Patricia Kazadi: Jestem typem staroświeckim
Zawodowo realizuje się na wielu polach, ale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Mimo natłoku pracy i wyznaczonych celów, Patricia Kazadi ma jednak w planach dom, dzieci i kochającą rodzinę.
Jak odnalazła się pani w roli pielęgniarki Jagny?
- Uwielbiam plan "Rancza"! To mój trzeci sezon, więc czuję już więź z całym zespołem i bardzo wszystkich lubię. Pracuje mi się tam wspaniale. To dla mnie prawdziwy zaszczyt. Cezary Żak to po prostu ikona. Jest przezabawnym, szalenie zdolnym i ciepłym człowiekiem. Zobaczymy, co dalej stanie się z moją postacią, mam mniej czasu ze względu na podróże i dużo obowiązków związanych z pracą nad moją płytą i jak to w życiu, nie wszystko da się pogodzić.
Serialowa Jagna próbuje walczyć o swojego mężczyznę. Stoczyła pani kiedyś taką walkę?
- Jestem typem staroświeckim, ale jeśli czuję, że tracę miłość, że mi ucieka z rąk, to umiem o nią powalczyć. Myślę, że gdybym tego nie robiła, to potem do końca życia bym żałowała. Miałam taką sytuację, że bardzo walczyłam o relację, na której mi zależało. Związek to jest bardzo ciężka praca i to tylko pozornie wygląda tak różowo.
Jest teraz miłość w pani życiu?
- Tak, jestem z kimś związana.
Ma pani w planach dzieci?
- Chciałabym mieć trójkę dzieci. Na pewno synka i córkę. Będę próbowała do skutku (śmiech). Tylko nie wiem, jak zniesie to moje ciało.
Jak się pani pracuje z jurorami "X Factor"?
- Mamy bardzo fajne, pozytywne relacje. Cenię ich bardzo za to, że mimo iż osiągnęli sukces, to nadal pozostali sobą. Dołączyła do nas Ewa, która w młodym wieku osiągnęła wiele i pozostała bardzo normalną dziewczyną. Tatiana ma świetne poczucie humoru, o którym nie wszyscy wiedzą. Kuba z kolei jeszcze na początku mojej kariery był dla mnie autorytetem, cieszę się z tego, że teraz mamy taką sztamę. Bardzo walczył o mnie i o to, żebym to ja była prowadzącą ten program. Jestem mu za to wdzięczna.
Dużo czasu spędza pani ostatnio w Stanach. Co panią tam ciągnie?
- Najpierw to była moja poprzednia relacja, która mnie zaciągnęła do Los Angeles. Chociaż nie ukrywam, że od dziecka marzyłam, żeby tam pojechać ze względu na muzykę, bo jest to kolebka najlepszych producentów, artystów, muzyków i możliwości. Później zaraziłam się zdrowym trybem życia, zdrowym odżywianiem. Zafascynowało mnie to, że w piętnaście minut możesz być w górach, w dwadzieścia na plaży, a w dziesięć w centrum największego hollywoodzkiego blichtru. W Los Angeles sporo nagrywam, atmosfera do komponowania jest tam świetna, bo częściowo odcinam się od innych spraw i czuję się tam wolna.
Ma pani za oceanem swoje ulubione miejsca?
- Mam dużo takich miejsc w Nowym Jorku, Los Angeles, w Warszawie, i we Wrocławiu. Jeszcze nie wiem, gdzie bym chciała założyć rodzinę i mieć dom. Myślę, że nadal szukam swojego miejsca na ziemi. Wiem na pewno, że będzie to albo nad wodą, albo w górach.
Rozmawiała Magdalena Gawlikowska