Chciałbym zagrać psychopatę
Chciałby się odciąć od wizerunku romantycznego, przedwojennego amanta. - Marzę o roli złego bohatera - mówi Antoni Pawlicki. Choć przyznaje też, że dobrze odnajduje się w rolach historycznych.
Pochodzi z rodziny o tradycjach aktorsko-filmowych. Jego ojciec, Tadeusz Pawlicki jest operatorem filmowym, babcia, Barbara Rachwalska była aktorką. Wybór drogi zawodowej był więc dla niego oczywisty.
- Sam nie pamiętam, dlaczego się na to zdecydowałem, ale jak sięgam pamięcią, to zawsze chciałem być aktorem - przyznaje Antoni Pawlicki.
Akademię Teatralną ukończył w 2006 roku. I od tego czasu niezmiennie jest na fali. Widzom dał się poznać m.in. dzięki roli w "Katyniu" Andrzeja Wajdy i głośnym, rozgrywającym się przed i w dniu wybuchu wojny filmie "Jutro idziemy do kina" Michała Kwiecińskiego. Rola ta przyniosła mu pierwszą nominację do nagrody im. Zbyszka Cybulskiego.
Kolejną otrzymał za "Drzazgi" Macieja Pieprzycy. Udział w kultowym już "Czasie honoru" ugruntował pozycję młodego aktora.
- Dobrze odnajduję się w czasach historycznych i gra w takich filmach jest dla mnie fajną pożywką - przyznaje.
Z rozwagą wybiera kolejne propozycje ról.
- Uważam, że bardzo ważnymi cechami aktora są: skromność i pokora. Jestem wobec siebie bardzo krytyczny i niezwykle rzadko bywam z siebie dumny - przyznaje Antoni Pawlicki i dodaje: - Pracuję sporo i mam możliwość wybierania takich projektów, jakie mnie interesują. Praca ma mnie kręcić, dawać mi frajdę i zabawę.
Przyznaje, że pragnie odciąć się od wizerunku romantycznego, przedwojennego amanta.
- Chciałbym zagrać negatywną postać, kogoś kto ma w sobie jakieś zło - mordercę albo psychopatę.
Te plany spełnił cześciowo rolą w thrillerze "Big Love", gdzie zagrał Maćka, kochanka dużo młodszej dziewczyny. Za tę rolę otrzymał nominację do Złotej Kaczki. Na premierę czeka też następny film z jego udziałem - "Papusza", w którym wcielił się w poetę Jerzego Ficowskiego.
Co dla niego znczy sukces?
- Sukces to ambrozja, która po przedawkowaniu może stać się trucizną. Wszystko zależy od tego, co zrobi się z tym prezentem od losu. Mam nadzieję, że wciąż będę robił to, co mnie kręci, że nie będę zblazowanym i zdegustowanym człowiekiem, ale będę miał w sobie tyle energii, co teraz. I, że tak jak teraz, będzie mi zależało na tym, co robię - mówi Antoni Pawlicki.
JBJ