Monika Mrozowska: Warto być eko i żyć w rytmie slow
Monika Mrozowska podkreśla, że jej ekologiczne wybory nie są radykalne. To zwyczajne, proste zachowania, które każdy od zaraz może wprowadzić w życie. Podobne postawy aktorka powoli zaszczepia u swoich dzieci. Zamiast więc co chwilę kupować im nowe, drogie ubrania często chodzi z nimi do second handów, by tam znaleźć coś niedrogiego, ale za to oryginalnego. W jej domu nie ma też magazynowania różnego rodzaju gadżetów i sprzętów elektronicznych. Kupuje się tylko to, co w danej chwili jest niezbędne.
Monika Mrozowska przekonuje, że warto być eko i żyć w rytmie slow - doceniać każdą chwile, cieszyć się drobnymi przyjemnościami i wyznaczać priorytety. Świadome podejście do życia, mody i odżywiania co prawda przynosi wiele korzyści, ale we wszystkim trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek.
- To też nie jest tak, że my żyjemy do bólu w trybie eko, tylko slow life i żadnych nowinek technologicznych, a wszystko kupowane z drugiej ręki. Ale to wszystko jest racjonalne, bardzo mocno wyważone i to jest wszystko zawsze poprzedzone rozmową, tłumaczeniem. Jeżeli moje dziecko przyjdzie do mnie i mi wytłumaczy, dlaczego czegoś potrzebuje, to nie widzę powodu, żeby mu tego nie kupić, bo to jest również mój obowiązek, żeby zapewnić im pewne rzeczy, natomiast nigdy nie było takiej rozmowy: ja to chcę, bo to chcę i koniec - mówi agencji Newseria Monika Mrozowska.
Aktorka podkreśla, że dokonując rozmaitych wyborów, w pewnym momencie zaczynamy sobie zadawać pytanie, co jeszcze możemy zmienić, by nam żyło się lepiej i żeby przy okazji nie zostawić po sobie totalnego zniszczenia w środowisku. Aktorka przekonuje, że choć świat show-biznesu nie sprzyja proekologicznemu stylowi życia, to warto się wyłamać i być na przekór wszystkim innym modom. Jeśli nawet eko styl życia ogranicza się zaledwie do robienia zakupów w ekologicznych delikatesach, to już jest coś.
- W mojej rodzinie po prostu ze sobą rozmawiamy o wszystkim, w związku z czym, to co robię, to co się dzieje w naszym domu, to nie jest jakaś nowość dla moich dzieci, tylko one są cały czas w tym trybie. Dlatego nie mam takich problemów, że moja najstarsza córka przychodzi do mnie i mówi: "masz mi kupić te buty, bo wszyscy chodzą w takich butach, guzik mnie to obchodzi, że one kosztują 500 zł". W ogóle nie ma takich rozmów w moim domu. Nie jest tak, że moje dzieci nie dostają nowych rzeczy, ale znowu, my z moją córką uwielbiamy buszowanie po second-handach, wyszukiwanie rozmaitych rzeczy, bawienie się modą - wyznaje Monika Mrozowska.
Gwiazda "Rodziny zastępczej" podkreśla, że dzięki takiemu podejściu jest szansa, że jej dzieci w przyszłości same będą dokonywały świadomych wyborów. I nie będzie to dla nich rewolucja, a dobry nawyk.
- To nie jest proste w momencie, kiedy robimy to jednorazowo. Kiedy nagle któregoś dnia siadamy z dzieckiem i mówimy: "mam taki pomysł na te święta Bożego Narodzenia, że nie kupujemy prezentów, bo to jest konsumpcjonizm". To wiadomo, że skończy się to wyłącznie rykiem, pytaniem dlaczego i pretensjami, że próbujemy przeprowadzić jakąś rewolucję, która jest zupełnie niezgodna z oczekiwaniami tego dziecka. Natomiast jeżeli my od małego pewnych rzeczy nie robimy i od małego tłumaczymy, to jest dużo łatwiej - podsumowuje Mrozowska.