Role drani są ciekawsze
Marzy mi się rola postaci o sarkastycznym poczuciu humoru w stylu Dr. House'a - mówi Andrzej Deskur. Na razie ma taką możliwość tylko na deskach teatru, bo w serialach widujemy go częściej jako bohatera o czarnym charakterze. Ale aktor nie narzeka, gdyż może pokazać swoją ciemną stronę natury...
"Tele Tydzień": Bohater, którego pan gra w "Galerii", to kolejna niesympatyczna postać...
Andrzej Deskur: - Na początku trochę się buntowałem, dostając takie role. Miałem już dość grania czarnych charakterów. Marzyła mi się postać jakiegoś wesołego gościa. Nie mogę jednak narzekać. Role negatywne są zwykle ciekawe. Może reżyserzy dostrzegają we mnie ciemną stronę natury?
Nie przypomina pan zimnego drania.
- Pozory mylą (śmiech). Kiedy oglądamy reportaż przedstawiający różnych przestępców, niektórzy z nich mają tak miłe twarze, że nie podejrzewalibyśmy ich o poważne czyny. A jednak...
Czyli w serialu to jest pana zadanie?
- Pokazane są w nim dwa światy: szare życie prywatne naszych bohaterów i życie w galerii handlowej - kolorowe, ale też nie pozbawione problemów. Na oczach telewidzów rozkwita miłość, ale pojawiają się również zdrady, romanse i... intrygi. Osobą, która lubi wprowadzić ferment, jest właśnie grany przeze mnie Jerzy.
Widzowie teatralni znają pana z ról komediowych. Czy któraś jest szczególnie ulubiona?
- Tak, m.in. postać Bila w farsie 'Wieczór kawalerski' w Teatrze Ludowym w Krakowie. Podobną postać zagrał Hugh Grant w filmie 'Cztery wesela i pogrzeb'. Obecnie można mnie zobaczyć m.in. w krakowskim Teatrze STU w spektaklu 'Kogut w rosole'. Ludzie po spektaklu podchodzą i mówią, że w tej roli pokazałem się z zupełnie innej strony.
A marzy się panu jakaś rola?
- Owszem, ale póki co, nie jest to osiągalne. Interesuje mnie twórczość Tima Burtona. Chętnie bym u niego zagrał. Może u nas pojawi się człowiek, który będzie robić podobne rzeczy, czyli kino na pograniczu surrealizmu. Coś, co byłoby baśnią dla dorosłych pokazującą historię piękną i uniwersalną oprawioną w przepych scenografii i kostiumów. Bawi mnie również inteligentny i sarkastyczny typ humoru jak w serialu 'Dr House'.
Dzięki Andrzejowi Sewerynowi miał pan możliwość zagrania w paryskiej Comedie Francaise. Jakie wrażenia?
- Fantastyczne! To była niezwykła przygoda i jestem mu za to ogromnie wdzięczny. W dalszym ciągu utrzymuję kontakt z reżyserką, z którą miałem przyjemność współpracować. Najpierw w teatrze, potem na podstawie tego tekstu zrobiliśmy materiał do francuskiego radia. Ciekawy projekt. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się jeszcze coś razem zrobić. Uważam, że należy wszystkiego posmakować.
Z Andrzejem Deskurem rozmawiała Maria Ostrowska.