Hanna Lis głupią blondynką?
"Moja żona nie jest głupią blondynką" - deklaruje Tomasz Lis. Dziennikarz stanął w obronie swojej małżonki, bo uważa, że stała się przedmiotem seksistowskich ataków.
Prowadzona jest "ordynarna, niegodziwa, wstrętna, kłamliwa, żałosna nagonka", "kanonada z bardzo silnymi elementami seksistowskimi", której autorami są według Lisa prawicowi publicyści.
Jego żona od niedawna prowadzi główne wydanie "Wiadomości" w TVP. Przejście małżeństwa Lisów do publicznej telewizji od początku budziło wiele kontrowersji. Ostatnie doniesienia o konflikcie Hanny Lis z prezesem TVP Andrzejem Urbańskim tylko dyskusje podgrzały.
Dziennikarka zażądała, by Urbański usunął z "Wiadomości" Krzysztofa Raka, szefa serwisu i dwóch reporterów - Piotra Czyszkowskiego oraz Krzysztofa Galimskiego. Lis nie zgodziła się na wyemitowanie, według niej, kontrowersyjnego materiału Czyszkowskiego o reprywatyzacji. Sama zainteresowana zaprzecza tym doniesieniom. Przyznała jednak, że wyraziła swoją negatywną opinię o dwóch reporterach, m.in. o Krzysztofie Galimskim, wcześniej współpracującym w Ministerstwie Sprawiedliwości ze Zbigniewem Ziobrą.
"Krótko mówiąc: głupia blondynka, co ona w ogóle chce, jak w ogóle ma prawo wyrażać swoje zdanie"- tak widzi sytuację Tomasz Lis. "I jeśli głupia blondynka czyta to, co jej każą, to potwierdza, że jest głupią blondynką, ewentualnie jest sprzedajną blondynką. Jeśli wyraża swoje zdanie, to znaczy, że jest histeryczna, nieznośna, kapryśna. I z taką kampanią mamy do czynienia" - dodał.
Według dziennikarza to nie kaprysy, a walka o niezależność dziennikarską i dziennikarskie standardy. Jego żona w "Wiadomościach" stoi na straży właśnie tych wartości. Lis uważa, że Hanna może liczyć na poparcie zespołu.