Reklama

Katarzyna Bujakiewicz: Nic wbrew sobie

Podbiła nasze serca, kiedy zagrała Mariolę Adamską w serialu "Magda M." Sympatię widzów ugruntowała rolą pielęgniarki Marty w serialu "Na dobre i na złe".

Oglądaliśmy ją też w filmach, m.in.: "Nie kłam, kochanie", "Listy do M.". U szczytu popularności Katarzyna Bujakiewicz zniknęła.

Powód był stary jak świat. Aktorka nagle poczuła się wypalona. Jednocześnie pracowała na planie dwóch seriali, kręciła kilka filmów. Wieczorami grała w teatrze. Poczuła, że doszła do ściany... Postanowiła, że musi odpocząć. Przemyśleć kilka spraw. W myśl zasady: "są sprawy ważne i ważniejsze". Kariera, oczywiście, ma znaczenie, ale zdrowie tym bardziej. Od tego momentu bardzo się pilnuje, by nie robić kilku rzeczy jednocześnie.

Reklama

Gdy postanowiła czas i uwagę poświęcić głównie życiu, w gronie przyjaciół wyruszyła na rowerową eskapadę po Europie. Podczas niej wszystko poukładała sobie w głowie. Ograniczyła pracę do jednego serialu i teatru. Delektowała się czasem i mogła opiekować się ukochaną babcią, którą podziwiała od zawsze.

O takich dziewczynach jak Katarzyna Bujakiewicz mówi się: panienka z dobrego domu. Wychowywana konserwatywnie. O godzinie 22 musiała być grzecznie w domu. Wzorowa uczennica. Potem, gdy wszystkie jej koleżanki miały już chłopaków, wychodziły za mąż i rodziły dzieci, ona z błyskiem w oku mówiła: "Jestem stara panna".

- Hoduję rybki i uprawiam kwiaty na balkonie. Jestem coraz starsza, uwielbiam święty spokój. Jestem wygodna. Poza tym, który facet zaakceptowałby styl mojej pracy? Zdarza się, że jestem przez całą dobę zajęta - mówiła. Deklarowała też, że nie musi mieć dzieci. Będzie dobrą ciocią dla dzieci swoich przyjaciółek.

Wszystko zmieniło się, gdy na jej drodze stanął Piotr Maruszewski. A stało się to akurat wtedy, gdy przestała się rozglądać za "tym jednym, jedynym" i zrobiła sobie przerwę na życie. Piotr pojawił się w jej życiu znienacka. Wcześniej od kilku lat mijali się. Okazało się, że z jego siostrą znała się z czasów licealnych. Potem należały do tej samej paczki. I nie miała pojęcia, że tuż obok istnieje mężczyzna jej życia. Zobaczyła go, gdy szła na jej wieczór panieński.

Ale musiały upłynąć kolejne lata, by spotkali się ponownie. Potem, wbrew schematom, nie umawiali się na randki. Tylko na bieganie. Tak zaczęli budować swój mały, intymny świat. Miała 35 lat.

Rok później wspólnie pobiegli w maratonie berlińskim. Miłość do biegania i siebie trwa.

W sierpniu 2010 roku urodziła córkę Aleksandrę. Dla niej również zmieniła tryb życia i priorytety. Zabawnie po latach brzmią jej wypowiedzi, gdy, naszpikowana literaturą o urokach macierzyństwa w landrynkowych barwach, stwierdziła, że to jednak nie bułka z masłem, tylko ciężka praca. Niewyspanie, zmęczenie, nerwy, strach, gdy dziecko choruje. Ale też radość i satysfakcja nieporównywalna z żadną inną. Dlatego sama wychowywała Aleksandrę. Niania w ostatecznej ostateczności. Na plan wróciła, gdy nacieszyła się córką. Zagrała w "Listach do M". Na planie oczywiście towarzyszyła jej Ola. Bardzo długo wszędzie ją zabierała, aż w końcu przyszedł dzień, że już mogła pozostawić małą pod opieką innych. Ale musiała do tego dojrzeć psychicznie.

Zawsze była uważna, ale po narodzinach córki jej wrażliwość i empatia wzrosła. Zaczęła działać w fundacji Drużyna Szpiku.

Dziś Katarzynę Bujakiewicz oglądamy w programie "Mali giganci". Fakt, że sama jest matką, sprawia, że zupełnie innym okiem patrzy na występujące tam dzieci. Sama ma podobne doświadczenie. Miała 7 lat, gdy zagrała w Teatrze Młodego Widza. Jak zawsze, w takich programach też, ważna jest mądrość i uwaga rodziców, by dziecku nie wypaczono psychiki.

Jak wychowuje swoją córkę? Właśnie uważnie i mądrze. Tak, jak sama była wychowywana. Obowiązywał zdrowy rozsądek. wszystko pojawiało się w swoim czasie. Rodzice pozwolili jej długo pozostać dzieckiem. Nie była małą dorosłą z pomalowanymi paznokciami czy kręconymi lokami, skoro jej włosy były proste. Miała też obowiązki. Oczywiście, buntowała się. Nie lubiła po sobie sprzątać. Nie chciała prosto po szkole wracać do domu. Była wściekła, gdy musiała o 22 wracać z imprezy. Ale dziś, gdy sama jest mamą, stwierdza, że to były świetne metody wychowawcze. Doskonale wiedziała, co może, czego nie. Miała poczucie bezpieczeństwa. Podobne chce zapewnić własnej córce.

W tym roku mija 20 lat od ukończenia wrocławskiej PWST. Był czas, gdy żyła na walizkach, podróżując między planami seriali i filmów, a pracą w teatrze w Szczecinie. Jej dom w był Poznaniu. Dziś też tam mieszka z córką i partnerem. Właśnie w Poznaniu znana jest nie tylko dlatego, że jest aktorką. W którymś momencie Katarzyna Bujakiewicz wkroczyła na ścieżkę polityki. O ile wejście było spektakularne, o tyle zejście niefortunne.

Otóż Katarzyna Bujakiewicz w zeszłym roku wystartowała w wyborach samorządowych z listy KWW Ryszarda Grobelnego "Teraz Wielkopolska". Zdobyła jeden z dwóch przypadających komitetowi mandatów. W styczniu 2015 r. postanowiła zrzec się mandatu, ponieważ powinna ujawnić dane o dochodach. Czego z kolei zrobić nie mogła, ponieważ jako aktorka zobowiązana jest do "tajemnicy handlowej". Ujawnienie zarobków wiązałoby się z "nałożeniem na nią wysokich kar umownych". Szkoda, że o tym wcześniej nie wiedziała.

ZM

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Bujakiewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy