"I tak po prostu": Dwie śmierci na planie
Sarah Jessica Parker w ostatnim wywiadzie opowiedziała o tym, jak wyglądała jej współpraca z Williem Garsonem, odtwórcą roli Stanforda w serialu "I tak po prostu", na chwilę przed jego śmiercią. Aktorka ujawniła, że o chorobie Garsona większość ekipy dowiedziała się przed kręceniem sceny pogrzebu "Mr Biga", przez co dwie traumatyczne sytuacje nałożyły się na siebie.
Willie Garson, który w serialu "Seks w wielkim mieście", a później jego kontynuacji "I tak po prostu", grał najlepszego przyjaciela Carrie Bradshaw, zmarł 22 września z powodu raka trzustki. Miał 57 lat.
Przez długi czas podczas pracy nad nową odsłoną kultowej produkcji, większość ekipy nie wiedziała, że Garson zmagał się z ciężką chorobą. Powierniczką swojego sekretu aktor uczynił Sarę Jessicę Parker, z którą przyjaźnił się od 30 lat.
Parker zdradziła, że Garson bardzo chciał ukończyć cały sezon, gdyż nigdy wcześniej nie miał w scenariuszu tak ważnego wątku, jak w przypadku "I tak po prostu". Aktor zmarł jednak przed końcem zdjęć. Twórca serialu, Michael Patrick King zapewnił, że nie przełoży się to na wplecenie w scenariusz śmierci Stanforda.
Aktorka wyjawiła ponadto, kiedy Garson przekazał informację o swojej chorobie pozostałym członkom ekipy. Stało się to w ciągu dwóch dni, gdy kręcono pogrzeb "Mr Biga".
Co wymowne, to był ostatni moment pracy Garsona z ekipą.
Zobacz również:
Tadeusz Ross spocznie na Powązkach. Kiedy pogrzeb?
"Wiedźmin: Rodowód krwi": Jest zwiastun prequela "Wiedźmina"
Co obejrzeć w święta? Najciekawsze propozycje telewizyjne
Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.