Agnieszka Cegielska ma własne słońce
Widzowie uznali ją za najsympatyczniejszą pogodynkę. - Pytają mnie o prognozy, chcą informacji z pierwszej ręki - przyznaje ze śmiechem Agnieszka Cegielska. I opowiada, gdzie spędzi święta.
Czy widzowie zaczepiają panią pytając, jaka będzie pogoda?
Agnieszka Cegielska: - To się często zdarza i jest bardzo przyjemne (śmiech). Tyle, że ja nie zawsze jestem w pracy i nie zawsze znam aktualną prognozę. Pytana o to, czy będzie słońce, czy nie, odpowiadam, że słońce jest tam, gdzie chcemy je zobaczyć. Ja widzę słońce codziennie. Ma cztery lata i na imię Franek. Mój synek to całe moje słońce!
Proszę zdradzić, czeka nas białe Boże Narodzenie?
- Nasi synoptycy przygotowali już prognozę na Boże Narodzenie. Pogoda ma być różnorodna - wiemy, że będą opady śniegu, ale też deszczu ze śniegiem i samego deszczu. Temperatury będą bliskie zeru, więc trudno powiedzieć, czy śnieg się długo utrzyma, ale tak naprawdę, to nie pogoda decyduje, czy będzie pięknie.
Zdarzyło się pani w Wigilię dyżurować w telewizji?
- Dla nas to taki sam dzień pracy jak każdy inny, dlatego staramy się tymi dyżurami dzielić sprawiedliwie. W zeszłym roku pracowałam w Wigilię i pierwszy dzień świąt. W tym mam dyżur w sylwestra i Nowy Rok.
Jak więc spędzi pani tegoroczne święta?
- U nas Wigilia zawsze jest w Malborku. Choć nie ma już moich dziadków, przy stole gromadzi się rodzina mojego męża, mojej siostry, nasza mama. Wszyscy chcemy i znajdujemy czas,by spędzić go razem. Chciałabym ten zwyczaj przekazać moim dzieciom.
Czy u synka pielęgnuje pani wiarę w Świętego Mikołaja?
- Oczywiście. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Sama pamiętam, jak długo wierzyłam w Mikołaja. Dzieciom potrzebne są te tradycje, zwyczaje i niespodzianki. A nam, dorosłym, pozwalają na chwilę wrócić pamięcią do magicznych czasów.
Ma pani jakieś piękne wspomnienia z dzieciństwa?
- Gdy byłam mała, pod choinkę dostawałam swetry, które babcia robiła na drutach. Córka sąsiadki mieszkała w Niemczech i przysyłała stamtąd czekoladki. Dziadkowie wkładali w nie papierowy banknot i kładli pod choinką. Pamiętam smak tych czekoladek i książki, które kupowałam za pieniądze w nich znalezione. To jedne z moich najpiękniejszych wspomnień.
Jest pani ambasadorką fundacji Szkoła Otwartych Serc. Co skłoniło panią do zaangażowania się w działalność charytatywną?
- Moim domem pozostanie Malbork. Tam mieszka moja mama, moi teściowie i wielu przyjaciół, a fundacja Szkoła Otwartych Serc została powołana do życia przez moją 'drugą mamę' - panią Dorotę Ojdowską-Starzyk. Niegdyś Ona pomagała mi przygotować się do matury, a ja dzisiaj pomagam Jej w fundacji. Szkoła Otwartych Serc ma piękną misję - wierzy w rozwój każdego dziecka bez wyjątku, a ja staram się wspierać fundację w tej misji.
Rozmawiała Joanna Bogiel.