Reklama

Maciej Rock: Specjalista od kanapek

Angażuje się w wychowywanie swoich trzech pociech, ale nie radzi sobie z gotowaniem... "Na szczęście babcia mieszka niedaleko" - mówi Maciej Rock, prowadzący "Must Be The Music". "Jestem bardzo dobry w przygotowywaniu kanapek" - dodaje usprawiedliwiająco...

Angażuje się w wychowywanie swoich trzech pociech, ale nie radzi sobie z gotowaniem... "Na szczęście babcia mieszka niedaleko" - mówi Maciej Rock, prowadzący "Must Be The Music". "Jestem bardzo dobry w przygotowywaniu kanapek" - dodaje usprawiedliwiająco...
Moje dzieci czasem mnie oglądają, a czasem słuchają - mówi Maciej Rock /Baranowski /AKPA

Czy mimo wielu obowiązków zawodowych jest pan tatą zaangażowanym w wychowywanie swoich dzieci?

Maciej Rock: - Staram się być możliwie jak najaktywniejszym w tej kwestii. A czy jestem dobrym tatą? Tego dowiem się pewnie za kilkanaście lat, kiedy dzieci będą mogły ocenić to z jakiejś perspektywy. Natomiast robię wszystko, żeby być jak najlepszym tatą i żeby spędzać z dziećmi dużo czasu. Zresztą mam teraz taką komfortową sytuację, że tego czasu - szczególnie popołudniami - mam naprawdę dużo.

Reklama

Jak wygląda pana dzień wolny z dziećmi?

- Wszystko zależy od pogody. Sobota jest takim dniem, który staram się mieć cały dla nich. Wtedy zazwyczaj dłużej śpimy - my, bo dzieci trochę krócej. Dzień zaczynamy od rodzinnego śniadania. Bardzo często wszyscy jeździmy na rowerach. Znajdujemy sobie jakiś cel, czasami dojeżdżamy do takiego miejsca, żeby można było zjeść obiad albo pójść na jakiś plac zabaw, może coś zobaczyć - chociaż moje dzieci nie są raczej z tych, które uwielbiają zwiedzać. Raczej wolą jak się coś dzieje, chcą się bawić. Jedziemy do domu i jak tylko nasi mali sąsiedzi są na podwórku, to nasze dzieciaki wracają przed zmierzchem.

- Całkiem niedawno dzieciaki postanowiły spać pod namiotami. Wszystkie - a było ich osiemnaścioro - rozbiły obóz koczowniczy na środku osiedla. Spali grzecznie w tych namiotach - rodzice obok mieli swoje ognisko - do trzeciej w nocy, kiedy to zaczęła się straszna burza. Ostatnio zrobiłem też coś, o co bym się wcześniej nie podejrzewał i z czym moje dzieci nie miały do czynienia. Mianowicie kupiłem konsolę do gry...

Dzieci chciały czy tata?

- Tata, bo chciałem pograć w Wiedźmina. Natomiast pech chciał, że oprócz niego dostałem też grę właśnie dla dzieci. Więc jak jest brzydka pogoda, to zdarza nam się, że siadamy i rodzinnie gramy na konsoli albo w gry planszowe. Dużo też czytamy.

A jest pan tatą gotującym?

- Jestem tatą absolutnie niegotującym. Podejmuję czasem próby, ale moje dzieci nie posiadają daru dyplomacji, więc natychmiast dostaję niepochlebne recenzje dotyczące przygotowanych przeze mnie potraw. Natomiast jestem bardzo dobry w przygotowywaniu kanapek, które potem jedzą moje dzieci. Robię im do tego specjalną herbatę czy lemoniadę.

Czyli jeżeli dzieci proszą tatę o naleśniki to...?

- ... to na szczęście mamy samochód, a babcia mieszka niedaleko (śmiech). Obok nas jest jeszcze parę knajp, w których wszyscy doskonale nas już znają. Jeśli zdarza mi się samemu jechać z trójką moich dzieci do jakiejś knajpy, to tam panie już wiedzą, że muszą mi pomóc i pomagają.

Pana dzieci wiedzą, że ich tata pracuje w mediach?

- Staram się niczego nie ukrywać przed dziećmi. Zresztą one często przychodzą do mnie do pracy. Nie jestem niestety tatą strażakiem czy tatą stolarzem albo ślusarzem, czyli takim tatą z prawdziwego zdarzenia, który ma mnóstwo fajnych gadżetów w swoim zakładzie pracy. Ale staram się, żeby moja praca w jakimś sensie również była atrakcyjna dla dzieci. Myślę, że za jakiś czas dowiedzą się, o co tak naprawdę w niej chodzi. Dla nich to jest naturalne, że tata wieczorem jest w telewizji, a rano w radio. Czasem oglądają, a czasem słuchają.

Rozmawiała Paulina Persa (PAP Life).

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Maciej Rock
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy