Reklama

Ewa Kuklińska: Pulchna blondynka do kochania

Miała trzech mężów, ale wszyscy ją bardzo zawiedli. Wybrała więc inną miłość.

Nie wystąpiła w żadnym show z gwiazdami, nie ma za sobą głównej roli w filmie. Nie nagrała też płyty, choć bywa nazywana piosenkarką. Mimo to nazwisko Ewy Kuklińskiej (62 l.) budziło i wciąż budzi emocje. Podziwiano jej wdzięk i umiejętności aktorskie, gdy zagrała w muzycznych komediach "Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy" a potem "Lata dwudzieste... lata trzydzieste...". Tytuły te w latach 70. i 80. biły rekordy frekwencji - kina były oblegane.


W tym ostatnim pani Ewa zagrała Lenę, rolę niewielką, lecz charakterystyczną. Słynne zdanie wypowiedziane przez Piotra Fronczewskiego: "Lena, to twój numer!" było jedną z najbardziej oklaskiwanych przez widownię scen. - To był kamień milowy. W dużej mierze zaważył na całej mojej karierze - mówi pani Kuklińska.

Reklama

Jako absolwentka szkoły baletowej w Warszawie, tanecznie wyjątkowo uzdolniona, była również perełką popularnych widowisk rozrywkowych, m.in. "Sylwestrowe variete" czy "Schody, pióra, brylanty". - I nadal tą perłą jest. W tym roku Ewa obchodzi jubileusz 45-lecia pracy artystycznej, ale czas się jej nie ima. Jest osobą ambitną i kreatywną. Jestem pewna, że jeszcze nieraz nas zaskoczy - komplementuje Kuklińską jej przyjaciółka Alicja Majewska.

Jubileusz aktorki zorganizowano w jej macierzystym Teatrze Syrena. Zaproszeni goście nie szczędzili jubilatce miłych słów i komplementów. Podkreślali niewątpliwe przymioty jej charakteru: radosne usposobienie, pozytywne nastawienie do życia i pogodę ducha, którą potrafi zarazić otoczenie. A do tego klasę i elegancję.

- Gdy razem wyjeżdżamy na koncert, ona zabiera ze sobą 8-10 kreacji. Pytam: Ewa po co ci aż tyle? A ona na to, że jeszcze nie wie, którą założy... - śmieje się Jacek Borkowski.

Nie ma jednak kobiet bez wad. Tą, która pani Ewie komplikowała życie, jest nadmierna uczuciowość. Kochana, noszona na rękach, łamała męskie serca i sama cierpiała z miłości. Za mąż wychodziła trzy razy, jednak żadne jej małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Podobnie jak ostatni związek, trwający ponad dziesięć lat, choć nigdy nie sformalizowany, z Tomaszem Stockingerem.

- Do mężczyzn nie mam szczęścia, czy też ja i mężczyźni nie mamy do siebie szczęścia. Może jestem zbyt samodzielna? Wewnątrz jestem pulchną blondynką, ale na zewnątrz tego nie widać i nikt mnie o to nie podejrzewa. Jestem sentymentalna, romantyczna, ciepła, oczekuję przytulania, ale sprawiam wrażenie osoby stanowczej. A takich kobiet mężczyźni unikają. Przyciągam tych, których trzeba otaczać opieką i głaskać po głowie, a mnie marzyłoby się być w ich roli - tak Kuklińska komentuje swoje miłosne wybory.

Jej największą namiętnością pozostaje więc estrada. To jej od ponad 45 lat pozostaje wierna i bez reszty oddana. Dozgonnie. - Ewa Kuklińska jest nie do zdarcia. Będzie pracowała do ostatnich dni, ponieważ jest to jej wielka pasja. Może chciałaby więcej, może chciałaby lepiej... Ale to dobrze, bo pozostaje jej margines na marzenie. Poczucie spełnienia by mnie uśpiło - Kuklińska deklaruje z przekonaniem.

EE

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy