reklama

Dołączyła pani do obsady "Barw szczęścia" jako Amelia. Kim jest ta kobieta?

- Biedną, samotną istotą, pozbawioną dachu nad głową i wsparcia. Dzieci powyjeżdżały za granicę i nie interesują się jej losem, z powodu braku pieniędzy wykwaterowano ją z mieszkania, więc błąka się po ogródkach działkowych w poszukiwaniu noclegu. W takich okolicznościach poznaje Tomasza, który dość szybko dostrzega w niej dobrą, uczciwą duszę i proponuje gościnę pod własnym dachem.

Rzadko się zdarza, by ktoś, tak bezinteresownie, przygarnął bezdomnego...

- Trzeba naprawdę wielkiego serca i wyobraźni, by zrozumieć takie nieszczęście i zdobyć się na prosty odruch pomocy bliźniemu. Nie wiemy tak do końca, co powodowało Tomaszem, może czuł, że ma do spłacenia jakiś dług wobec losu, a może zwyczajnie zachował się po ludzku, wiedząc, że w ten sposób ratuje drugiego człowieka od zguby.

Czy Amelia i Tomasz staną się parą?

- Nie tak od razu! Ona, początkowo nieufna, podchodzi do tej znajomości z rezerwą, wstydzi się swego położenia, określa się mianem odczłowieczonego szczura. Tomasz nakłoni ją, by powalczyła o siebie, pomoże jej uzyskać prawo do emerytury, mieszkania, słowem - o powrót do cywilizacji. I tak, pomału, stworzy się między nimi więź oparta na współczuciu, zaufaniu, przyjaźni. Czy z czasem przerodzi się w miłość? Zobaczymy.

Pani bohaterka na dłużej zostanie w serialu?

- Powiedziano mi, że wchodzi na stałe. Jakieś księżniczki, damy i paniusie są dla mnie nudne, a ja lubię grać charakterystyczne postaci - a taką jest właśnie Amelia, którą polubiłam i dobrze się czuję w jej skórze. Tą historią opowiadamy ludziom o rzeczach ważnych, przekazujemy wartości, które są wartościami, a nie udają je lub zastępują, jak to się często ostatnio zdarza. Docieramy do widzów masowo, daje to serialowi przewagę nad teatrem, w którym gram na co dzień.

Na planie "Barw szczęścia" doszło do sentymentalnego spotkania?

- Z Kaziem Mazurem, czyli moim serialowym partnerem, Tomaszem, graliśmy przed laty rodzeństwo - Agnisię i Tomaszka Niechciców, w "Nocach i dniach". To film, a potem serial, uwielbiany przez widzów, który przeszedł już do historii polskiego kina. Nasze ponowne spotkanie z Kaziem ma wymiar niejako symboliczny - wówczas piękni i młodzi, stajemy znów razem przed kamerą dziś, w jesieni życia, by mówić o problemach bezdomnej starości.

To wątek nigdy bodaj dotąd nie poruszany w serialach...

- Bo i niemodny, nieestetyczny, niewygodny. Dziś starzy stali się niepotrzebni, nikt się o nich nie troszczy. Dawniej nie widywało się ludzi w podeszłym wieku grzebiących w śmietnikach, teraz ich przybywa. Kiedyś ludzie umierali w otoczeniu najbliższych, dziś odchodzą w szpitalach, często samotnie, nieśmiało, po cichu, niosąc ulgę krewnym, sąsiadom, urzędom, które pozbyły się kłopotu...

Mocne słowa!

- Chciałabym, żeby ludzie żyli w zgodzie, zdrowiu i dostatku, umiejąc dostrzec człowieka obok. Czego Państwu i sobie w tym roku życzę!

Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Stanisław
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy